Nie jest prawdą, że bilbord nie zawiera straszenia typu, że Bóg jest karzący, mszczący. Napis "Konkubinat jest grzechem. Nie cudzołóż " jest równocześnie takim właśnie napisem, chociaż bez słów. Bo gdzież jak nie w Biblii, czyli Słowie Bożym jest wyraźnie napisane, że " Zapłatą za grzech jest śmierć" . I to straszenie karą zaczyna się juz od księgi Rodzaju i nieustannie przewija się przez całe Pismo Święte.
Proszę wystąpić z pretensjami do Pana Boga, on - własną ręką - umieścił to na kamiennych tablicach. A jak ktoś w to nie wierzy, to co go właściwie drażni??? Jeśli ktoś wywiesi plakaty o treści: "Mylicie się wszyscy - jesteście głupi. Świat jest płaski!!!" to co najwyżej popukam się w głowę i wyrażę zdziwienie, że komuś chciało się tracić pieniądze. Ale na co miałbym się oburzać???
ten napis przypomina o czyms waznym, a reszte mozna sobie domyslec jak sie chce. Pismo tez mozna sobie tlumaczyc na wiele sposobow, najwazniejsze to odnalezc prawde.
A zaplata za grzech jest smierc, to wiemy z Pisma i te smierc poniosl za nas Zzbawiciel, wiec dziekujmy mu, ze nas od tej smierci juz uchronil. Nie mamy sie o co lekac, jesli z Nim idziemy, ale mozemy zawsze wybrac smierc, bo Wolna Wole nam pozostawil. Wiec ten billboard moze komus pomoc odnalezc prawde, przypomniec, ze jest Slowo Boze, ktore cos nam mowi, ale wybor nalezy do nas.
- Coś ci się pomyliło.
Na słowa Jezusa, Samarytanka odpowiedziała,
- Nie mam męża. "A On jej odpowiedział: «Idź, zawołaj swego męża i wróć tutaj!» A kobieta odrzekła Mu na to: «Nie mam męża». Rzekł do niej Jezus: «Dobrze powiedziałaś: Nie mam męża. Miałaś bowiem pięciu mężów, a ten, którego masz teraz, nie jest twoim mężem. To powiedziałaś zgodnie z prawdą»" J.4;16-18.
Jezus nie powiedział do niej,
- Grzeszysz w konkubinacie.
@Jerzyk Proszę nie wyrywać z kontekstu! Primo: Dla Żyda - udowodnienie kobiecie, że żyje w konkubinacie, było równoznaczne z wyrokiem śmierci na nią - tyle kontekst historyczny. A teraz kontekst wynikający z dalszego tekstu: «Pójdźcie, zobaczcie człowieka, który mi powiedział WSZYSTKO, CO UCZYNIŁAM: Czyż On nie jest Mesjaszem?»" Samarytanka najwyraźniej stanęła w prawdzie i PRAWDZIE. Chyba, że Pan Jerzyk zamierza dowodzić, że - mimo wszystko - po rozmowie z Jezusem Samarytanka wróciła do życia w konkubinacie, a te słowa nic dla niej nie znaczyły....
- Masz kłopoty z myśleniem i zwidy, widzisz coś czego nie ma. - Jezus niczego nie udowadniał, a pochwalił ją za szczerość, za prawdę.
Jezus pozwolił się opluwać, szydzić z siebie, policzkować, wyśmiewać, biczować, ... - Z miłości do grzesznika, aby go wyzwolić z grzechu ofiarował siebie.
- Niestety ty tego nie widzisz, widzisz jedynie grzech. - Grzech i już !!! Tak robi szatan i ci co mu służą.
Zgadzam się - prawda wyzwala, ale prawda powiedziana osobiście, a nie wyrzucona na wielkim plakacie. Myślę, że jeśli Samarytanka zobaczyła by jedynie napis na ścianie budynku, to nie zmieniłoby jej życia. Ale skoro usłyszała tą prawdę z miłością od samego Chrystusa, to zmieniło jej życie.
Osobiście? Czyli mogło mieć to miejsce tylko 2000 lat temu? Dziś też Bóg dociera do dusz osobiście. Nie ma żadnej "metody ewangelizacyjnej" która zagwarantuje spotkanie osobiste. To zawsze się dzieje między duszą, a Bogiem. My możemy jedynie organizować takie miejsca i momenty dla spotkania. Plakat również może nim się stać.
Byłbym ci niezmiernie wdzięczny, gdybyś mi pokazał, - W którym miejscu Jezus wytyka Samarytance, że żyje w konkubinacie? Ja widzę, że Jezus chwali ją za szczerość. - "Rzekł do niej Jezus: «Dobrze powiedziałaś: Nie mam męża. Miałaś bowiem pięciu mężów, a ten, którego masz teraz, nie jest twoim mężem. To powiedziałaś zgodnie z prawdą»" J,4;17-18.
- Jezusowa miłość odmieniła jej życie i wielu ludzi.
Gdzie napisałem, że Jezus "wytyka" coś Samarytance? Przeinterpretowałeś moje słowa. To, że wskazuje na miejce w jej życiu, które wymaga zmiany, nie jest żadnym "wytykaniem", bo inna jest Jego intencja: nie potępienia, lecz zbawienia.
Wybiórcza to jest Gazeta i tworzy rzeczywistość wybiórczą.
No dobrze teraz na poważnie. Jak się rozkrada Ojczyznę jak byli ubecy na najwyższych stanowiskach, jak młodzi nie mają perspektyw, to żyją w konkubinacie, bo nawet mieszkać gdzie nie mają... Bo jak mieć żonę i mieszkać u mamy???
Tak wiec usuwajcie przyczynę konkubinatów, a tą przyczyną jest gnijące społeczeństwo, pozbawione w życiu codziennym wszelkich hamulców, byle do koryta i z krzywdą dla innych.
@Tatrzański Jak ktoś jest moralnie ustawiony "do pionu", to zarówno w jednej, jak i drugiej kwestii będzie postępował w sposób prawy. W najgorszym wypadku będzie wiedział, że postępuje źle - można być słabym i (BARDZO nisko) upadać, ale jednocześnie zdawać sobie z tego sprawę (tutaj polecam biografię Edith Piaff). Natomiast społeczeństwo zdemoralizowane - jak obecnie polskie - w dużej części (o ile nie jest zdemoralizowane do szczętu) zarówno w jednym, jak i drugim, wypadku idzie na rozmaite "kompromisy moralną" i przysłowiową "łatwiznę" i nie widzi tutaj problemu, co najwyżej - jak tutaj - będzie pohukiwać, ze ktoś mu burzy spokój. Wybory podczas wyborów też nie biorą się znikąd, mamy tendencję głosować na ludzi naszych poglądów i naszego pokroju - to nie przypadek - tak u nas, jak i gdzie indziej. Nawet w Prusiech, kiedy już dopuszczono tam rozwody, nauczycielem i sędzią nie mógł być NIGDY rozwodnik, bo władza pruska była jednak na tyle rozsądna, że wiedziała, ze taka osoba nie gwarantuje odpowiedniego poziomu moralnego.
Zgoda. Ale naprawę zaczynać należy od przyczyn demoralizacji tych najsłabszych.
Ja spotykam Polaków na emigracji, którzy chcieli się wyrwać z Polski bo wierzą w wartości i chcą nimi żyć. Spotykam też zwykłych cwaniaków i chamów, tych niestety bardzo często. I rozumiem, i przypominam sobie, z jakiego powodu tym pierwszym się nie udało w Polsce przebić i wyjechali.
Ja nie mówię, żem wybitny naukowiec, ale mój doktorat uzyskałem z wyróżnieniem i jestem autorem paru ważnych odkryć. Posiadam wykształcenie z zakresu nauk humanistycznych i technicznych, łącznie z doktoratem z tych drugich. To nie miało dla nikogo żadnego znaczenia, w Polsce nie mogłem robić tego co powinienem. Nigdy też walcząc o sprawiedliwość nie uzyskałem wystarczającego wsparcia, a prowadząc firmę musiałem pracować, jako trzeci czasem czwarty w rzędzie podwykonawca. Przez dziesięć lat nie wygrałem ostatecznie, żadnego przetargu, mimo najnowocześniejszych technologii i świetnej kadry w firmie. Jak się postawiłem, to mój telefon milczał i czułem się jak trędowaty, „co z koniem się będziesz kopał” - słyszałem często. Pamiętam jak proboszcz kościoła w pewnym mieście na południu Polski przechwalał się, że co to za firma, której prezes jeździ Skodą, bo nawet on, ma Mercola, odpowiedziałem mu, że w mojej firmie nie ma prezesów i wszyscy pracują razem, a „prezes” to normalny „robotnik”. Powiedziałem też, że mój "mercol" jest w wypłatach dla moich ludzi, moich pracowników, bo oni pozwalają mi jeździć Skodą - zresztą bardzo dobrą i więcej mi nie potrzeba... Temu pozostałem wierny do dziś i w moim garażu może trochę nowsza, ale Skoda.
Jak widzę ten baner o konkubinacie to nie wiem czy płakać czy śmiać się… No ale grzech, oj grzech.
Komara przecedzacie… Czy jakoś tak. Chyba przestanę tu pisać, bo widzę, że to nie ma sensu. Ryba psuje się zawsze od głowy.
Boże widzisz i nie grzmisz? Muszę to wszystko dobrze przemodlić…
Pozdrawiam
Pani jak zwykle swoje. Mój post to nie o cudzołóstwie, tylko idiotycznych sposobach ewangelizacyjnych i bierności wobec zła. Wobec braku perspektyw w Polsce, które powodują problem niechęci do zakładania rodzin… O oderwaniu duszpasterzy od rzeczywistości.
I tym, że na banerze powinien widnieć podpis Prymasa - to ewangelizacja na miarę naszych możliwości.
Słabość Kościoła jest już politowania godna, kiedy można przepchać w Sejmie wszystko, a na ulicach banery o konkubinacie...
No zapomniałem, są jeszcze nowe ruchy ewangelizacyjne wychowujące na fanatyków. Tylko, że fanatyk nigdy nie będzie normalnym członkiem zrównoważonej społeczności, to wie każdy psycholog, a nawet każdy student po dwusemestralnym kursie psychologii.
Ja chyba zapiszę się do „Ekstremalna droga krzyżowa”, opis ekstremalnego księdza na ich stronie internetowej, przypadł mi do gustu. A ja się dziwiłem, że tu gdzie mieszkam niektórzy kupują sobie pejcze i płacą za oglądanie „Fifty shades of Grey”. Od tego bólu, a raczej bulu nie ma chyba ucieczki.
Wszystko to pachnie jakimś apokaliptycznym chaosem i niszczeniem wszystkiego, co normalizowało przez lata funkcjonowanie społeczeństw.
Ten baner uzmysłowił mi z jakiego powodu pojawiają i są w Polsce promowane wszelkie wspólnoty, z którymi tu starałem się dyskutować, po prostu taki jest kurs polskiego kościoła.
Jeśli więc biskupi biorą za to odpowiedzialność i to popierają, a może sami nie mają nic do zaproponowania, to niech się to dzieje. Szkoda pisać i jak popularnie mawia się w Polsce, „z koniem się nie będziesz kopać”, ale ja nie lubię tego powiedzenia.
Wiem, że można go ujeździć, tego jestem pewien, tylko potrzeba tęgiego bata i munsztuku, bo to narowisty koń i dawno nie widział dyscypliny. Tylko kto go porządnie wysmaga?
Z jednym z Pana wypowiedzi się zgodzę: mamy chaos i do tego każdy jest najmądrzejszy, choć ani ksiądz, ani tym bardziej biskup, teologii nie studiował, parafie zna tylko z okazyjnej mszy i rzadkich rozmów z księdzem.
A najlepiej to widać właśnie z tej wypowiedzi. Biskupów Pan krytykuje bez podstaw, wspólnoty też. W ten sposób daleko nie zajdziemy:( Jak mówi polskie przysłowie: jajko mądrzejsze od kury rychło się zepsuje.
@Tatrzański Powtórzę, to jest "rzeczywistość wybiórcza". Równie dobrze można by przepołowić tablicę z przykazaniami i powiedzieć, na te zwracajcie uwagę, bo są ważne, a te inne - to tak tylko przy okazji. Po prostu absurd. Albo leczymy kompleksowo, albo działamy na zasadzie: wyleczymy pana z trądu, ale jeśli zejdzie pan na cholerę to już nie nasza rzecz.
Drogi Czarodzieju! Tu nie chodzi o to czy to grzech czy nie. Ja nie o tym dyskutowałem. Chodzi o zejście na ziemię z obłoków, w których ktoś się zabujał i wyczucie potrzeb ludzi. Czy pojawią się banery z wołaniem o sprawiedliwość?
Ale jeśli już o grzechu… Ja wychowany na Katolickiej etyce wychowawczej J. Woronieckiego (może stary ale jary), rozróżniam konkubinat (wolną miłość) od cudzołóstwa. Nie zawsze, bowiem życie w konkubinacie jest cudzołóstwem! Odnieść to można też do Kazania na Górze i rozmowy Chrystusa z Faryzeuszami. Postawa Jezusa jest tu jednoznaczna, każda więcej niż jedna, każdy więcej niż jeden to cudzołóstwo.
Ale zakładać można, że w konkubinatach ludzie pozostają sobie wierni i są sobie jedyni, bo nigdy nie mieli nikogo wcześniej. Ja znam takie przypadki. Taki konkubinat należy doprowadzić do ołtarza, ale nie strachem i nie mobbingiem, a miłością. I znam takich księży, co potrafili prowadzić takich zabłąkanych i wiem, że ich małżeństwa pozostają niecudzołożne tzn. nigdy nie mieli nikogo po za sobą. Ludzie ci dzisiaj pozostają też wiernymi sługami Chrystusa.
W tym sensie banery są jeszcze bardziej szkodliwe, bo zamiast wziąć takie związki pod czułe objęcia Kościoła jedynie piętnują tych ludzi. Wprowadzają też zamieszanie, bo konkubinat nie równa się cudzołóstwu! To grzech przeciw czystości, w przypadku cudzołóstwa mamy jeszcze dodatkowo grzech przeciw bliźniemu, sprawiedliwości, małżeństwu… Cudzołóstwo w surowym rozumieniu Jezusa uprawnia do oddalenia małżonka (Mt5, 32;19,9)
Banery i nowe hard corrowe metody ewangelizacyjne ukazują jakiś rodzaj aberracji. Ja nie wiem czy jest jeszcze propozycja dla zwykłych nie ekstremalnych w wierze ludzi. Wszak jak się poczyta, co proponują te wspólnoty, to nie jest to droga harmonijnego rozwoju w nowoczesnym społeczeństwie.
- To wszystko przez Jezusa.
Największe przykazanie to MIŁOŚĆ.
Mt.22;36-40 bt "«Nauczycielu, które przykazanie w Prawie jest największe?» On mu odpowiedział: «Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy»"
J 15:13 bt "Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich."
- O grzesznikach,
Mk 2:17 bt "Jezus, usłyszawszy to, rzekł do nich: Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem, aby powołać sprawiedliwych, ale grzeszników."
- Jak widać, wielu lubi poprawiać Jezusa. - Oj lubi, oj lubi, ...
Tak, Jerzyk, oj, lubisz poprawiać Jezusa, oj, lubisz.
Owszem, Pan Jezus powiedział, że największym przykazaniem jest przykazanie miłości Boga i bliźniego. Najpierw Pana Boga, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą, potem bliźniego, jak siebie samego.
Ale ten sam Pan Jezus powiedział do cudzołożnicy "Idź, a od tej chwili już nie grzesz." Bo cudzołóstwo jest grzechem i przykazania miłości tego nie zmieniają. To, że przykazanie miłości jest przykazaniem największym nie oznacza, że jest przykazaniem jedynym.
A czym jest miłość? Czy miłość wyraża się w myśleniu "kocham cię, więc nie obchodzi mnie co robisz i nie wtrącam się do twego życia", czy też bardziej wyrazem miłości jest myślenie "kocham cię, więc chcę twojego dobra, dlatego ostrzegam cię przed złem"?
Przykazanie miłości względem bliźniego "będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego". Czy sobie samemu życzę życie w ciągłym grzechu?
