Ciągle kogoś tracę, bliskich, znajomych przyjaciół, każdego denerwuję swoim zachowaniem. Nie rozumiem tego, bo według mnie nic we mnie się nie zmieniło. Mam jedną prawdziwą osobę bardzo mi bliską, nasza znajomość jest bardzo pokręcona, dlatego też wyjątkowa, wręcz czuję, ze Bóg maczał w niej palce. No i pojawiła się na horyzoncie pewna dziewczyna, jest młodsza o rok, ale to co. Nie mam odwagi zagadać, bo Ona ma bardzo ,, ostry ,, charakter, taki jak ja. Spojrzeliśmy na siebie kilka razy, były uśmiechy. Raz rozmawialiśmy, taka rozmowa bez konkretów no cóż. Głęboko wierzę w to, że Bóg wie co robi. Modle się o to, żeby spotkać jakąś miłą osobę, no ale czekam i czekam. 16-latek
To przykre, że ludzie od Ciebie odchodzą. Może oni mają problemy, a nie Ty? A może jesteś zbyt zasadniczy? Nawet o Bogu mówisz bez bojaźni, zdanie, że wierzysz, iż Bóg wie, co robi, dobrze Cię chyba charakteryzuje. Sam się zastanów, czy chcesz mieć na siłę znajomych, którym będziesz ulegał, byle Cię akceptowali, czy też jesteś po prostu sobą. Ważne jest to, czym denerwujesz innych, że się od Ciebie odsuwają. To przeanalizuj, przegadaj z kimś mądrym, kto Cię zna. Natomiast, jeśli zwróciłeś uwagę na rok młodszą koleżankę, to teraz ryzykuj, by ją poznać. Zapamiętaj, że kilka pierwszych rozmów bywa na ogół beznadziejnych. Bo tak było, jest i będzie, że początki są sztuczne, pełne obaw i napięcia. Chłopak musi ryzykować i próbować nawiązać kontakt. To jest męska rola i nikt tego za Ciebie nie zrobi. Życzę wiele optymizmu, powodzenia, zawierzenia Bogu, ale też energii. Pamiętaj, że Bóg działa przez ludzi, dlatego sam o tę dziewczynę musisz się postarać.
Zadaj pytanie: