Dojrzewanie

Iza Paszkowska

Mały Gość DODANE 09.05.2015

Brak radości

uczestniczę w szkole animatora Ruchu Światło – Życie, ale zastanawiałam się, czy nie zrezygnować , bo ciężko mi to pogodzić nauką. Napisałam o tym animatorce prowadzącej szkolenie. Ona odpisała, że na pewno to wszystko pogodzę i wymieniła rzeczy, które ona robi. Wspomniała też , że jej zamiarem jest, abym w tym roku pojechała jako animatorka na oazę dla dzieci. Oznaczałoby to dla mnie miesiąc poza domem, bo zaraz potem mam kolejny wyjazd na 2 tyg. Nie umiem zajmować się dziećmi i w ogóle sobie tego nie wyobrażam. Chciałam sobie trochę odpocząć i zacząć uczyć się do olimpiady. Ale oczywiście Bóg wszystko może itd. Wyglądałoby też na to , że nie potrafię poświecić czasu dla Niego, a na naukę potrafię. Dziś szukałam odpowiedzi w Piśmie Świętym i natrafiłam na fragment o tym, jak Jezus mówi Piotrowi, żeby pasł Jego baranki. Nie wiem kompletnie, co mam robić. Jest jeszcze jedna sprawa: nie potrafię znaleźć w życiu radości. Wszystkie dni są do siebie podobne, nie mam czasu, by poczytać ciekawą książkę albo obejrzeć filmu. Nie zależy mi też na kontaktach z osobami z mojej klasy, usprawiedliwiam się zmęczeniem. Napisałabym, że jestem uzależniona od nauki, ale nie wiem , czy to możliwe. Chodzę do szkoły językowej , gram na instrumencie, chodzę na spotkania oazowe. Mieszkam na wsi, więc muszę dojeżdżać. Wiem, że to nie jest dużo, ale to wypełnia cały czas. Uczę się dużo i ciągle, nie potrafię tego nie robić. Przygotowuje się do jednego konkursu, a nauczycielka innego przedmiotu mówi ,że to nie jest ważne i powinnam uczyć się do przyszłorocznej olimpiady. Nie mam prawie żadnej satysfakcji z tego , co robię. Licealistka  
Iza Paszkowska

Mały Gość DODANE 06.05.2015

Wszystko się sypie?

Mam wrażenie, że mam depresję. Nie mogę poradzić sobie z moimi problemami. Płacze tak długo aż nie rozboli mnie głowa, a w szkole jestem uważana za jedną z bardziej wesołych osób. Ponoć tak to jest, ci najbardziej uśmiechnięci w dzień, płaczą w nocy najwięcej. Wszystko mi się sypie. Tracę kontakt z moją dobrą koleżanką. Mieszka ode mnie daleko, a ze względu na liceum i to, że mam dużo pracy nie zawsze mogę do niej jechać. Ona robi mi o to wyrzuty, ja przez to czuje się coraz gorzej. Do tego wpadła w nowej szkole w złe towarzystwo, które mi nie odpowiada. Zmieniła się przez nich. Nie mam dobrego kontaktu z rodzicami. Nie wiem dlaczego tak jest. Nie rozmawiamy ze sobą o naszych problemach, wręcz nie umiem się im zwierzyć. Coraz bardziej wszystko zaczyna mnie irytować, przez co wyżywam się na bracie. Liceum strasznie mnie stresuje. Chcę mieć dobre oceny, a to nie zawsze wychodzi. Załamuje się przez każdą złą ocenę. Do tego spodobał mi się maturzysta, który nie zwracał na mnie uwagi. Teraz skończył szkołę, a ja czuję pustkę. Zdaje sobie sprawę, że to żałosne, bo chłopak nie może być sensem mojego życia, mam przecież ważniejsze sprawy!!! Ale nic z tym nie umiem zrobić. Wspiera mnie i rozumie moja przyjaciółka. Studiuje, przez co widzimy się rzadko. Nie mówię jej już wszystkiego, jak kiedyś. Mam przez to wyrzuty sumienia. A jakby tego było mało mam jeszcze problem z kompleksami. Krótko mówiąc jestem według siebie za gruba. Chciałabym schudnąć, ale za bardzo lubię jeść. Wszyscy dookoła mówią, że nie muszę chudnąć. Czasem im wierzę, innym razem głoduję by zgubić te kilogramy. Wpływ na to ma też moja przyjaciółka, która wzięła się za siebie i dosłownie chudnie w oczach. Może jej tego zazdroszczę? Muszę sobie to wszystko jakoś poukładać, ale sama nie umiem. Przez to proszę o pomoc. 16-latka