Poprawianie Pana Jezusa. Pan Jezus, gdy chodził po świecie, nie ograniczał się do wołania na prawo i lewo "ludzie, kocham was, kocham cię, i cię, i cię." Pan Jezus, nie przestając nas kochać, ostrzegał nas przed grzechem, a czasami nawet dość ostro nas strofował. Uzdrowionemu w szabat Pan Jezus powiedział "Oto wyzdrowiałeś. Nie grzesz już więcej, aby ci się coś gorszego nie przydarzyło." Powiedział to z miłości, bo miłość nie chce niczyjej krzywdy, a grzech nie prowadzi do niczego dobrego. Ostrzeganie przed grzechem jest właśnie realizacja przykazania miłości.
Ograniczanie nauczania Pana Jezusa wyłącznie do przykazania miłości bliźniego w oderwaniu od innych Jego słów i pouczeń może prowadzić do lekceważenia grzechu, do nieprzejmowania się grzechem, a w rezultacie do kroczenia tą przestronną drogą, która prowadzi do zguby. A droga do życia jest ciasna, nie oszukujmy się.
Łk 5:8 bt "Widząc to, Szymon Piotr przypadł Jezusowi do kolan i rzekł: Wyjdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny."
- Jezus wiedział że Piotr jest grzesznikiem, że będzie Go ustawiał, że się Go zaprze trzy razy.
- Celnika którym wszyscy jawnie gardzili powołał na apostoła.
- O Judaszu też wiedział.
- O każdym grzeszniku wszystko wiedział.
- Może skrytykujecie, zminusujecie Jezusa, że mimo iż wiedział, powołał Piotra na pierwszego... - Że zadawał się z grzesznikami, jadł z nimi, uzdrawiał, że cierpiał za grzeszników, ...
- Że życie za grzeszników oddał.
- No dalej minusujcie Jezusa, krytykujcie, ... - Należy się Jezusowi, za zadawanie się z grzesznikami, oj należy ...
- Ja też jestem grzesznikiem, dlatego trzymam się Jezusa, oddałem Jezusowi całe moje życie. - Codziennie jestem na Eucharystii i przyjmuję Jezusa.
Tak "najważniejsze przykazanie to miłość". Ale niech Pan nie udaje, że nie wie, o co chodzi. Tu nie chodzi o uczucia i pobłażliwość dla grzechu. Tu chodzi o zbawienie, czyli bycie z Bogiem, bo Bog jest Miłością.Żeby człowiek mógł żyć miłością, Pan Bóg dał mu przykazania.
Św. Jan ewangelista, największy specjalista od Miłości ST i NT, pisze tak:
"W odpowiedzi rzekł do niego Jezus: «Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do niego, i będziemy u niego przebywać. Kto Mnie nie miłuje, ten nie zachowuje słów moich. A nauka, którą słyszycie, nie jest moja, ale Tego, który Mnie posłał, Ojca." [J 14, 23 - 24].
Czyli nie ma Miłosci bez zachowywania przykazań! Bo grzech jest drogą do potępienia, a nie do Boga. A człowiek ma wolną wolę i może wybierać.
A na Sądzie Jezus wypowie takie słowa:
"Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości!" [Mt. 7, 23].
Czyli miłość nie wyklucza kary i to ognia piekielnego, który nigdy nie gaśnie. Ale kto odrzuca przykazania, ten tak naprawdę odrzuca Miłość czyli Boga samego.
- Nie wiem jak u ciebie z czytaniem, bo ze zrozumieniem, nie bardzo.
Sam cytujesz:
- "Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę.."
Sam Jezus mówi, że najważniejsza jest miłość.
Człowiek, którzy grzeszy, nie zna Jezusa, czyli nie ma miłości, bo Bóg jest miłością.
- "Kto Mnie nie miłuje, ten nie zachowuje słów moich"
- Sam to piszesz i nie wiesz co piszesz.
Jak więc sam piszesz, człowiek aby dobrze robić, potrzebuje miłości Bożej, której od nas oczekuje.
- Jezus przez nas chce ją dawać.
- Jezus przyszedł zbawić grzeszników.
- Jezus wszystko co robi, robi z miłością, bo sam jest miłością.
"To nie gwoździe Cię przybiły, lecz mój grzech..." Konkubinat jest grzechem, a ewangelia mówi, że za ten grzech płaci Jezu... Może i konkubinat nie jest "największym moralnym problemem w Polsce", ale kto nie potrafi być wierny w drobnych, to podobno z wielkimi też sobie nie poradzi. A konkubinat stał się ostatni sporym problemem, bo coraz częściej dotyka tych, którzy nie mają przeszkód, żeby przyjąć sakrament małżeństwa, ale zakładką sobie rodzinę "na próbę"
Mi się akcja podoba. Jest odważna, pod prąd. To daje nadzieję, że chrześcijaństwo w Polsce, nie skończy tak jak we Francji, czy Beneluksie... Budzenie sumień jest bolesne, ale ozdrowieńcze.
Obaj panowie mają rację. Po prostu tak jest, ze w sprawach, które nie są dogmatami obie straony polemiki, sporu itd mogą mieć rację. Zwyczajnie 2+2 = 4 jak i 8-4 = 4. Trzeba to przyjąć do wiadomości i szanować różnorodnosć w Kosciele.
Czy, według Ciebie, przypominanie że cudzołóstwo jest grzechem, jest rzucaniem kamieniem?
Jeśli tak, to taki ksiądz katecheta, uczący dzieci dziesięciorga przykazań Bożych, porządnie się musi namachać. A jak jeszcze dołoży przykazania kościelne, jak jeszcze siedem grzechów głównych... oj, chyba księżmi powinni zostawać jedynie atleci.
Rzucanie kamieniem, ukamienowanie. Jeśliby cudzołożnicę ukamienowano, nie miałaby okazji już więcej ani grzeszyć, ani nie grzeszyć. Kamienowanie oznaczało pozbawienie ziemskiego życia.
Przypomnienie współbraciom w wierze, że jakiś uczynek jest grzechem, nie ma nic wspólnego z kamienowaniem, bo po takim przypomnieniu nasz współbrat nie traci życia, nie traci szansy na poprawę życia. Wszyscy jesteśmy grzeszni, ale to nie znaczy, że mamy przymykać oczy na błędy innych. Bracia powinni się nawzajem upominać, nawzajem dbać o siebie, bo jest to wyrazem braterskiej miłości. My jesteśmy braćmi w wierze i upominanie naszych błądzących braci jest naszym chrześcijańskim obowiązkiem. Nie można być obojętnym, jeśli nasz brat kroczy do zguby. Tak, grzesznik ma napominać drugiego grzesznika. Każdy ma wolną wolę i jeśli nas brat nie usłucha nie możemy go do niczego zmusić. Jednak nasza obojętność na grzech naszego brata, to współudział w grzechu.
Nie wiem, jaki diabeł wielu katolikom podszepnął, że upomnienie grzesznika jest równoznaczne z rzuceniem w niego kamieniem? Bo to szatańska sztuczka, zło przedstawiać jako dobro, a dobro przebierać za zło.
- No coś podobnego, cy chcesz powiedzieć że Jezus mówił przypowieść o "Miłosiernym Ojcu", lub jak wolisz "Marnotrawnym synu", nie był świadom co mówi?
- Ojciec cały czas czekał na syna, na grzesznego syna.
- Wyglądał go. "...A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go." Łk.15;20.
A ty byś wolał, - I w pysk, i w pysk, temu grzesznikowi należało się.
Mało tego, Ojciec mimo że syn przyznał się do grzechu, powiedział, - "Przynieście szybko najlepszą szatę i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi! Przyprowadźcie utuczone cielę i zabijcie: będziemy ucztować i bawić się, ponieważ ten mój syn był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się". I zaczęli się bawić" Łk.15;22-24.
- A może żyjesz jak niewolnik, jak starszy brat, który mógł korzystać z wszystkiego, a skupił się jedynie na oskarżaniu, na obrażaniu?
- Tylko nie pisz, że Jezus był pod wpływem i nie wiedział co mówi.
Ty i tacy jak ty wolą do topiącego się człowieka, zamiast ratować, to wołać,
- I widzisz coś narobił?
- A nie mówiłem ci?
- A nie ostrzegałem?
- ... ?
- Ty grzeszniku jeden !!!
- Ty, ty, ty !!!
Aha, więc teraz napomnienie brata już nie jest kamienowaniem, jest za to "i w pysk i w pysk"?
Co Ty tak z tą przemocą? Czy ja gdzieś piszę, że mamy innych sądzić, albo, co gorsza, karać? Od sądzenia jest Pan Bóg, Sędzia sprawiedliwy.
Przypominam, że temat ten ani nie dotyczy zabijania, ani bicia. Powodem tej dyskusji jest billboard z napisem "nie cudzołóż". Nie wiem, czy jestem wyjątkiem, ale ja po jego obejrzeniu wcale nie czuję się zbity po pysku. A mnie to przykazanie też dotyczy. Ktoś może powiedzieć, że nie czuję się zbity, bo ja akurat żyję z małżeństwie sakramentalnym. Ale, jak sam pisałeś, wszyscy jesteśmy grzesznikami, ja swoje grzechy niestety też mam na sumieniu. I mogę zapewnić, że gdyby ukazał się billboard ostrzegający przed grzechem, który mnie dotyczy, wcale nie czułbym się zbity po pysku.
Człowieku, o czym Ty piszesz? Tu nikt nikogo nie bije. Życie w konkubinacie jest grzechem, ale widocznie niektórzy katolicy o tym zapomnieli, lub to lekceważą, dlatego warto im o tym przypomnieć. Owszem, nie mamy potępiać grzeszników, ale czekać na ich nawrócenie. Tak właśnie, jak miłosierny ojciec z przypowieści, który czekał, i się doczekał. I kazał zrobić ucztę nie z tego powodu, że syn zbłądził, ale dlatego, że się nawrócił, że "był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się". To jest powodem radości- powrót grzesznika, a nie trwanie w grzechu.
Nikogo nie chcę karać ani nikogo sądzić, skąd wniosek, że kogoś chcę bić po pysku???
@Jerzyk Tak na marginesie: Rozumiem, że Dekalog jest - Pana zdaniem - nieaktualny? Pytam, bo mam - mimo wszystko - odrobinę nadziei, że jednak się mylę.
Już napisałem co Jezus powiedział o Dekalogu,
- Ja jestem uczniem Jezusa i tak samo myślę.
Mt.22;36-40 bt "«Nauczycielu, które przykazanie w Prawie jest największe?» On mu odpowiedział: «Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy»"
Pytanie do Jerzyka. Jak rozumie fragment dotyczący upominania bliźniego. Czy to pomijamy? Pamiętam jak kiedyś usłyszałem że Pan Jezus był pierwszym hippisem na ziemi, ów mówca po prostu przefiltrował wszystko co powiedział Jezus, zostawiając tylko te miłe dla nas informacje. Ileż to razy słyszałem będąc ateistą ,,Jezus Cię kocha'', szczerze to jakoś tego nie czułem, wiarygodność tego hasła dla mnie była pusta, czysty slogan reklamowy ,,najaranych jakims zielskiem chrześcijan'' Dopóki słyszałem że Jezus mnie kocha , to jedyne co uzyskiwałem kolejny argument aby żyć jak żyłem bez Boga. Dopiero terapia szokowa która była z pewnością Bożą interwencją uratowała mnie od zguby. Owszem zanim ,,zobaczyłem'' Jezusa który mi przebacza i zaprasza do życia w inny sposób trzymając mnie mocno za rękę, musiałem doświadczyć wcześniej surowego Boga Ojca.
- Odpowiedziałem na "wymysł, wytwór" twojego umysłu o Dekalogu. - Wybacz, jaśniej nie potrafię, nie potrafię dostosować się do twojego poziomu. - Przepraszam.
Proszę Pana wielokrotnie różni dyskutanci prosili Pana o zachowanie kultury. Nigdy nie przyznał się Pan do jakiej wspólnoty Pan należy, bo to wstyd dla tej wspólnoty, tego jestem pewien.
Powtarzam, my tu wszyscy - nawet z Magikiem ostro dyskutujemy, ale jako ludzie bardzo się szanujemy i dotyczy to wszystkich uczestników tego forum. Można a nawet trzeba ostro, ale tak, aby po wymianie zdań można było wypić razem piwo...
Pana nikt tutaj nie obraża i proszę też bez pyskówek. Pisze Pan czasem ciekawe rzeczy, ale czuję, że miota Panem niezbyt przyjemny duch, to uniemożliwia branie Pana na serio. Jeśli potrzebuje Pan pomocy proszę napisać na prywatną skrzynkę.
"Nie cudzołóż" to jest cytat z Boga Ojca. Jezus nie przyszedł znieść prawa, tylko je właściwie ustawił.
Bardzo się cieszę, że słowo Boga będę mogła przeczytać na ulicy i nie jest to zła nowina jak sugeruje to pan Żyłka. W Ewangelii czyli Dobrej Nowinie jest zawarty przekaz, że Jezus oddał życie z miłości do nas, wykupił nas od śmierci, która jest konsekwencją naszych grzechów i dzięki Niemu będziemy mogli cieszyć się życiem w królestwie niebieskim. Przy założeniu oczywiście, że przyjmiemy darmowe miłosierdzie Boga i będziemy współpracować z łaską.
Nie wiem czy masz dzieci "owieczko". - Czy dzieci wychowujesz przez ciągłe upominanie? - Czy upominania najbardziej potrzebują? - Czy jak ktoś wpadł pod samochód(grzesznik, pijany), to zamiast pomagać upominasz go, - Po coś tam wlazł? - Hmmm?
Ten argument Pana Jerzyka jest całkiem ciekawy. Mnie on przekonuje, bo jestem rodzicem.
Druga sprawa, którą widzę to to że banery te mogą być rozumiane szczególnie przez małe wiejskie społeczności jako zachęcenie do piętnowania ludzi żyjących w konkubinacie. Też nie wychowuje się dzieci przez piętnowanie...
Dorośli zaś na pewno nie nawrócą się w sercu ze strachu lub mobbingu.
jestem rodzicem i wiele lat zajmowałam się dziećmi w przedszkolu. Jasne określanie dobra i zła i upomnienie w odpowiednim czasie i w odpowiedni sposób to stały i dość trudny element wychowania.
Sama też jestem upominana i może komuś na początku mam to za złe, bo gra we mnie urażona duma, ale potem z reguły jestem wdzięczna. Oczywiście zdanie "masz kłopoty z myśleniem, albo: masz zwidy" to nie upominanie tylko ośmieszanie. Pozdrawiam.
Ja także przez kilka lat pracowałam z dziećmi przedszkolnymi i zgadzam się w zupełności. Dodam jeszcze, że "jasne określanie dobra i zła i upomnienie w odpowiednim czasie i w odpowiedni sposób" są niezbędne w procesie wychowania. Bez tego w zasadzie nie ma wychowania.
Powiem tak inaczej: Dzisiaj jest Ewangelia o Łazarzu i Bogatym. Żył jak żył ( tłumacz do tego tekstu bez ślubu - przenośnia) Łazarz ( w związku pobłogosławionym - przenośnia). Po wszystkim, to samo z tymi bez ślubu - choć by i ktoś z umarłych ostrzegał to nie uwierzą. Trochę ciężko napisane, ale jak kto kumaty to zrozumie. Tam po śmierci nie będzie wymigiwania, wykręcania i podśmiechiwania. Będzie cała prawda. Pozdrawiam
W naszym Kościele jest tak, że ten kto najmniej robi najwięcej krytykuje i niestety ta sprawa dotyczy zarówno księży jak i świeckich. Ja bardzo bym chciał zobaczyć portfolio Pana Piotra Żyłki co zrobił, jakimi akcjami kierował i wtedy mogę się wypowiadać na Jego temat i Jego podejścia do tematu tej akcji. Ja jednak przypomnę o jednej akcji z Pisma Świętego była to akcja wyrzucenia sprzedających ze świątyni. Czy tam jezus głosił dobrą czy złą nowinę. Czy Jezus był tam dobrotliwy? TAK!!! Bo ON myśli inaczej, myśli w kategoriach NIEBA.Dał im szansę na przemyślenie swojego postępowania. Ja uważam, że akcja jest ostra, sensowna i taka na dzisiejsze czasy, gdzie ludzie gadki szmatki "dobrotliwych" maja tam gdzie każdy wie gdzie.
W świątyni, to Jezus ustawiałbezgrzesznych przywódców Narodu Wybranego.
- Grzeszników powołał na uczniów, na apostołów.
- Za grzeszników, Jezus oddał życie.
Nie można nazwać upominania kamienowaniem. Wręcz należy nazwać je odwrotnością kamienowania lub propozycją Boga ratującą przed kamienowaniem. Czy finałem uratowania Marii Magdaleny przed kamienowaniem nie było upomnienie? Krótkie , proste, dosadne, nie dające żadnych wątpliwości.
No tak, Pan Bóg zanim dał Mojżeszowi przykazania, powinien był je najpierw skonsultować z p. Żyłką i jemu podobnymi, a nie tak sam działać bez zasięgnięcia opinii ludzi światłych i postępowych. To przecież takie nie demokratyczne, zacofane i w ogóle ...
Mam wrażenie, że Żyłka i, trzeba to powiedzieć, dzisiaj bardzo wielu innych w Kościele, uważają się za korektorów Pana Boga. Może tego nie przyznają wprost, może nawet nie przed samymi sobą, ale tak jest.
W związku z tym "naprawiają ten Błąd" jak mogą, twierdząc, że Kościół ma głosić "dobrą nowinę", a nie np. "straszyć piekłem", że przykazania to tylko taki ideał nie związany z praktyką życia, a miłość i miłosierdzie Boże polega na spełnianiu życzeń i wybaczaniu, czy ktoś pragnie wybaczenia i poprawy, czy nie.
Są to jednak poglądy zupełnie błędne. I tutaj się z red. Teisterem właśnie nie zgadzam, bo tezy Żyłki i jemu podobnych są tak naprawdę karykaturą Dobrej Nowiny i Ewangelii. To nawet nie jest pół prawdy. To jest całe kłamstwo. Dobra Nowina jest taka, że z dzięki Chrystusowi, grzechy mogą nam być odpuszczone. Z Chrystusem możemy przezwyciężyć grzech, jego konsekwencje, szatana, i zostać zbawieni. Ale Bóg nie zbawia nas bez nas. Jak ktoś sam wybiera grzech, a więc i szatana, to Bóg ten wybór szanuje ... ze wszystkimi konsekwencjami.
Kompletnie nie rozumieją, że nowina ma być DOBRA! Prawda?...
Ot, na przykład: a ja wam powiadam, kto pożądliwie spojrzy na kobietę JUŻ DOPUŚCIŁ SIĘ Z NIĄ CUDZOŁÓSTWA. A to jak wiemy z dekalogu - grzech.
Tak więc konkubinat to są Himalaje grzechu i żadne zaklęcia o "dobrej nowinie" nic tu nie pomogą jako że nasz Pan powiadał o kamieniu młyńskim u szyi, o mieczu, o ogniu itd.
Co ci ludzie czytają? Lutra wedle nakazu Marksa?
Tacy "ewangelicy" na zachodzie widzicie - głoszą coraz "dobrzejszą" nowinę (niedługo zoofile doświadczą ich dobroci) i coraz większa pustka w zborach...
ale oni ni głoszą Ewangelii na tych bilbordach tylko wytykają ludzie grzechy i dają do myślenia i tyle. Rodzina jest darem a akcja zorganizowana jest przez rodziny i jest ok.
Tutaj najlepszy możliwy komentarz do tej kampanii medialnej - http://x3.cdn03.imgwykop.pl/c3201142/comment_fqT32wjkfvIMYCB751v6Nd9H2EHalxNY,w400.jpg Gdyby ktoś miał wątpliwości, to jest to niewyobrażalny strzał w stopę, zamiast zachęcać, odstrasza, a dodatkowo pokazuje niekonsekwencje, jak na tym obrazku.
Jaka na tym obrazku niekonsekwencja? Tak, konkubinat to grzech. Tak, pedofilia to grzech. Gdzie tu brak konsekwencji? Złodziejstwo to grzech. Obmowa to grzech. Grzechów jest wiele, ta kampania dotyczy akurat życia w konkubinacie, bo tak postanowili autorzy tej kampanii. Nikt nikomu nie broni zorganizowanie kampanii dotyczących innych grzechów, nikt Ci nie zabroni zrobienia kampanii uświadamiającej i przypominającej, że seksualne wykorzystywanie dzieci jest grzechem.
Jakże często bywa tak, że ci, co nic nie robią, mają pretensje do tych, co coś robią, o to, że robią akurat to co robią, a nie to, czego chcieliby ci, co nic nie robią.
Po pierwsze, Wielki Post to taki czas, kiedy wypada "walić po oczach".
Po drugie - w naszym kraju głoszenie Ewangelii to nie nawracanie pogan z dżungli, tylko nauczanie członków narodu, który jest chrześcijański od tysiąca lat. Nie ma żadnych powodów aby się cackać, żeby kogoś zupełnie nieświadomego w czym rzecz, nie urazić.
Z mojego doświadczenia ewangelizacji: Ludzie znacznie częściej najpierw spotykają Jezusa (m.in. poprzez świadków i świadectwa), a dopiero po tym spotkaniu zmieniają życie. Rzadko spotykam się z przypadkiem, że ktoś najpierw zastanowi się nad swoim grzechem, a dopiero później spotka Jezusa. Dlatego wydaje mi się, że bilbordy nie służą ewangelizacji, a raczej katechizacji. Są skierowane już do tych, którzy spotkali Jezusa na swojej drodze, a nie do tych, którzy są jeszcze od niego daleko.
1) Czy człowiek ochrzczony, który następnie został przygotowany do I Komunii Świętej i przyjął ją, oraz uczestniczył w wieloletniej szkolnej katechizacji, a nawet przyjął sakrament Bierzmowania, spotkał Jezusa - czy nie? Czy dzieci pierwszokomunijne spotkały Jezusa - czy nie? Czy Jezus jest obecny w Komunii Św. - czy nie?
2) Świadkowie Jehowy - jak sama nazwa wskazuje - są świadkami. Czy przez kontakt z nimi spotyka się Jezusa?
Ad 1) Gwoli ścisłości: Dla mnie osobiście nie ma, i zapewne nigdy nie będzie - przed śmiercią - większego i bardziej konkretnego doświadczenia Chrystusa niż podczas Eucharystii. Co nie zmienia faktu, że samo przystąpienie do sakramentów jest w stanie zmienić życie - wyraźnym obrazem tego jest tak zwany "sakrament wyjścia" - czyli bierzmowanie. Moje nawrócenie też nastąpiło po osobistym spotkaniu i doświadczeniu Chrystusa podczas rekolekcji mimo iż wcześniej byłem lektorem w Kościele (co tak na prawdę nie miało wpływu na to jak żyłem). Ad 2) Świadkowie Jehowy są teoretykami, a nie świadkami. Zapytaj przeciętnego członka tej sekty o jego relację z Bogiem i wpływ Jezusa na jego życie. Zapewniam cię, że wpadnie w konsternację (to jest moje doświadczenie rozmów z nimi w trakcie różnych ewangelizacji).
"Po owocach poznacie". Miałem okazję rozmawiać z ludźmi, którzy żyją w konkubinacie, i którzy widzieli billboardy z hasłem "nie cudzołóż". Ich reakcja w skrócie: "w Kościele nie ma dla mnie miejsca". Wydaje mi się, że autorzy akcji nie bardzo wiedzieli jaki jest jej cel, ani do kogo powinna być skierowana. Bo na tych, których chcieli przestrzec przed grzechem, zadziałało wręcz odpychająco (od Kościoła). Chyba nie tędy droga do ich serc.
1) "...wyraźnym obrazem tego jest tak zwany "sakrament wyjścia"..."
Znam Księgę Wyjścia, ale nie znam "sakramentu wyjścia". W Księdze Wyjścia Izraelici, prowadzeni przez Boga, wyszli wychodzi?skąd i kto z Egiptu. A w "sakramencie wyjścia" -
2) "...wcześniej byłem lektorem w Kościele (co tak naprawdę nie miało wpływu na to jak żyłem) "
Byłeś lektorem, a zatem miałeś kontakt z żywym słowem Bożym. Wiara rodzi się ze słuchania. Zatem nie słuchałeś tego, co czytałeś. Bóg jest obecny w swoim słowie. To Ty byłeś nieobecny.
3) "Moje nawrócenie też nastąpiło po osobistym spotkaniu i doświadczeniu Chrystusa podczas rekolekcji..."
Powiedz zatem, jakie to były rekolekcje, skoro miały większą moc, niż słowo Boże.
@Anno Ad 1) Już śpieszę z wyjaśnieniem. Sakramentem wyjścia nazywa się potocznie sakrament bierzmowania, ponieważ dla wielu młodych jest to ostatni moment regularnej obecności w Kościele, stąd "wyjścia" - czyli wyjścia z Kościoła. Ad 2) Proszę cię, abyś nie komentowała rzeczy, co do których nie masz pełnych informacji. Będzie okazja spotkania, opowiem ci pełne świadectwo mojego nawrócenia. Komentarze w tym momencie są po prostu nie na miejscu. Ad 3) W pełni oparte na Słowie Bożym. Moje nawrócenie wydarzyło się podczas kursu Filip (obecnie Nowe Życie) przy parafii św. Kazimierza.
Różne opinie, każda ma jakąś tam rację. Ale ważna kolejność w głoszeniu Ewangelii. Wszak dom buduje się od fundamentu a nie od komina czy schodków. Tak samo w ewangelizacji. Choć prawda o grzechu jest ważna, to jednak powinna być głoszona PO prawdzie o miłości Boga. Kto przestawi kolejność narażony będzie na UZUPEŁNIENIE. Zawsze to jednak jest POPRAWKA. Proponuję kolejny plakat: "Bóg zwycięża grzech przez miłosierdzie - skorzystaj a będziesz szczęśliwy" (lub coś podobnego).
Czy Autor jest w stanie przyjąć, że konkubinat nie jest w żaden sposób równoznaczny z cudzołóstwem? Co wywraca cały sens przekazu billboardu nawet z pozycji jego pomysłodawców. Osoby żyjące w związkach partnerskich są z drugą osobą bo tego chcą - często bardziej świadomie niż rzesza chociażby wpadkowiczów wydanych/ożenionych przez katolickie rodziny - 'bo co rodzina i sąsiedzi powiedzą na bękarta'...
A ja uważam ze nasz kościół polski ma nerwice seksualna i uwielbia rozgrzebywać tematy związane z szóstym przykazaniem, tak, jakby było ważniejsze od dziewięciu pozostałych. Wiem co mowię, bo mieszkałam w Rzymie i nigdy nie spotkałam się z tyloma przeseksualizowanymi kazaniami i spowiedziami (tak, księża lubią sami poruszać te tematy...), co u nas nad Wisłą. Czekam dla konsekwencji na poster: "Nie płacenie podatków to grzech", "Obmowa koleżanki w pracy to grzech". Wtedy uznam, ze kampania ma sens.
Jakoś nie potrafię zobaczyć w tym plakacie obrazu upominania braterskiego z miłością i łagodnością. Jak mówi punkt KKK 1829 Owocami miłości są radość, pokój i miłosierdzie. Miłość wymaga dobroci i upomnienia braterskiego; jest życzliwością; rodzi wzajemność; trwa bezinteresowna i hojna. Miłość jest przyjaźnią i komunią:
Wypełnieniem wszystkich naszych czynów jest miłość. Oto cel, do którego zdążamy. Ze względu na niego biegniemy i do niego biegniemy. Gdy go osiągniemy, znajdziemy w nim pokój.
Nie sądzę aby ten plakat rodził wzajemność i chęć powrotu do Boga z miłości. Strach jest sprzymierzeńcem przeciwnika ludzkiej natury.
Slugo - nie lękaj się. Twój strach jest w Tobie. W napisie "Nie cudzołóż. Konkubinat to grzech" nie ma pół litery, pół słowa o strachu... To Ty dokładasz do Prawdy swój własny strach... A przecież nie ma się czego bać. Czyż nie po to Chrystus oddał za nas swoje życie? Żebyśmy pomimo grzechu mogli żyć wiecznie? Czytałem powyższe komentarze i zdumiewa mnie to, jak prawdopodobnie my, katolicy, cytujemy Stary Testament w identyczny sposób, jak żydzi. "Za grzech należy się śmierć" - tak, to był Stary Testament i taka jest wiara w Jahwe. Taki jest też islam. Ale Nowy Testament, Dobra Nowina przyniesiona przez Jezusa, zburzyła tamten porządek. I zgadza się - największym przykazaniem, jest przykazanie miłości. Ale, stwierdzenie "Nie cudzołóż. Konkubinat to grzech" to tylko prawda, taka swojska "oczywista oczywistość". A to, że budzi tyle głosów, świadczy o jej skuteczności. Bo dociera. I Slugo - myślę, że żaden katolik nie sądzi, że Bóg chce nas straszyć. Ale pamiętaj, że na świecie są również wyznawcy Jahwe i Allaha i ich Bóg ich straszy. Ich Bóg jest groźny i to usprawiedliwia sianie przez nich grozy w ich sumieniach. Ale nie myl, proszę, strachu z prawdą. A jeżeli boisz się prawdy, to spróbuj naprawdę zaufać Jezusowi - bo tylko prawda może Cię wyzwolić :)
Mam wrażenie, zę tego typu akcje bardziej służą poczuciu "czystego sumienia" i faryzejskiej próby przypodobania się Bogu niż chęci realnej zmiany wśród adresatów akcji (czyli tych nieżyjących w związakach sakramentalnych). Bo jeśli miałyby służyć zmianom to raczej nalży się także zastanowić nad formą dotarcia do innych i skutecznością.
Prawda boli, ale czasem leczeniu musi towarzyszyć ból. Usłyszałam w konfesjonale mocne a nawet bardzo mocne słowa które bynajmniej nie były "łagodnym upomnieniem z miłością", jednak otwarły mi oczy na zło które czynię. I choć na początku bolało i nie wiedziałam co z tym zrobić, miałam nawet pretensje do tego kapłana (Boga?), musiałam zrobić duży wysiłek żeby to zrozumieć i zmienić swoje życie to te właśnie mocne słowa "prosto z mostu" mnie uratowały i jestem niezmiernie za nie wdzięczna Bogu i kapłanowi który je wypowiedział. Grzech trzeba nazywać grzechem i pozbawiać nas złudzeń. Nas którzy chętnie tkamy sobie śliczne koronki złudzeń i usprawiedliwień, że jest ok i przykrywamy nimi trąd.
A ja mam dla czytelników taki mały quiz. Proszę zgadnąć, co kto powiedział bez przeszukiwania zasobów w sieci. Zamieściłem cztery cytaty z wypowiedzi znanych antyklerykałów oraz nominalnych dziennikarzy katolickich: - Jan Hartman, którego można chyba określić jako "etatowy medialny ateista", - Dorota Wójcik, Fundacja "Wolność od religii", która rozwiesiła plakaty: "Nie zabijam! Nie kradnę! Nie wierzę!", - Piotr Żyłka, "katolicki dziennikarz" portalu Deon, Więź, ..., - Adam Hlebowicz, dyrektora "katolickiego" Radia Plus.
Moim zdaniem antyklerykałowie są równie "zatroskani", jak dziennikarze z "katolickich mediów" typu Radio Plus, Deon i TP, Więź, Znak, ...
"Wydaje mi się, że każda akcja informacyjna musi być dobrze przemyślana i przygotowana. Osobiście wolę jednak, kiedy to odbywa się w sposób bardziej wysublimowany. Wówczas wytwarza się pewna korespondencja z odbiorcą. Wydaje się, że tutaj pomysłodawcom nie chodziło o taki kontakt"
" Problem tkwi w szczegółach. Zadaniem Kościoła nie jest kontrolowanie ludzi w duchu skrajnego formalizmu. "
"Para, która zobaczy taki billboard poczuje się molestowana, napiętnowana i z pewnością w mniejszym stopniu będzie skłonna chodzić do kościoła zobaczywszy coś takiego. Z punktu widzenia sztuki PR-u, marketingu ideologicznego, to to jest przeciwskuteczne ..."
"Wolność słowa przysługuje każdemu. Skoro Kościół chce w ten sposób mówić do swoich wyznawców, proszę bardzo ... Myślę jednak, że kampania dotycząca cudzołóstwa może przynieść odwrotny efekt."
Tekst pana Teistera dowodzi, że Kościół długo jeszcze nie zrozumie podstaw współczesnej komunikacji publicznej, będzie więc sobie strzelał w stopy, aż stanie się pełnym inwalidą - duchowym i umysłowym. I jeszcze p. Teister myśli, że z jednej strony ten plakat to "kubeł zimnej wody" a z drugiej ma przekaz "neutralny". Mój Boże.
- Zdumiewa mnie to, jak czytam wpisy.
Czasami zastanawiam się,
- Czy aby na pewno należymy do tego samego Kościoła?
- Według większości wpisów, najlepszym sposobem na zbawienie, jest upominanie bliźniego.
W tej sytuacji trzeba by zmienić treść Pisma Świętego.
Zamiast - "Bóg jest miłością" powinno Być - "Bóg jest upominaniem"
Niektóre wersety, takie jak poniżej, według zwolenników upominania powinny być wykreślone,
- J 3:16 bt "Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne."
Albo taki,
1J 4:11 bt "Umiłowani, jeśli Bóg tak nas umiłował, to i my winniśmy się wzajemnie miłować."
A za takie jak te, Mt 5:44 bt "A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują,"
Łk 6:27 bt "Lecz powiadam wam, którzy słuchacie: Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą;"
- Powinno się karać(oczywiście według was)
Mnie uczono - Na cały grzech świata, Bóg odpowiedział miłością.
- Bóg stał się człowiekiem.
- Jako bezbronne niemowlę, oddał się w ręce ludzi.
- Nauczał i powołał grzeszników.
- Na zarzuty takich ludzi jak wy, Jezus odpowiedział, Mk 2:17 bt "Jezus, usłyszawszy to, rzekł do nich: Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem, aby powołać sprawiedliwych, ale grzeszników."
Kobietę pochwyconą na cudzołóstwie, Jezus ratuje od śmierci, na którą według Prawa zasłużyła. - Jezus jej nie potępia i mówi to. Na odejście daje jej radę,
J 8:11 bt "A ona odrzekła: Nikt, Panie! Rzekł do niej Jezus: I Ja ciebie nie potępiam. Idź i odtąd już nie grzesz."
W całej tej sytuacji widać ogromną miłość Jezusa do kobiety, która zgrzeszyła.
Po Ofierze Jezusa, po Zmartwychwstaniu, Jezus mówi,
- Mk 16:15 bt "I rzekł do nich: Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!"
- Ewangelia, to Dobra Nowina.
A wy mówicie Jezusowi, - Źle, należy upominać.
Minusy, które stawiacie, nie stawiacie mnie, bo ja nie od siebie piszę, tylko Jezusowi, którego naukę głoszę.
Upomnienie, to bardzo ważna rzecz, jednak nie można zaczynać nauczania, czy uświadamiania ludzi od upomnienia.
- Ci ludzie(od bilbordu) bardzo potrzebują pomocy. Robią tak, bo nie znają Jezusa. Upomnienie nic im nie pomoże, bo dobrze wiedzą co robią.
Tonącemu, a takim jest grzesznik, potrzebny jest ratunek, pomocna dłoń, dobre słowo, tak jak robił to Jezus.
A nie zamiast tonącego ratować, to upominać go,
- A po coś tam wlazł?
Czy wołać do niego,
- Grzeszyłeś człowieku, dlatego toniesz.
- Bóg jest miłością.
- Wszystko co robił Jezus, robił i robi z miłością.
Wiele lat chodziłem do więzień pomagać(ratować) ludzi tam osadzonym. Gdybym ich upominał, wywalili by mnie na zbity pysk. Ja poszedłem tam z miłością głosić Jezusa. Naczelnik jednego z więzień pytał nas,
- Co zrobiliście z tymi ludźmi?
Nie poznawał tych, z którymi wcześniej nie mogli sobie w żaden sposób poradzić.
- Tak działa miłość Jezusowa.
Ja naśladuję Jezusa,
- A kogo wy naśladujecie?
- Gdzie pisze, - Idźcie na cały świat i upominajcie?
Mnie zdumiewa podobna arogancja. Ja należę do Kościoła Rzymsko-katolickiego, nie do kościoła jerzykowego. To co Pan wypisuje jest sprzeczne z nauczaniem Kościoła - tania egzaltacja nie ma nic wspólnego z wiarą. Proszę poczytać sobie św. Teresę z Avila, albo "Dzienniczek" św. Faustyny Kowalskiej - tam to jest jasno i przystępnie wyłożone - skoro już zwyczajny Katechizm Kościoła Katolickiego do Pana nie dociera.
@Jerzyk Nie martw się, zapewniam Cię, że należymy do tego samego kościoła (przynajmniej ja mam podobne zdanie do Twojego).
Dodam parę słów od siebie. Po pierwsze zgadzam się w 100% ze słowami Jerzyka. On pokazał świadectwo wiary, w przeciwieństwie do faryzeuszy tego kościoła, którzy w grzeszników walą kamieniami bez opamiętania.
To parę słów do faryzeuszy. Czy Jezus nie powiedział: "drzazgę widzisz w oku swego brata, a nie widzisz belki we własnym? Usuń najpierw belkę ze swego oka...". Nikt z nas. NIKT! Nie ma prawa oceniać naszych braci ani wytykać im ich grzechy. Mamy świadczyć miłością o Bogu. Pokazać przykładem własnego życia, zaprosić do modlitwy, rozmawiać, spotykać się, przyjaźnić i nade wszystko kochać, kochać i jeszcze raz kochać. Kto nie potrafi kochać drugiego człowieka, nie zna miłości Jezusa Chrystusa.
Często się mówi, że Kościół "sprzedaje" nadzieję. Dlatego jest taki ważny. Jaką nadzieję sprzedajesz człowiekowi (podkreślam) NIEWIERZĄCEMU mówiąc "Bóg cię potępi". Pomijając fakt, że ma to głęboko w poważaniu, bo przecież nie ma wiary, weźmie ciebie za idiotę i zerwie kontakt. Na dodatek jeszcze bardziej zrazi się do kościoła i wiary. A jeżeli powiesz mu "Bóg Ciebie kocha"? Nie wytykaj mu błędu, konkretnego grzechu, przybliż go do światłości, przybliż go do Boga. On sam dozna nawrócenia i porzuci swoje grzechy.
No to tyle co chciałem powiedzieć. Pozdrawiam i wszystkim Jerzykom chciałem przytoczyć słowa mojego ulubionego myśliciela: "Bardziej niż wrogów naszej wiary, winniśmy się bać jej zaciekłych obrońców". Pozdrawiam Jerzyków! ;)
- Aniu, zgadza się i nikt tego nie neguje.
Ja wszystko co rozważam, wychodzę od,
- Bóg jest miłością, jak pisze Św.Jan.
Św.s.Faustyna mówi, że jest to największy przymiot Boga jaki znamy.
Jeżeli nie wychodzę od tego, mogę dojść do błędnych wniosków. To samo mówi Jezus, gdy pytają Go o największe przykazanie,
"Największe przykazanie"
"Gdy faryzeusze dowiedzieli się, że zamknął usta saduceuszom, zebrali się razem, a jeden z nich, uczony w Prawie, zapytał Go, wystawiając Go na próbę: «Nauczycielu, które przykazanie w Prawie jest największe?» On mu odpowiedział: «Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy»" Mt.22;34-40.
Jak więc widzisz, jeżeli głosisz słowa z kamiennego bilbordu bez miłości(bez Boga), to robisz krzywdę człowiekowi.
- Pamiętaj, że szatan też posługiwał się Słowem Bożym, gdy kusił Jezusa na pustyni.
We Wspólnocie w której jestem jest taka zasada,
- Jeżeli chcesz komuś powiedzieć o czymś niedobrym co zrobił tobie, lub komuś innemu, znajdź dwie dobre rzeczy o nim. Najpierw powiedz mu te dwie dobre rzeczy, a dopiero później te przykre.
- Pamiętaj, prawda bez miłości potrafi nawet zabić.
Takie coś(napisałem to swoimi słowami) zaleca nam pasterz naszej Wspólnoty, ksiądz.
Bo może sensownie byłoby obok wspomnianych plakatów zawiesić następne w stylu: - katechezy przygotowujące do sakramentu małżeństwa - w takim, a takim miejscu; - rekolekcje / dni skupienia tu i tu; - rozważania o byciu mężem i żoną prowadzone przez małżeństwa... itp.
Ludzie potrzebują informacji, że ktoś się o nich troszczy, że nie chce żeby w tym grzechu trwali. Do tego są to bardzo często świeccy, którzy dokładnie znają problemy współczesnego człowieka, małżonka. Takich inicjatyw jest naprawdę mnóstwo i wcale nie stoi za nimi hierarchia, tzn. są pomysłami oddolnymi, wynikającymi z chęci dzielenia się dobrem doświadczanym w małżeństwie, a nie chęcią dokopania komuś, czy pokazywania swojej świętości.
Niech przygotowanie do udzielenia sobie sakramentu małżeństwa będzie naprawdę na wysokim poziomie, z takimi tematami jak kredyty, wynajem mieszkania, kwestie socjalne itp. bo to są często sprawy, które rzutują na decyzje o życiu w grzechu.
Bóg jest sędzią sprawiedliwym, ale jest też nieskończoną miłością. Jeżeli chodzi o ten bilbord to jest to strasznie nietrafiona akcja. Powiedzmy sobie wprost, że efekt tej akcji będzie odwrotny do zamierzonego. Ludzie go wyśmieją i nikt się nie nawróci.
Z nawróceniem nie jest tak, że przychodzi ono ze strachem. Te czasy już dawno minęły i strach działa raczej na ludzi z niedorozwojem. Człowiek ma się nawrócić z miłości. Miłości do Jezusa Chrystusa. On obdarza nas miłością niewyobrażalną, ale jednostronną. Naszym zadaniem jest odszukanie "drogi" jaką jest Jezus i podążanie tą drogą. Człowiek szuka Boga nie dlatego, że zobaczy na ulicy godny pożałowania, poroniony plakat grupy fanatyków, ale dlatego, że nieznana światłość (której doświadcza w pewnym momencie swojego życia) skłania go do szukania jej źródła. Światłość ta przychodzi nieoczekiwanie i powala człowieka na kolana. To może być przypadek, obserwowanie swoich znajomych, ludzi wierzących, drobna "stłuczka" z wartościowym człowiekiem itp. Jeżeli zaś kto z was wierzy w Boga ze strachu, to tak naprawdę wierzy bardziej w szatana niż w to, że Bóg jest miłosierny. Jest jakby opętany swoimi słabościami, grzechami i tkwi w nich i nie jest z nich uwalniany.
"Z nawróceniem nie jest tak, że przychodzi ono ze strachem."
Strach, czy niepokój pochodzą od szatana, pokój pochodzi od Boga. Jeśli coś kogoś niepokoi w jego sumieniu po spoglądnięciu na takie słowa, jak z tego plakatu, to jest znak, że powinien się zwrócić w stronę Prawdy, by tam otrzymać pokój dla swojej duszy, aby szatan więcej nie miał już możliwości go niepokoić.
Byłeś kiedyś poważnie i długotrwale po stronie "głodnych"? Ja niestety byłem i wiem o czym piszę i jak wygląda takie działanie Boga, które skłania do spojrzenia w prawdzie na stan własnej duszy kogoś, kto już o własnych siłach nie dałby rady podjąć się takiego kroku. To samo, jestem przekonany, działo się u Samarytanki. To jest dla duszy niepokojące, wręcz paraliżujące, bo szatan wcale nie zamierza wypuścić ze szponów swojej zdobyczy, ale jednocześnie dusza zaczyna już doświadczać słodyczy wolności, gdy jest na właściwej drodze i postanawia z niej już nie schodzić (bo odnalazła ukryty skarb i zaczyna się pozbywać wszystkiego, co jej przeszkadza, by ten skarb zdobyć). Z mojego osobistego doświadczenia, a nie zwydumanych teorii, mogę więc powiedzieć, że mówienie prawdy o grzechu jest aktem miłosierdzia, a nie czymś miłosierdziu przeciwnym. Ten plakat nie atakuje obłudnie nikogo konkretnego i nie jest uczciwe zarzucanie mu jakiegoś domniemanego faryzejstwa. Jest stwierdzeniem prawdy o jednym z grzechów, więc wezwaniem do nawrócenia dla tych, którzy są gotowi, by je usłyszeć, którzy mają już dość życia w szambie na tyle, że zdecydują się nawet na "absurdalny" krok. Dla nich to właśnie taki plakat może się stać momentem wyrwania z grzechu, z objęć myślenia tego świata, jeśli Bóg udzieli im łaski nawrócenia, a oni za nią podążą. Jest więc współpracą z Bogiem w myśl słów: jeden sieje, drugi zbiera. Tym Drugim jest tu wtedy sam Zbawiciel. Nie odbierajcie Mu przez nieprzemyślaną do końca krytykę, tej szansy na dokonanie największego dzieła - na zdobycie dla Miłości duszy grzesznika.
sp - masz rację, oczywiście, że ten plakat jest oznaką wielkiego miłosierdzia. Masz rację, że miłosierdzie czasem polega na tym, żeby pokazać palcem, biczować, ewentualnie ukrzyżować... żeby ludzie się otrząsnęli ze swoich błędów i trzymali się Prawa, tak jak je rozumiemy. To stara, dobra strategia. Dzięki niej pojawili się odstępcy i powstał Kościół, który ją powtarza. Czy to nie piękne?
"sp"
Nie wiem co ty z tą Samarytanką. Ja nie widzę tam żadnego upominania Jezusa, a wręcz przeciwnie, Jezus ją chwali za prawdę.
Samarytanie byli przez Żydów traktowani bardzo źle. Żaden Żyd nie rozmawiał z nimi. Nie podał ręki, nie pozwolił się dotknąć bo zaciągał w ten sposób nieczystość.
- Jezus już przez samą rozmowę z samarytanką, bardzo ją wywyższył.
Zobaczmy co Jezus robi z grzesznikami, którzy uczynili zło bezpośrednio Jezusowi.
- Piotr.
Jeż na samym początku poinformował Jezusa o swoich grzechach.
Łk 5:8 bt "Widząc to, Szymon Piotr przypadł Jezusowi do kolan i rzekł: Wyjdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny."
Później próbował Jezusa ustawiać,
Mt 16:22 bt "A Piotr wziął Go na bok i począł robić Mu wyrzuty: Panie, niech Cię Bóg broni! Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie."
Później trzy razy zaparł się Jezusa.
- Jak upomniał Jezus Piotra za to wszystko?
- Judasz.
Wiesz co zrobił Judasz. Jezus, kiedy przyszli po Niego powiedział przyjacielu,
- Mt 26:50 bt "A Jezus rzekł do niego: Przyjacielu, po coś przyszedł? Wtedy podeszli, rzucili się na Jezusa i pochwycili Go."
- Szaweł, który został Pawłem, największym ewangelizatorem.
Szaweł łapał uczniów Jezusa i wydawał ich na śmierć. A Jezus do niego,
- Dz 9:4 bt "A gdy upadł na ziemię, usłyszał głos, który mówił: Szawle, Szawle, dlaczego Mnie prześladujesz?"
- Byłbym ci niezmiernie wdzięczny, gdybyś mi pokazał jak Jezus wypomina im grzechy.
Ja jedynie widzę jak Jezus wylewa miłość na grzesznika. - Krzyż, to obraz źródła nieskończonej miłości.
Po spotkaniu z Jezusem sama Samarytanka stwierdziła: «Powiedział mi wszystko, co uczyniłam» , J 4,39. Taki był sens ich spotkania. Jezus oczywiście z pewnością był zadowolony ze szczerości tej kobiety, bo to jest pierwszy stopień do nawrócenia, ale to nie wszystko, co się tam wydarzyło. Wydarzyło się coś więcej.
Odnośnie Piotra, to pamiętam pewne słowa skierowane w jego stronę - Mt 16,23 - które również uszły twojej uwadze.
Słowa do Judasza zawierały w sobie upomnienie i wskazanie na nieszczerość jego intencji, jak i te o pocałunku, którym wydał Jezusa - Łk 22,48.
Pytanie, które usłyszał Szaweł, także było upomnieniem i wskazaniem na konkrete grzechy w jego życiu.
Nie wiem, dlaczego nie potrafisz tego dostrzec, czy raczej bronisz się przed dostrzeżeniem tego. Piszesz, że Bóg kocha człowieka. Tak jest, ale upomina również dlatego, że kocha. To jest również przejaw Jego troski, żebyśmy nie pozostali na wieczność w stanie, w którym sami się Jego Miłości pozbawiamy. Nawet względem Judasza miał taką troskę, czy raczej przede wszystkim względem niego.
Przed laty byłem na rekolekcjach, które prowadził znany na całym świecie rekolekcjonista, Redemptorysta o.Tom Forest, dyrektor Biura Nowej Ewangelizacji w Watykanie, przyjaciel Św.Jana Pawła II.
W pewnym momencie powiedział do nas, - Wszyscy macie Pismo Święte, znajdźcie więc proszę choć jedno złe słowo, które Jezus powiedział do grzesznika. Zrobił się szum, wszyscy szukali. Minęło około 10 minut i o.Tom pyta, - Kto znalazł? Nikt się nie odzywa, więc o.Tom mówi, - Nie znajdziecie, bo nie ma. - Jezus nigdy nie powiedział złego słowa do grzesznika. Owszem, mówił nawet ostre słowa, wziął nawet bat, jednak było to pod adresem "wielce świątobliwych ludzi uważanych powszechnie za bezgrzesznych". - Do grzesznika Jezus zawsze odnosił się z miłością. - Za grzeszników Jezus zgodził się cierpieć, poniżać, urągać, ... - Jezus wziął cały grzech świata na siebie i życie oddał. - To wszystko dla grzesznika, tak bardzo kocha.
- Jezus Zmartwychwstał, Jezus żyje.
- Czy to nie Zmartwychwstałego Jezusa mamy ludziom głosić? - Czy to nie w Jezusie Chrystusie mamy ludziom pokazywać wyzwolenie z grzechu?
Widać niektórzy wolą poprawiać Boga i mówią, - Pokażemy ci grzeszniku twój grzech !!! - Pokażemy ci co robisz, pokażemy ci gdzie twoje miejsce, ... - Będziemy ci pokazywać twoje grzechy i wykończymy cię. - Itd, itp, ...
Każdy grzech, to rana na naszym duchu. - Jak się czujesz jak zrobisz coś złego, nawet jak nikt nie widzi? - Co wtedy Boli?
Grzesznik, to człowiek straszliwie poraniony na duchu. - Czy takiego poranionego człowieka należy nawracać kijem napomnienia?
- Bóg z miłości stworzył świat i człowieka. - Przez miłość do końca także zbawił człowieka. - Z miłości odpuszcza także człowiekowi grzechy. - Jezus pochyla się nad grzesznikiem z miłością. - ...
- Ale my wiemy lepiej, trzeba pokazywać grzech. - Niech widzą co robią(jakby nie wiedzieli).
Szkoda że Jezus o tym nie wiedział, bo jak mówił o upominaniu brata, to w cztery oczy radził,...
Pamiętam, jak grałem rocka i robiłem źle, to przestałem chodzić do kościoła, bo nieustannie mnie straszono, - Bóg cię pokarze.
Doznałem szoku, kiedy pierwszy raz usłyszałem, - Bóg kocha cię takiego jaki jesteś. Nie dowierzałem, więc mówię, - Ale ja narobiłem wiele zła. Usłyszałem, - Jezus wziął na siebie twoje grzechy i zapłacił za nie. - Jezus powiedział do Św.s.Faustyny, że nawet największy grzech świata jest jak mała kropelka w oceanie Miłosierdzia Jego.
Brakuje słów po usłyszeniu tego, po tak ogromnej fali miłości Bożej. Nawróciłem się, wstąpiłem do Katolickiej Wspólnoty i od tego czasu pomagam ludziom. Wiele lat chodziłem do więzień z ciężkimi wyrokami i Jezus czynił tam cuda. Służę na rekolekcjach, na Kursach SNE, byłem na Misjach Świętych an Ukrainie. - To wszystko przez ludzi którzy wylali na mnie Miłość Bożą. Jestem codziennie na Eucharystii i przyjmuję Jezusa.
- Gdyby wtedy walono we mnie upominaniem, to by mnie zabiło. Zresztą sam już chciałem umrzeć, bo nie widziałem sensu życia. - To Jezus przez swoją miłość wlał we mnie całkiem nowe życie.
Mam, jak to się mówi, - Niewyparzoną gębę i czasami może za ostro piszę. - Jeżeli kogoś uraziłem, to przepraszam. Nigdy nie byłem dobry z polskiego, byłem dobry ze ścisłych. Na maturze jako wybrany zdawałem fizykę. Z dobrym pisaniem zawsze miałem kłopoty.
Jerzyk pisz i nie przejmuj się "malkontentami". Twój "bagaż doświadczeń" pozwala Ci spojrzeć na wiele spraw z szerszej peryspektywy a to na tym forum jest wyjątkiem a nie regułą.
I my cię Jerzyku takim jakim jesteś, ze swoją "niewyparzoną" gębą kochamy, bo jest w tobie jakiś zapał, jakaś siła co może tobie na nic, jeno czoło zdobi, lecz innych będzię gniotła niewidzialna aż ich grzesznych w aniołów przerobi.
"Billboardy z walącym po oczach hasłem "Konkubinat to grzech. Nie cudzołóż!" musiał wymyślić ktoś, kto kompletnie nie rozumie, że Ewangelia jest Dobrą (a nie złą) Nowiną"
Ewangelia jest dobrą nowiną, to niezaprzeczalna prawda, ale prawda jest taka że nie sposób głosić Ewangelii bez wyrazistości. Apostołowie byli bezkompromisowi w głoszeniu prawdy, bo w głoszeniu prawdy nie ma kompromisów, konkubinat to grzech, i koniec kropka. Wasza mowa ma być prosta, "tak, tak, nie nie, a co ponad to od złego pochodzi". Święty Paweł mówiąc do wierzących Koryntian że ich postępowanie jest gorsze od pogan, nazywał grzech grzechem, bez jakichś szatańskich prób zmazywania istoty grzechu. Grzech to grzech.
"Chrześcijaństwo z kolei nie jest jakimś opresyjnym systemem z nagrodami i karami, w którym musimy na wszystko sobie zasłużyć, a jak jesteśmy niegrzeczni, to zły Bóg się na nas wkurza i zaczyna się na nas mścić."
Według mojej skromnej oceny ten bilbord tylko w wyraźny sposób nazwał grzech grzechem. Gdzie tam jest mowa o boskiej zemście?.
"Jeżeli naprawdę nam na kimś zależy, najpierw powinniśmy próbować podzielić się z nim fundamentalną prawdą, która mówi, że Bóg go kocha za darmo, że wszystko jest mu dane z łaski, na nic nie musi sobie zasłużyć. Dopiero kiedy to do niego dotrze, pojawia się jakaś sensowna perspektywa zrozumienia, czym jest grzech."
Kościół na co dzień dzieli się fundamentalną prawdą że Bóg kocha za darmo. Jednocześnie mówiąc o bezgraniczne miłości Bożej, nie sposób nie mówić że grzech od Boga odsuwa. Nie od miłości Bożej, bo ona jest,była, i będzie, grzech odsuwa od samej istoty człowieka, bo każdy człowiek został powołany by zostać zbawiony.
Należy pamiętać, że Bóg bardzo kocha ludzi, ale też używa słowa "biada". I już Bogu kończy się cierpliwość, a Maryja poprzez objawienia robi co może, aby ludzie się opamiętali...
"Dlatego trzeba wiedzieć, co zrobić, by nikogo nawet niechcący nie zranić, nie wprowadzić w błąd. Niekiedy jedno słowo się liczy. Ważne jest, by niewłaściwym przekazem nie ukształtować w odbiorcy złego obrazu tego, o czym się mówi, ponieważ słuchacze mają zazwyczaj własne doświadczenia w tych kwestiach, nie zawsze pozytywne" - twierdzą doświadczenie doradcy rodzinni. Po tej akcji cała ich praca, delikatność idzie na marne... Słoń w składzie porcelany...
Czytając dyskusje na (podobno) katolickich portalach coraz bardziej widać, iż ta akcja bilbordowa ma sens.
Po pierwsze, bo pokazuje, jak wielu znalazło sobie doskonałe wymówki od głoszenia jasnej prawdy. Banialuki o tzw. miłosierdziu czy tzw. miłości nie są ani ewangelizacją, ani też nikogo nie nawrócą na drogę zbawienia.
Po drugie nie ma czegoś takiego, jak ewangelizacja bez mówienia o grzechu. Te współczesne pitu-pitu kończy się, gdy emocje opadają. Trzeba byś ślepym, aby nie widzieć korelacji pomiędzy współczesnym "ewangelizowaniem" a pustymi kościołami.
Po trzecie, najważniejsze. Sacrum przestrzeni publicznej. Nie można w tej przestrzeni mówić o grzechu, bo kogoś takie mówienie może urazić. Kogo?
W mojej ocenie wielu letnich katolików, którzy uważają się za tych dobrych, wspaniałych, pobożnych. Ale niestety pogan. Żadnego katolika publiczne nawiązanie do Dekalogu nigdy nie urazi.
TomaszL - masz całkowitą rację, banialuki o tzw. miłości nikogo jeszcze nie nawróciły. Przykładem może być działalność Jezusa - po tym swoim pitu-pitu wiadomo jak skończył. Na szczęście byli ludzie, którzy przestrzegali Prawa i Dekalogu. Słusznie wyeliminowali tego odstępcę i poganina.
Pan Jezus nie głosił "pitu-pitu". Pan Jezus wskazywał drogę, która prowadzi do zbawienia i przestrzegał przed niebezpieczeństwami, wynikającymi z porzucenia tej drogi, os6trzegał, d9o czego może prowadzić grzech. W kazaniu na górze były błogosławieństwa, były też "biada" Pan Jezus mówił zawsze i tylko Prawdę, nigdy nie oszukiwał ludzi, nigdy nie twierdził, że droga do zbawienia jest prosta, łatwa, że można żyć jak się chce. Zachęcam do lektury Pisma Świętego, zobaczycie, jak często Pan Jezus ostrzega przed konsekwencjami grzechu. Owszem, umarł za grzechy wszystkich ludzi, ale nam dał możliwość wyboru przyjęcia, lub odrzucenia Jego Ofiary.
Pan Jezus, zapytany, jakie jest największe przykazanie, wymienił w pierwszej kolejności przykazanie miłości względem Boga. Najpierw mamy miłować Pana Boga, z całego serca, umysłu, sił. A na czym polega miłość do Boga? "Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania." "Kto ma przykazania moje i zachowuje je, ten Mnie miłuje. Kto zaś Mnie miłuje, ten będzie umiłowany przez Ojca mego, a również Ja będę go miłował i objawię mu siebie." "Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej! Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości."
Kochać Boga, to przestrzegać Jego przykazań. Kto nie przestrzega przykazań, ten Bogu miłości nie okazuje. Pierwsze najważniejsze przykazanie mówi właśnie o miłości względem Boga. Dopiero potem Pan Jezus wymienił przykazanie miłości względem bliźniego "jak siebie samego". Jeśli celem i pragnieniem Twojego życia jest wieczne zbawienie, to okazywanie miłości bliźniemu będzie polegało w pierwszej kolejności na trosce o zbawienie bliźniego, a dopiero potem na trosce o ziemskie potrzeby.
"JacekNowak"
- Sam sobie zaprzeczasz.
- Wybiórczo i jedynie częściowo pokazujesz Słowa Jezusa.
- Bóg jest miłością.
1J 4:8 bt "Kto nie miłuje, nie zna Boga, bo Bóg jest miłością."
Nie wiem czy widzisz to:"Kto nie miłuje, nie zna Boga, bo Bóg jest miłością."
Pokazujesz tylko część wypowiedzi Jezusa o największym przykazaniu, czyli manipulujesz, wciskasz swój kit.
Aby zrozumieć o co chodzi, trzeba pokazać całą wypowiedź Jezusa.
"Największe przykazanie"
"Gdy faryzeusze dowiedzieli się, że zamknął usta saduceuszom, zebrali się razem, a jeden z nich, uczony w Prawie, zapytał Go, wystawiając Go na próbę: «Nauczycielu, które przykazanie w Prawie jest największe?» On mu odpowiedział: «Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy»" Mt.22;34-40.
Sens jest taki, że Miłość do Boga jest najważniejsza. Mamy Kochać Boga całym sobą, wszystkim co mamy, kim jesteśmy,...
Jedyne relacje z Bogiem, to relacje miłości, bo Bóg jest miłością.
Drugie podobne do niego, jak mówi Jezus, jest miłość do bliźniego.
- I tu jest warunek - "jak siebie samego".
Miłosne relacje z Bogiem uzdalniają nas do miłowania siebie.
- Bóg wylewa na nas swoją miłość.
Miłując siebie, jesteśmy zdolni do miłowania drugiego człowieka.
Nie muszą to być takie wielkie słowa, wystarczy "SZACUNEK", to taki rodzaj miłości.
- Jak nie szanuję siebie, to nie będę umiał szanować drugiego człowieka.
- Jak szanuję drugiego człowieka, to będę dla niego dobry i będę przestrzegał przykazania dotyczące bliźniego.
- Jak szanuję człowieka, to nie mówię o nim źle, nie okradnę go, nie będę zalecał się do jego żony, ...
Jezus mówi:
- "Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy»"
- Czyli wszystko, całe nasze życie, wszelkie relacje z Bogiem i między ludźmi.
- Nie potrafię zauważyć upominania w tych najważniejszych przykazaniach.
- Upominanie jest też formą miłości, jednak aby upomnieć, najpierw muszę pokazać temu człowiekowi, że mi na nim zależy, że jest ważny dla mnie, że robię to aby mu pomóc.
- PRAWDA BEZ MIŁOŚCI ZABIJA.
- Upominanie bez miłości szkodzi, a nawet zabija.
W rodzinach dysfunkcyjnych jest brak miłości,
- Kogo one wychowują?
- Upominanie jest tam na co dzień.
Wiem coś o tym, bo pomagam ludziom.
- Każda rzecz, niewłaściwie użyta szkodzi.
Bez jedzenia człowiek umrze, jednak obżarstwo zabija.
Jedyna rzecz, która nie szkodzi w nadmiarze, to miłość.
- Taka jaką pokazał Jezus.
- Taka jaką pokazuje Matka Jezusa, Maria.
A w naszych czasach,
- Św.Jan Paweł II.
- Bł.Matka Teresa
- ...
Wielu współczesnym "ewangelizatorom", szczególnie świeckim, pomyliły się role. Uważają się za ważnych, opowiadają o "miłości", o "miłosierdziu". Lecz sami, w swym nędznym ziemskim życiu dalecy są od postawy miłości i miłosierdzia. Takich "ewangelizatorów" wkurza krytyka, wkurza inne zdanie. Czują się atakowani czy niedoceniani. Powstaje więc pierwsze pytanie, czy oni wierzą i czynią tak jak głoszą, czy jedynie bajdurzą.
Miłość ewangeliczna jest radykalna postawą wobec świata. To nie jest ani przymilanie się, ani tolerancja wobec zła. Tym bardzie głosząc miłość ewangeliczną nie można przemilczeć "drobiazgu", czyli czym grozi odrzucenie Boga. Współcześnie wielu głosi jakąś miłość, która nie ma nic wspólnego z Ewangelią, za to ma wiele wspólnego z ruchami hipisów. I to jest właśnie to bardzo popularne pitu-pitu.
@Jerzyk - nie rozumiesz słowa miłość. Szczególnie w kontekście miłości do drugiego człowieka. Szczególnie, iż nie można realnie i faktycznie kochać drugiego człowieka, gdy nie kocha się najpierw Boga. A kochać Boga, to (niestety) zachowywać przykazania. Więc nie można mówić o miłości, gdy człowiek życiem zaprzecza przykazaniom. Owszem, może darzyć kogoś uczuciem miłości, ale to nie jest miłość w rozumieniu Ewangelii.
I oczywiście że szacunek to nie miłość.
Na koniec, skoro tak chwalisz się swoja miłością do bliźniego, czemu krzyczysz na forum używając Bolda.
Kiedy pierwszy raz dyskutowałem z Jerzykiem nie przypuszczałem jeszcze, że będzie mi trzeba stanąć po Jego stronie. No tak, ale to właśnie dyskusja pozwala nam poznać drugiego człowieka… I to jest tu fajne.
Zatem Panie TomaszuL!
Miłość Boga nie jest radykalna, coś Pan przesterował, ja w ogóle uważam, że nie ma miłości radykalnej, bo co to ma być? No chyba, że terroryści kochają radykalnie…
Nie da się zrozumieć słowa miłość, miłość czuje się sercem, tu nawet rozum zawodzi…
Ale Jezus naucza, że Boga kocha się całym sercem duszą i umysłem czyli rozumem! No to robi się jeszcze ciekawiej. To przykazanie jest powiązane z drugim gdzie kocha się bliźniego jak siebie samego. Ale rozumieć je należy tak, że jak nie kochasz siebie to i bliźniego nie da rady, nie mówiąc już o Bogu.
Bo co znaczy kochać sercem to wiadomo, ale co znaczy kochać umysłem? To już trochę trudniej, bo moim zdaniem umysł kocha Boga poznając jego myśl, jego zamierzenia. Tu mamy też odniesienie do duszy, ale co to oznacza? Dusza porusza ciałem, jest symbolem aktywności i zmysłów, które dostarczają rozumowi bodźców…
Kampania plakatowa jest skandaliczna przede wszystkim z powodu błędnego rozumienia, jakim grzechem jest konkubinat, bo grzechem cudzołóstwa być nie musi – już o tym pisałem! Pomijam masakrę psychologiczną.
Nie lubię się powtarzać, ale jeszcze raz napiszę, że jeśli w imieniu Episkopatu ktoś nieznający katolickiej etyki rozwiesza takie banery to jest to prowokacja. I sam odpowiem na polskie przysłowie anonima, że ten co powiesił plakaty jest chyba zepsutym jajkiem.
Miłość Boga do człowieka jest radykalna. Aż do oddania życia swego Syna za zło czynione dobrowolnie przez człowieka. Miłość człowieka do Boga (ta płynąca z ewangelicznego serca) również winna być radykalna i bezwarunkowa. Ten radykalizm miłości opisał dokładnie św. Paweł. Miłość nie szuka swego, nie wygasa...
Współcześnie wielu (tak jak i Ty) wiele pisze o miłości, ale to jest jakieś silenie się na wymyślanie pojęcia miłość od nowa. Piszesz o kochaniu sercem i umysłem, czyli nie rozumiesz ewangelicznego pojmowania serca, jako centrum człowieka. Mimowolnie za serce przyjmujesz dzisiejsze, uczuciowe jego rozumienie. I powstaje bełkot.
Kampania plakatowa jest bardzo dobra, w konkubinacie jest cudzołóstwo, bo nie ma współżycia z własną żoną/ własnym mężem.
Patrzeć oczami ST, tylko w jednym wypadku można mówić o braku cudzołóstwa - gdy w konkubinacie żyją, które nigdy wcześniej nie współżyły z inna osobą. Tyle, że wg. ST staja się małżeństwem. NT, czyli Prawo katolika przynosi jednak ważną "redefinicję", a właściwie rozszerzenie cudzołóstwa. Katoliccy twórcy plakatu mają racje.
I na koniec - jeśli masakrą psychologiczną nazywasz proste przypomnienie Prawdy, to czym dla Ciebie jest Biblia. Przecież nazwanie konkubinatu cudzołóstwem jest niczym w porównaniu do opisu radykalnego odrzucenia grzechów cudzołóstwa. Wyłupanie oka, odcięcie ręki, bo się pożąda w myśli, to jest dopiero masakra.
Jezus bardzo wyraźnie pokazuje miłość Ojca w przypowieści o "Marnotrawnym Synu" Łk.15;11-32.
- Ojciec z otwartymi ramionami przyjmuje grzesznego syna i cieszy się z jego powrotu.
- Jezus zaleca nawet miłość do nieprzyjaciół. Mt 5:44 bt "A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują,"
Łk 6:27 bt "Lecz powiadam wam, którzy słuchacie: Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą;"
- Jezus jasno i wyraźnie mówi o grzesznikach, Łk 15:7 bt "Powiadam wam: Tak samo w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia."
- Ten baner jedynie pokazuje grzech.
- Co załatwia pokazanie grzechu?
Jedynie to, że ktoś poczuje się lepiej, udając że coś robi.
- Jest to jedynie pewna forma oskarżania.
Powstaje pytanie,
- Kto oskarża?
Odpowiedź jest w Apokalipsie.
- "I usłyszałem donośny głos mówiący w niebie: «Teraz nastało zbawienie, potęga i królowanie Boga naszego i władza Jego Pomazańca, bo oskarżyciel braci naszych został strącony, ten, co dniem i nocą oskarża ich przed Bogiem naszym" Ap.12;10.
Szatan mówi do Boga,
- Zgrzeszyli, więc do mnie należą.
Ten baner pokazuje grzesznikom,
- Należycie do szatana.
- Czy o to chodzi w Świętym Jezusowym Kościele Katolickim?
Ps. Nie wymyśliłem to sam, słyszałem to na rekolekcjach.
- Dzisiejsza Ewangelia.
Mt 18,21-35
Piotr zbliżył się do Jezusa i zapytał: „Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy?”
Jezus mu odrzekł: „Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy.
Dlatego podobne jest królestwo niebieskie do króla, który chciał się rozliczyć ze swymi sługami. Gdy zaczął się rozliczać, przyprowadzono mu jednego, który mu był winien dziesięć tysięcy talentów. Ponieważ nie miał z czego ich oddać, pan kazał sprzedać go razem z żoną, dziećmi i całym jego mieniem, i tak dług oddać.
Wtedy sługa upadł przed nim i prosił go: «Panie, miej cierpliwość nade mną, a wszystko ci oddam». Pan ulitował się nad tym sługą, uwolnił go i dług mu darował.
Lecz gdy sługa ów wyszedł, spotkał jednego ze współsług, który mu był winien sto denarów. Chwycił go i zaczął dusić, mówiąc: «Oddaj, coś winien!» Jego współsługa upadł przed nim i prosił go: «Miej cierpliwość nade mną, a oddam tobie». On jednak nie chciał, lecz odszedł i wtrącił go do więzienia, dopóki nie odda długu.
Współsłudzy jego widząc, co się działo, bardzo się zasmucili. Poszli i opowiedzieli swemu panu wszystko, co zaszło.
Wtedy pan jego wezwał go przed siebie i rzekł mu: «Sługo niegodziwy, darowałem ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś. Czyż więc i ty nie powinieneś był ulitować się nad swym współsługa, jak ja ulitowałem się nad tobą?» I uniesiony gniewem pan jego kazał wydać go katom, dopóki mu całego długu nie odda.
Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu”.
tyle mówicie o miłości wobec grzeszników, a sami zachowujecie się, delikatnie mówiąc, nie w porządku. Jerzyk przypisuje diabelskie intencje autorom billbordu (w tym jak rozumiem Konferencji Episkopatu Polski), a Tatrzański zaklasyfikował niedawno pana Jakimowicza (wraz z całą wspólnotą charyzmatyczną) jako sekciarza, tylko dlatego, że ten ośmielił się przypomnieć, że Zbawienie jest darmowe. Panowie litości w tej Waszej miłości, bo grzeszników zmieciecie z drogi i nawet tego nie zauważycie.
Moje posty wiszą w GN i każdy może sprawdzić czy się z Pani opinią zgodzi. Tylko z tego powodu nie będę z Panią dyskutował. Zauważyła Pani zapewne, że w wielu sprawach z Jerzykiem się nie zgadzamy, ale jeśli uważam, że pisze prawdę to, czemu mam nie napisać, że się z nim zgadzam? Bo co? Jerzyk ma tu być chłopcem do bicia?
Pani przypisuje Jerzykowi i mnie „zmiatanie” grzeszników, a my tu piszemy coś dokładnie odwrotnego. Czy to uczciwe z Pani strony?
Ja występuję w obronie Kościoła dla „normalnych” nie ekstremalnych w swoich postawach ludzi, w taki kościół wierzę i mam ku temu powody w postaci osobistych doświadczeń i historii Kościoła. I powiem Pani na koniec, że obracam się w środowiskach czasami dalekich o lata świetlne od Kościoła, spotykam tam fajnych ludzi i wie Pani, że jest w teologii taki termin jak „anima naturaliter christiana”?
@Tatrzański - nie ma czegoś takiego, jak Kościół dla normalnych. Co najwyżej są letni (normalni jak nazywasz) katolicy. Tacy niezdecydowani jeszcze, co wybrać: świat, czy wiarę. Tacy, co Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek.
Bo widzą, iż poza Kościołem są fajni, nawet fajniejsi ludzie niż w Kościele.
Pisze Pan TomaszL niestety bzdury. Nie ma sprzeczności pomiędzy „światem“ i wiarą.
Nie mam pojęcia czy Pan ze wspólnoty, czy tylko w swoim imieniu, jeśli takiej postawy uczą Pana we wspólnocie to jest to fanatyzm albo sekta. Wie Pan mnie w szkole podstawowej cały czas wmawiano, że nie wolno być letnim, że trzeba płonąć… Ale to była szkoła im. Lenina!
W „letnim” kościele jest wiecej wiary niż się szanownemu Panu wydaje. Pisałem to już i powtórzę. Postawa „Bereza dla zbereźników”, jest postawą antyintelektualnego nurtu w Kościele i to musi budzić niepokój i troskę.
@Tatrzsński - "obys był zimny lub gorący" nie jest wymysłem jakiejś sekty czy nauczaniem Lenina i komunistów.
Letniość jest obrzydliwością, zresztą widać to po owocach letnich katolików. Katolików stojących pomiędzy sacrum i profanum i nie mogących się zdecydować co wybrać.
- "owieczko", ja jedynie naśladuję Jezusa.-
- Oddałem Jezusowi całe moje życie, jestem uczniem Jezusa.
Ja cały czas niie robię nic innego tylko tłumaczę że mamy naśladować Jezusa i tak jak to robił i tłumaczył Jezus (o najważniejszym przykazaniu) wszystko robić z miłością.
- Jeżeli człowiek tonie, a żyjący w grzechu tonie, to trzeba go ratować, a nie prawić mu morały.
- Czy to aż takie trudne?
- "Skrupulatni Przestrzegacze" Prawa, Bożego Prawa, zgodnie z Prawem skazali i zabili Jezusa Chrystusa.
- Tak to jest, jeżeli pomija się miłość w Prawie.
Jezus wyciągał ręka nawet do największych grzeszników.
- Kto dziś z przestrzegaczy prawa wpuściłby Szawła do Kościoła?
- Jezus uczynił z Szawła największego w dziejach świata ewangelizatora Pawła.
- Z celnika, któremu żaden pobożny Żyd nie podałby ręki, Jezus uczynił apostołem i ewangelistą.
Przeczytaj sobie co mówi doktor teologii, wykładowca na UŚ, wydziale Teologicznym, Aleksander Bańka
Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić.
Mt 5,17-19
Jezus powiedział do swoich uczniów:
„Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić. Zaprawdę bowiem powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni.
Ktokolwiek więc zniósłby jedno z tych przykazań, choćby najmniejsze, i uczyłby tak ludzi, ten będzie najmniejszy w królestwie niebieskim. A kto je wypełnia i uczy wypełniać, ten będzie wielki w królestwie niebieskim”.
Przestrzegając przed samowolnymi próbami znoszenia prawa, Jezus nie tylko wzywa swych uczniów do jego przestrzegania, ale zachęca także, aby nauczyć się je wypełniać. Owo wypełnianie nie polega jednak na mechanicznej realizacji jego przepisów, ale na takim ich odczytaniu, aby objawił się rządzący prawem duch. Zbyt często bowiem, niestety, zakładamy sztuczne maski usankcjonowanej przez prawo sprawiedliwości, a w głębi naszego jestestwa ukrywamy śmierć – wegetację, pustą i pozbawioną ducha. Tymczasem chodzi o to, aby kochać. Owszem, możemy kurczowo trzymać się litery prawa, karmiąc własne ego subiektywnym poczuciem moralnej poprawności, które często rodzi się w nas w chwili, gdy rozum sygnalizuje nam dobrze zrealizowany prawny obowiązek. Możemy jednak chcieć czegoś więcej i w obowiązek wprowadzić miłość, która jako jedyna ma moc przemienić ludzkie serce. I tego właśnie oczekuje od swych uczniów Jezus, choć nie jest to proste. Wszak od rozumu do serca wiedzie często bardzo długa droga.
zacznij więc pokazywać czynem, że kochasz tych ludzi, którzy są autorami tego billbordu (przypominam, że stoi za tym polski episkopat) i przestań obrażać ich przypisując im diabelskie intencje. Nie pomyślałeś o tym, że na chrzcie św. dostaliśmy do wypełnienia misję prorocką, która ma za zadanie m.in. przybliżać słowo Boże tym, którzy są go złaknieni. Słowo Boże, Boże ustawy są źródłem życia i mądrości. A jednym z uczynków miłosierdzia względem duszy jest: "grzesznych upominać", skorzystaj z tego napomnienia, podobnie jak ja i wszyscy grzesznicy (z episkopatem i autorami billbordu włącznie).
- "owieczko", dziękuję za uznanie, ale to nie ja. - Ja jestem za cieniutki.
Wszystko co pisałem, to Jezus, to Słowo Boże z Pisma Świętego. To co pisałem, rozumienie tego, pochodzi z rekolekcji prowadzonych przez wybitnych kapłanów rekolekcjonistów z Polski, jak i z zagranicy. Jestem w Wspólnocie ewangelizacyjnej, służę na rekolekcjach w Polsce i za granicą. Wysłuchałem i przeżyłem wiele rekolekcji rekolekcjonistów uznanych na całym świecie. Niektórzy byli przyjaciółmi Św.Jana Pawła II. Jako Papież wołał, - Niech zstąpi Duch Twój i odnowi ziemię, tę ziemię. - I stał się cud.
- A jakie cuda dzieją się po upominaniu? - Znasz Jakieś?
- Byłbym ci niezmiernie wdzięczny, gdybyś mi pokazała w którym miejscu kogoś obrażam?
Chyba że obrażaniem jest prawda. - Jezusa zabili za prawdę, bo się obrazili. - Jezus ich kochał.
Ty też robisz za boga(wiesz co ja myślę, co robię, itp.) i swoje odczucia przypisujesz mnie(że ja to robię).
- Szkoda że nie żyłaś w czasach Jezusa. Wyprostowałabyś Jezusa jak trzeba i wtedy Jezus nie musiałby umierać, wystarczyłoby aby upominał. Skoro tak bronisz, to załatw aby skreślono z PŚ, m/in takie wersety jak, - J 3:16 bt "Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne."
- Abo je zmieniono np. na, - "Tak bowiem Bóg upominał świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby upominał wszystkich grzeszników i aby przez to napominanie się nawrócili i zbawili".
Abo taki,
- 1J 4:11 bt "Umiłowani, jeśli Bóg tak nas umiłował, to i my winniśmy się wzajemnie miłować."
Aby zmieniono na; - Upominajmy się, upominajmy, bo to jest istota zbawienia, nie ma zbawienia bez upominania.
Myślę że potrafisz wymyśleć jeszcze lepsze, bo ja cieniutki jestem w tym względzie.
Jak widzę że niektóre moje wpisy, cytaty z PŚ(Słowa Jezusa), są pięknie ninusowane, - Pięknie tak być razem z Jezusem minusowanym.
- Pozdrawiam, niech cię Bóg błogosławi, owieczko. - Pobłogosław Panie Boże twórców tych bilbordów. - Błogosław Panie Boże każdego kogo to dotyczy.
Billboardy to naprawdę świetny pomysł! Od kiedy zawisły, już kilkadziesiąt związków konkubinackich zapisało się na nauki przedmałżeńskie i poszło do spowiedzi.
Kler nie posiada dzieci (a przynajmniej ich nie wychowuje) więc prawdopodobnie stąd wie najlepiej jakimi metodami wychować "niegrzeczne owieczki".
A to, że przemawia w imieniu Boga, to przecież prawo nadane od przeszło dwóch tysiącleci. Dobrze, że ma podłączoną stałą linię telekomunikacyjną z Bogiem, żeby móc konsultować swoje pomysły.
Tak to prawda, że głoszenie Dobrej Nowiny to głoszenie Miłości Bożej, ale Bóg daje na Dekalog właśnie z miłości. Żebyśmy wiedzieli co robić, by trafić do Nieba. Nie zostawia nas bez jakiejkolwiek wskazówki.
Ludzie, jeśli chcecie poznać Boga czyli Prawdę trzeba na początek zrobić 3 kroki :1.Wyznać, że jest się grzesznikiem.Wszystkie grzechy wyznać na kolanach, uniżyć się, pokutować, zaprzestać grzechu.2.Wyznać mu, że chcesz aby Jezus był Twoim Panem i oddajesz mu całego siebie aby On Cię prowadził, musisz go szukać czyli poznać go najpierw z kart Nowego Testamentu bo tam jest napisane jaki On jest, potem możesz pójść w Stary Testament, który w całości już zwiastuje od 1 ksiąg Jezusa, który przyjdzie oraz przede wszystkim pokazuje nam,że bez Jezusa nic nie jesteśmy w stanie zrobić aby zasłużyć sobie na zbawienie bo jesteśmy z natury i urodzenia grzeszni.3.Budować z Nim relację jak już się dowiemy jaki jest tzn.znaleźć społeczność gdzie będziemy budować z Jezusem relację i karmić się Słowem Bożym , modlić się, w domu też same czynności w większej ilości aby Bóg dał nam się poznać i objawić nam swoją wolę dla naszego życia i pomóc nam się rozwijać.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji,
w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu.
Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11.
Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w
Polityce prywatności.
Wojciech TeisterDODANE 05.03.2015AKTUALIZACJA 06.03.2015
Pismo tez mozna sobie tlumaczyc na wiele sposobow, najwazniejsze to odnalezc prawde.
A zaplata za grzech jest smierc, to wiemy z Pisma i te smierc poniosl za nas Zzbawiciel, wiec dziekujmy mu, ze nas od tej smierci juz uchronil.
Nie mamy sie o co lekac, jesli z Nim idziemy, ale mozemy zawsze wybrac smierc, bo Wolna Wole nam pozostawil.
Wiec ten billboard moze komus pomoc odnalezc prawde, przypomniec, ze jest Slowo Boze, ktore cos nam mowi, ale wybor nalezy do nas.
- Coś ci się pomyliło.
Na słowa Jezusa, Samarytanka odpowiedziała,
- Nie mam męża.
"A On jej odpowiedział: «Idź, zawołaj swego męża i wróć tutaj!» A kobieta odrzekła Mu na to: «Nie mam męża». Rzekł do niej Jezus: «Dobrze powiedziałaś: Nie mam męża. Miałaś bowiem pięciu mężów, a ten, którego masz teraz, nie jest twoim mężem. To powiedziałaś zgodnie z prawdą»" J.4;16-18.
Jezus nie powiedział do niej,
- Grzeszysz w konkubinacie.
Proszę nie wyrywać z kontekstu!
Primo: Dla Żyda - udowodnienie kobiecie, że żyje w konkubinacie, było równoznaczne z wyrokiem śmierci na nią - tyle kontekst historyczny.
A teraz kontekst wynikający z dalszego tekstu:
«Pójdźcie, zobaczcie człowieka, który mi powiedział WSZYSTKO, CO UCZYNIŁAM: Czyż On nie jest Mesjaszem?»"
Samarytanka najwyraźniej stanęła w prawdzie i PRAWDZIE. Chyba, że Pan Jerzyk zamierza dowodzić, że - mimo wszystko - po rozmowie z Jezusem Samarytanka wróciła do życia w konkubinacie, a te słowa nic dla niej nie znaczyły....
- Jezus niczego nie udowadniał, a pochwalił ją za szczerość, za prawdę.
Jezus pozwolił się opluwać, szydzić z siebie, policzkować, wyśmiewać, biczować, ...
- Z miłości do grzesznika, aby go wyzwolić z grzechu ofiarował siebie.
- Niestety ty tego nie widzisz, widzisz jedynie grzech.
- Grzech i już !!!
Tak robi szatan i ci co mu służą.
Proszę odnieść się ad meritum. Ad fantasmagoriam nie zamierzam się odnosić.
O czym do mnie piszesz, człowieku? Znam ten fragment Ewangelii, który zacytowałeś, bo do niego właśnie nawiązywałem. Sensu reszty słów nie rozumiem.
Dziś też Bóg dociera do dusz osobiście. Nie ma żadnej "metody ewangelizacyjnej" która zagwarantuje spotkanie osobiste. To zawsze się dzieje między duszą, a Bogiem. My możemy jedynie organizować takie miejsca i momenty dla spotkania. Plakat również może nim się stać.
- W którym miejscu Jezus wytyka Samarytance, że żyje w konkubinacie?
Ja widzę, że Jezus chwali ją za szczerość.
- "Rzekł do niej Jezus: «Dobrze powiedziałaś: Nie mam męża. Miałaś bowiem pięciu mężów, a ten, którego masz teraz, nie jest twoim mężem. To powiedziałaś zgodnie z prawdą»" J,4;17-18.
- Jezusowa miłość odmieniła jej życie i wielu ludzi.
Mnie zdaje się, że korupcja, kłamstwo, obmowa, złodziejstwo, obojętność na krzywdę bliźniego, bierność społeczna...
Komuś rzeczywiście zaszumiało w głowie. Ręce opadają.
Wybiórcza to jest Gazeta i tworzy rzeczywistość wybiórczą.
No dobrze teraz na poważnie. Jak się rozkrada Ojczyznę jak byli ubecy na najwyższych stanowiskach, jak młodzi nie mają perspektyw, to żyją w konkubinacie, bo nawet mieszkać gdzie nie mają... Bo jak mieć żonę i mieszkać u mamy???
Tak wiec usuwajcie przyczynę konkubinatów, a tą przyczyną jest gnijące społeczeństwo, pozbawione w życiu codziennym wszelkich hamulców, byle do koryta i z krzywdą dla innych.
Jak ktoś jest moralnie ustawiony "do pionu", to zarówno w jednej, jak i drugiej kwestii będzie postępował w sposób prawy. W najgorszym wypadku będzie wiedział, że postępuje źle - można być słabym i (BARDZO nisko) upadać, ale jednocześnie zdawać sobie z tego sprawę (tutaj polecam biografię Edith Piaff). Natomiast społeczeństwo zdemoralizowane - jak obecnie polskie - w dużej części (o ile nie jest zdemoralizowane do szczętu) zarówno w jednym, jak i drugim, wypadku idzie na rozmaite "kompromisy moralną" i przysłowiową "łatwiznę" i nie widzi tutaj problemu, co najwyżej - jak tutaj - będzie pohukiwać, ze ktoś mu burzy spokój.
Wybory podczas wyborów też nie biorą się znikąd, mamy tendencję głosować na ludzi naszych poglądów i naszego pokroju - to nie przypadek - tak u nas, jak i gdzie indziej.
Nawet w Prusiech, kiedy już dopuszczono tam rozwody, nauczycielem i sędzią nie mógł być NIGDY rozwodnik, bo władza pruska była jednak na tyle rozsądna, że wiedziała, ze taka osoba nie gwarantuje odpowiedniego poziomu moralnego.
Zgoda. Ale naprawę zaczynać należy od przyczyn demoralizacji tych najsłabszych.
Ja spotykam Polaków na emigracji, którzy chcieli się wyrwać z Polski bo wierzą w wartości i chcą nimi żyć. Spotykam też zwykłych cwaniaków i chamów, tych niestety bardzo często. I rozumiem, i przypominam sobie, z jakiego powodu tym pierwszym się nie udało w Polsce przebić i wyjechali.
Ja nie mówię, żem wybitny naukowiec, ale mój doktorat uzyskałem z wyróżnieniem i jestem autorem paru ważnych odkryć. Posiadam wykształcenie z zakresu nauk humanistycznych i technicznych, łącznie z doktoratem z tych drugich. To nie miało dla nikogo żadnego znaczenia, w Polsce nie mogłem robić tego co powinienem. Nigdy też walcząc o sprawiedliwość nie uzyskałem wystarczającego wsparcia, a prowadząc firmę musiałem pracować, jako trzeci czasem czwarty w rzędzie podwykonawca. Przez dziesięć lat nie wygrałem ostatecznie, żadnego przetargu, mimo najnowocześniejszych technologii i świetnej kadry w firmie. Jak się postawiłem, to mój telefon milczał i czułem się jak trędowaty, „co z koniem się będziesz kopał” - słyszałem często. Pamiętam jak proboszcz kościoła w pewnym mieście na południu Polski przechwalał się, że co to za firma, której prezes jeździ Skodą, bo nawet on, ma Mercola, odpowiedziałem mu, że w mojej firmie nie ma prezesów i wszyscy pracują razem, a „prezes” to normalny „robotnik”. Powiedziałem też, że mój "mercol" jest w wypłatach dla moich ludzi, moich pracowników, bo oni pozwalają mi jeździć Skodą - zresztą bardzo dobrą i więcej mi nie potrzeba... Temu pozostałem wierny do dziś i w moim garażu może trochę nowsza, ale Skoda.
Jak widzę ten baner o konkubinacie to nie wiem czy płakać czy śmiać się… No ale grzech, oj grzech.
Komara przecedzacie… Czy jakoś tak. Chyba przestanę tu pisać, bo widzę, że to nie ma sensu. Ryba psuje się zawsze od głowy.
Boże widzisz i nie grzmisz? Muszę to wszystko dobrze przemodlić…
Pozdrawiam
dla Ciebie cudzołóstwo to komar, dla innych może być wielbłądem, albo i wielorybem.
Owieczko!
Pani jak zwykle swoje. Mój post to nie o cudzołóstwie, tylko idiotycznych sposobach ewangelizacyjnych i bierności wobec zła. Wobec braku perspektyw w Polsce, które powodują problem niechęci do zakładania rodzin… O oderwaniu duszpasterzy od rzeczywistości.
I tym, że na banerze powinien widnieć podpis Prymasa - to ewangelizacja na miarę naszych możliwości.
Słabość Kościoła jest już politowania godna, kiedy można przepchać w Sejmie wszystko, a na ulicach banery o konkubinacie...
No zapomniałem, są jeszcze nowe ruchy ewangelizacyjne wychowujące na fanatyków. Tylko, że fanatyk nigdy nie będzie normalnym członkiem zrównoważonej społeczności, to wie każdy psycholog, a nawet każdy student po dwusemestralnym kursie psychologii.
Ja chyba zapiszę się do „Ekstremalna droga krzyżowa”, opis ekstremalnego księdza na ich stronie internetowej, przypadł mi do gustu. A ja się dziwiłem, że tu gdzie mieszkam niektórzy kupują sobie pejcze i płacą za oglądanie „Fifty shades of Grey”. Od tego bólu, a raczej bulu nie ma chyba ucieczki.
Wszystko to pachnie jakimś apokaliptycznym chaosem i niszczeniem wszystkiego, co normalizowało przez lata funkcjonowanie społeczeństw.
Ten baner uzmysłowił mi z jakiego powodu pojawiają i są w Polsce promowane wszelkie wspólnoty, z którymi tu starałem się dyskutować, po prostu taki jest kurs polskiego kościoła.
Jeśli więc biskupi biorą za to odpowiedzialność i to popierają, a może sami nie mają nic do zaproponowania, to niech się to dzieje. Szkoda pisać i jak popularnie mawia się w Polsce, „z koniem się nie będziesz kopać”, ale ja nie lubię tego powiedzenia.
Wiem, że można go ujeździć, tego jestem pewien, tylko potrzeba tęgiego bata i munsztuku, bo to narowisty koń i dawno nie widział dyscypliny. Tylko kto go porządnie wysmaga?
A najlepiej to widać właśnie z tej wypowiedzi. Biskupów Pan krytykuje bez podstaw, wspólnoty też. W ten sposób daleko nie zajdziemy:(
Jak mówi polskie przysłowie: jajko mądrzejsze od kury rychło się zepsuje.
Ten kto powiesił w imieniu Episkopatu te banery to w rozumieniu anonima kura czy jajko?
Powtórzę, to jest "rzeczywistość wybiórcza". Równie dobrze można by przepołowić tablicę z przykazaniami i powiedzieć, na te zwracajcie uwagę, bo są ważne, a te inne - to tak tylko przy okazji. Po prostu absurd.
Albo leczymy kompleksowo, albo działamy na zasadzie: wyleczymy pana z trądu, ale jeśli zejdzie pan na cholerę to już nie nasza rzecz.
Tu nie chodzi o to czy to grzech czy nie. Ja nie o tym dyskutowałem. Chodzi o zejście na ziemię z obłoków, w których ktoś się zabujał i wyczucie potrzeb ludzi. Czy pojawią się banery z wołaniem o sprawiedliwość?
Ale jeśli już o grzechu…
Ja wychowany na Katolickiej etyce wychowawczej J. Woronieckiego (może stary ale jary), rozróżniam konkubinat (wolną miłość) od cudzołóstwa. Nie zawsze, bowiem życie w konkubinacie jest cudzołóstwem! Odnieść to można też do Kazania na Górze i rozmowy Chrystusa z Faryzeuszami. Postawa Jezusa jest tu jednoznaczna, każda więcej niż jedna, każdy więcej niż jeden to cudzołóstwo.
Ale zakładać można, że w konkubinatach ludzie pozostają sobie wierni i są sobie jedyni, bo nigdy nie mieli nikogo wcześniej. Ja znam takie przypadki. Taki konkubinat należy doprowadzić do ołtarza, ale nie strachem i nie mobbingiem, a miłością. I znam takich księży, co potrafili prowadzić takich zabłąkanych i wiem, że ich małżeństwa pozostają niecudzołożne tzn. nigdy nie mieli nikogo po za sobą. Ludzie ci dzisiaj pozostają też wiernymi sługami Chrystusa.
W tym sensie banery są jeszcze bardziej szkodliwe, bo zamiast wziąć takie związki pod czułe objęcia Kościoła jedynie piętnują tych ludzi. Wprowadzają też zamieszanie, bo konkubinat nie równa się cudzołóstwu! To grzech przeciw czystości, w przypadku cudzołóstwa mamy jeszcze dodatkowo grzech przeciw bliźniemu, sprawiedliwości, małżeństwu…
Cudzołóstwo w surowym rozumieniu Jezusa uprawnia do oddalenia małżonka (Mt5, 32;19,9)
Banery i nowe hard corrowe metody ewangelizacyjne ukazują jakiś rodzaj aberracji. Ja nie wiem czy jest jeszcze propozycja dla zwykłych nie ekstremalnych w wierze ludzi. Wszak jak się poczyta, co proponują te wspólnoty, to nie jest to droga harmonijnego rozwoju w nowoczesnym społeczeństwie.
- To wszystko przez Jezusa.
Największe przykazanie to MIŁOŚĆ.
Mt.22;36-40 bt "«Nauczycielu, które przykazanie w Prawie jest największe?» On mu odpowiedział: «Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy»"
J 15:13 bt "Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich."
- O grzesznikach,
Mk 2:17 bt "Jezus, usłyszawszy to, rzekł do nich: Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem, aby powołać sprawiedliwych, ale grzeszników."
- Jak widać, wielu lubi poprawiać Jezusa.
- Oj lubi, oj lubi, ...
- Poplątanie z pomieszaniem.
- Ja mówię o grzesznikach, bo o grzeszników tu chodzi.
- "Groby pobielane ...", to do najbardziej bezgrzesznych(za takich powszechnie uważanych) przywódców, nauczycieli, ...
- Masz zwidy.
- Gdzie ja napisałem, że moim zdaniem byli bezgrzeszni?
- Proszę nie wmawiaj mi twoich wymyśleń.
- Ja napisałem wyraźnie o co mi chodzi.
- Wystarczy przeczytać.
- Proszę ...
Owszem, Pan Jezus powiedział, że największym przykazaniem jest przykazanie miłości Boga i bliźniego. Najpierw Pana Boga, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą, potem bliźniego, jak siebie samego.
Ale ten sam Pan Jezus powiedział do cudzołożnicy "Idź, a od tej chwili już nie grzesz." Bo cudzołóstwo jest grzechem i przykazania miłości tego nie zmieniają. To, że przykazanie miłości jest przykazaniem największym nie oznacza, że jest przykazaniem jedynym.
A czym jest miłość? Czy miłość wyraża się w myśleniu "kocham cię, więc nie obchodzi mnie co robisz i nie wtrącam się do twego życia", czy też bardziej wyrazem miłości jest myślenie "kocham cię, więc chcę twojego dobra, dlatego ostrzegam cię przed złem"?
Przykazanie miłości względem bliźniego "będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego". Czy sobie samemu życzę życie w ciągłym grzechu?
Poprawianie Pana Jezusa. Pan Jezus, gdy chodził po świecie, nie ograniczał się do wołania na prawo i lewo "ludzie, kocham was, kocham cię, i cię, i cię." Pan Jezus, nie przestając nas kochać, ostrzegał nas przed grzechem, a czasami nawet dość ostro nas strofował. Uzdrowionemu w szabat Pan Jezus powiedział "Oto wyzdrowiałeś. Nie grzesz już więcej, aby ci się coś gorszego nie przydarzyło." Powiedział to z miłości, bo miłość nie chce niczyjej krzywdy, a grzech nie prowadzi do niczego dobrego. Ostrzeganie przed grzechem jest właśnie realizacja przykazania miłości.
Ograniczanie nauczania Pana Jezusa wyłącznie do przykazania miłości bliźniego w oderwaniu od innych Jego słów i pouczeń może prowadzić do lekceważenia grzechu, do nieprzejmowania się grzechem, a w rezultacie do kroczenia tą przestronną drogą, która prowadzi do zguby. A droga do życia jest ciasna, nie oszukujmy się.
- Jezus wiedział że Piotr jest grzesznikiem, że będzie Go ustawiał, że się Go zaprze trzy razy.
- Celnika którym wszyscy jawnie gardzili powołał na apostoła.
- O Judaszu też wiedział.
- O każdym grzeszniku wszystko wiedział.
- Może skrytykujecie, zminusujecie Jezusa, że mimo iż wiedział, powołał Piotra na pierwszego...
- Że zadawał się z grzesznikami, jadł z nimi, uzdrawiał, że cierpiał za grzeszników, ...
- Że życie za grzeszników oddał.
- No dalej minusujcie Jezusa, krytykujcie, ...
- Należy się Jezusowi, za zadawanie się z grzesznikami, oj należy ...
- Ja też jestem grzesznikiem, dlatego trzymam się Jezusa, oddałem Jezusowi całe moje życie.
- Codziennie jestem na Eucharystii i przyjmuję Jezusa.
Tak "najważniejsze przykazanie to miłość". Ale niech Pan nie udaje, że nie wie, o co chodzi. Tu nie chodzi o uczucia i pobłażliwość dla grzechu. Tu chodzi o zbawienie, czyli bycie z Bogiem, bo Bog jest Miłością.Żeby człowiek mógł żyć miłością, Pan Bóg dał mu przykazania.
Św. Jan ewangelista, największy specjalista od Miłości ST i NT, pisze tak:
"W odpowiedzi rzekł do niego Jezus: «Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do niego, i będziemy u niego przebywać. Kto Mnie nie miłuje, ten nie zachowuje słów moich. A nauka, którą słyszycie, nie jest moja, ale Tego, który Mnie posłał, Ojca." [J 14, 23 - 24].
Czyli nie ma Miłosci bez zachowywania przykazań! Bo grzech jest drogą do potępienia, a nie do Boga. A człowiek ma wolną wolę i może wybierać.
A na Sądzie Jezus wypowie takie słowa:
"Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości!" [Mt. 7, 23].
Czyli miłość nie wyklucza kary i to ognia piekielnego, który nigdy nie gaśnie. Ale kto odrzuca przykazania, ten tak naprawdę odrzuca Miłość czyli Boga samego.
- Nie wiem jak u ciebie z czytaniem, bo ze zrozumieniem, nie bardzo.
Sam cytujesz:
- "Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę.."
Sam Jezus mówi, że najważniejsza jest miłość.
Człowiek, którzy grzeszy, nie zna Jezusa, czyli nie ma miłości, bo Bóg jest miłością.
- "Kto Mnie nie miłuje, ten nie zachowuje słów moich"
- Sam to piszesz i nie wiesz co piszesz.
Jak więc sam piszesz, człowiek aby dobrze robić, potrzebuje miłości Bożej, której od nas oczekuje.
- Jezus przez nas chce ją dawać.
- Jezus przyszedł zbawić grzeszników.
- Jezus wszystko co robi, robi z miłością, bo sam jest miłością.
- Zastanów się.
- J 15:13 bt "Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich."
- Wszyscy byli grzeszni, a Jezus nazywa ich przyjaciółmi.
Może i konkubinat nie jest "największym moralnym problemem w Polsce", ale kto nie potrafi być wierny w drobnych, to podobno z wielkimi też sobie nie poradzi.
A konkubinat stał się ostatni sporym problemem, bo coraz częściej dotyka tych, którzy nie mają przeszkód, żeby przyjąć sakrament małżeństwa, ale zakładką sobie rodzinę "na próbę"
- W jakiego Boga Pan wierzy?
- Chyba nie w tego jakiego pokazał nam Jezus Chrystus, Ojca nieskończonej MIŁOŚCI.
J 3:16 bt "Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne."
- Dlaczego oskarża pan Boga o strzelanie w stopę?
Co prawda to pytanie, ale ...
Najlepiej, jak grzesznik woła na drugiego grzesznika,
- Ty grzeszniku !!!
- No chyba że jesteście bez grzechu, to przepraszam.
- Skoro tak rzucacie kamieniami.
- Minus to też kamień?
A może jakiś ranking,
- Kto jest większym grzesznikiem?
- No kto ???
J 8:7 bt "A kiedy w dalszym ciągu Go pytali, podniósł się i rzekł do nich: Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci w nią kamieniem."
- Ja niestety jestem grzesznikiem, rzucać nie mogę.
- Jezus mnie jednak wykupił.
Jeśli tak, to taki ksiądz katecheta, uczący dzieci dziesięciorga przykazań Bożych, porządnie się musi namachać. A jak jeszcze dołoży przykazania kościelne, jak jeszcze siedem grzechów głównych... oj, chyba księżmi powinni zostawać jedynie atleci.
Rzucanie kamieniem, ukamienowanie. Jeśliby cudzołożnicę ukamienowano, nie miałaby okazji już więcej ani grzeszyć, ani nie grzeszyć. Kamienowanie oznaczało pozbawienie ziemskiego życia.
Przypomnienie współbraciom w wierze, że jakiś uczynek jest grzechem, nie ma nic wspólnego z kamienowaniem, bo po takim przypomnieniu nasz współbrat nie traci życia, nie traci szansy na poprawę życia. Wszyscy jesteśmy grzeszni, ale to nie znaczy, że mamy przymykać oczy na błędy innych. Bracia powinni się nawzajem upominać, nawzajem dbać o siebie, bo jest to wyrazem braterskiej miłości. My jesteśmy braćmi w wierze i upominanie naszych błądzących braci jest naszym chrześcijańskim obowiązkiem. Nie można być obojętnym, jeśli nasz brat kroczy do zguby. Tak, grzesznik ma napominać drugiego grzesznika. Każdy ma wolną wolę i jeśli nas brat nie usłucha nie możemy go do niczego zmusić. Jednak nasza obojętność na grzech naszego brata, to współudział w grzechu.
Nie wiem, jaki diabeł wielu katolikom podszepnął, że upomnienie grzesznika jest równoznaczne z rzuceniem w niego kamieniem? Bo to szatańska sztuczka, zło przedstawiać jako dobro, a dobro przebierać za zło.
- No coś podobnego, cy chcesz powiedzieć że Jezus mówił przypowieść o "Miłosiernym Ojcu", lub jak wolisz "Marnotrawnym synu", nie był świadom co mówi?
- Ojciec cały czas czekał na syna, na grzesznego syna.
- Wyglądał go.
"...A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go." Łk.15;20.
A ty byś wolał,
- I w pysk, i w pysk, temu grzesznikowi należało się.
Mało tego, Ojciec mimo że syn przyznał się do grzechu, powiedział,
- "Przynieście szybko najlepszą szatę i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi! Przyprowadźcie utuczone cielę i zabijcie: będziemy ucztować i bawić się, ponieważ ten mój syn był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się". I zaczęli się bawić" Łk.15;22-24.
- A może żyjesz jak niewolnik, jak starszy brat, który mógł korzystać z wszystkiego, a skupił się jedynie na oskarżaniu, na obrażaniu?
- Tylko nie pisz, że Jezus był pod wpływem i nie wiedział co mówi.
Ty i tacy jak ty wolą do topiącego się człowieka, zamiast ratować, to wołać,
- I widzisz coś narobił?
- A nie mówiłem ci?
- A nie ostrzegałem?
- ... ?
- Ty grzeszniku jeden !!!
- Ty, ty, ty !!!
Co Ty tak z tą przemocą? Czy ja gdzieś piszę, że mamy innych sądzić, albo, co gorsza, karać? Od sądzenia jest Pan Bóg, Sędzia sprawiedliwy.
Przypominam, że temat ten ani nie dotyczy zabijania, ani bicia. Powodem tej dyskusji jest billboard z napisem "nie cudzołóż". Nie wiem, czy jestem wyjątkiem, ale ja po jego obejrzeniu wcale nie czuję się zbity po pysku. A mnie to przykazanie też dotyczy. Ktoś może powiedzieć, że nie czuję się zbity, bo ja akurat żyję z małżeństwie sakramentalnym. Ale, jak sam pisałeś, wszyscy jesteśmy grzesznikami, ja swoje grzechy niestety też mam na sumieniu. I mogę zapewnić, że gdyby ukazał się billboard ostrzegający przed grzechem, który mnie dotyczy, wcale nie czułbym się zbity po pysku.
Człowieku, o czym Ty piszesz? Tu nikt nikogo nie bije. Życie w konkubinacie jest grzechem, ale widocznie niektórzy katolicy o tym zapomnieli, lub to lekceważą, dlatego warto im o tym przypomnieć. Owszem, nie mamy potępiać grzeszników, ale czekać na ich nawrócenie. Tak właśnie, jak miłosierny ojciec z przypowieści, który czekał, i się doczekał. I kazał zrobić ucztę nie z tego powodu, że syn zbłądził, ale dlatego, że się nawrócił, że "był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się". To jest powodem radości- powrót grzesznika, a nie trwanie w grzechu.
Nikogo nie chcę karać ani nikogo sądzić, skąd wniosek, że kogoś chcę bić po pysku???
Tak na marginesie:
Rozumiem, że Dekalog jest - Pana zdaniem - nieaktualny? Pytam, bo mam - mimo wszystko - odrobinę nadziei, że jednak się mylę.
Już napisałem co Jezus powiedział o Dekalogu,
- Ja jestem uczniem Jezusa i tak samo myślę.
Mt.22;36-40 bt "«Nauczycielu, które przykazanie w Prawie jest największe?» On mu odpowiedział: «Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy»"
- Całe Prawo(Dekalog) i Prorocy.
Pamiętam jak kiedyś usłyszałem że Pan Jezus był pierwszym hippisem na ziemi, ów mówca po prostu przefiltrował wszystko co powiedział Jezus, zostawiając tylko te miłe dla nas informacje.
Ileż to razy słyszałem będąc ateistą ,,Jezus Cię kocha'', szczerze to jakoś tego nie czułem, wiarygodność tego hasła dla mnie była pusta, czysty slogan reklamowy ,,najaranych jakims zielskiem chrześcijan'' Dopóki słyszałem że Jezus mnie kocha , to jedyne co uzyskiwałem kolejny argument aby żyć jak żyłem bez Boga. Dopiero terapia szokowa która była z pewnością Bożą interwencją uratowała mnie od zguby. Owszem zanim ,,zobaczyłem'' Jezusa który mi przebacza i zaprasza do życia w inny sposób trzymając mnie mocno za rękę, musiałem doświadczyć wcześniej surowego Boga Ojca.
- Wybacz, jaśniej nie potrafię, nie potrafię dostosować się do twojego poziomu.
- Przepraszam.
Do Jerzyka!
Proszę Pana wielokrotnie różni dyskutanci prosili Pana o zachowanie kultury. Nigdy nie przyznał się Pan do jakiej wspólnoty Pan należy, bo to wstyd dla tej wspólnoty, tego jestem pewien.
Powtarzam, my tu wszyscy - nawet z Magikiem ostro dyskutujemy, ale jako ludzie bardzo się szanujemy i dotyczy to wszystkich uczestników tego forum. Można a nawet trzeba ostro, ale tak, aby po wymianie zdań można było wypić razem piwo...
Pana nikt tutaj nie obraża i proszę też bez pyskówek. Pisze Pan czasem ciekawe rzeczy, ale czuję, że miota Panem niezbyt przyjemny duch, to uniemożliwia branie Pana na serio. Jeśli potrzebuje Pan pomocy proszę napisać na prywatną skrzynkę.
"Nie cudzołóż" to jest cytat z Boga Ojca. Jezus nie przyszedł znieść prawa, tylko je właściwie ustawił.
Bardzo się cieszę, że słowo Boga będę mogła przeczytać na ulicy i nie jest to zła nowina jak sugeruje to pan Żyłka. W Ewangelii czyli Dobrej Nowinie jest zawarty przekaz, że Jezus oddał życie z miłości do nas, wykupił nas od śmierci, która jest konsekwencją naszych grzechów i dzięki Niemu będziemy mogli cieszyć się życiem w królestwie niebieskim. Przy założeniu oczywiście, że przyjmiemy darmowe miłosierdzie Boga i będziemy współpracować z łaską.
- Czy dzieci wychowujesz przez ciągłe upominanie?
- Czy upominania najbardziej potrzebują?
- Czy jak ktoś wpadł pod samochód(grzesznik, pijany), to zamiast pomagać upominasz go, - Po coś tam wlazł?
- Hmmm?
Ten argument Pana Jerzyka jest całkiem ciekawy. Mnie on przekonuje, bo jestem rodzicem.
Druga sprawa, którą widzę to to że banery te mogą być rozumiane szczególnie przez małe wiejskie społeczności jako zachęcenie do piętnowania ludzi żyjących w konkubinacie. Też nie wychowuje się dzieci przez piętnowanie...
Dorośli zaś na pewno nie nawrócą się w sercu ze strachu lub mobbingu.
jestem rodzicem i wiele lat zajmowałam się dziećmi w przedszkolu. Jasne określanie dobra i zła i upomnienie w odpowiednim czasie i w odpowiedni sposób to stały i dość trudny element wychowania.
Sama też jestem upominana i może komuś na początku mam to za złe, bo gra we mnie urażona duma, ale potem z reguły jestem wdzięczna. Oczywiście zdanie "masz kłopoty z myśleniem, albo: masz zwidy" to nie upominanie tylko ośmieszanie. Pozdrawiam.
@owieczka
Ja także przez kilka lat pracowałam z dziećmi przedszkolnymi i zgadzam się w zupełności. Dodam jeszcze, że "jasne określanie dobra i zła i upomnienie w odpowiednim czasie i w odpowiedni sposób" są niezbędne w procesie wychowania. Bez tego w zasadzie nie ma wychowania.
Trochę ciężko napisane, ale jak kto kumaty to zrozumie. Tam po śmierci nie będzie wymigiwania, wykręcania i podśmiechiwania. Będzie cała prawda. Pozdrawiam
W świątyni, to Jezus ustawiał bezgrzesznych przywódców Narodu Wybranego.
- Grzeszników powołał na uczniów, na apostołów.
- Za grzeszników, Jezus oddał życie.
Czy finałem uratowania Marii Magdaleny przed kamienowaniem nie było upomnienie? Krótkie , proste, dosadne, nie dające żadnych wątpliwości.
Mam wrażenie, że Żyłka i, trzeba to powiedzieć, dzisiaj bardzo wielu innych w Kościele, uważają się za korektorów Pana Boga. Może tego nie przyznają wprost, może nawet nie przed samymi sobą, ale tak jest.
W związku z tym "naprawiają ten Błąd" jak mogą, twierdząc, że Kościół ma głosić "dobrą nowinę", a nie np. "straszyć piekłem", że przykazania to tylko taki ideał nie związany z praktyką życia, a miłość i miłosierdzie Boże polega na spełnianiu życzeń i wybaczaniu, czy ktoś pragnie wybaczenia i poprawy, czy nie.
Są to jednak poglądy zupełnie błędne. I tutaj się z red. Teisterem właśnie nie zgadzam, bo tezy Żyłki i jemu podobnych są tak naprawdę karykaturą Dobrej Nowiny i Ewangelii. To nawet nie jest pół prawdy. To jest całe kłamstwo. Dobra Nowina jest taka, że z dzięki Chrystusowi, grzechy mogą nam być odpuszczone. Z Chrystusem możemy przezwyciężyć grzech, jego konsekwencje, szatana, i zostać zbawieni. Ale Bóg nie zbawia nas bez nas. Jak ktoś sam wybiera grzech, a więc i szatana, to Bóg ten wybór szanuje ... ze wszystkimi konsekwencjami.
Ot, na przykład: a ja wam powiadam, kto pożądliwie spojrzy na kobietę JUŻ DOPUŚCIŁ SIĘ Z NIĄ CUDZOŁÓSTWA. A to jak wiemy z dekalogu - grzech.
Tak więc konkubinat to są Himalaje grzechu i żadne zaklęcia o "dobrej nowinie" nic tu nie pomogą jako że nasz Pan powiadał o kamieniu młyńskim u szyi, o mieczu, o ogniu itd.
Co ci ludzie czytają? Lutra wedle nakazu Marksa?
Tacy "ewangelicy" na zachodzie widzicie - głoszą coraz "dobrzejszą" nowinę (niedługo zoofile doświadczą ich dobroci) i coraz większa pustka w zborach...
Rodzina jest darem a akcja zorganizowana jest przez rodziny i jest ok.
Jakże często bywa tak, że ci, co nic nie robią, mają pretensje do tych, co coś robią, o to, że robią akurat to co robią, a nie to, czego chcieliby ci, co nic nie robią.
Po pierwsze, Wielki Post to taki czas, kiedy wypada "walić po oczach".
Po drugie - w naszym kraju głoszenie Ewangelii to nie nawracanie pogan z dżungli, tylko nauczanie członków narodu, który jest chrześcijański od tysiąca lat. Nie ma żadnych powodów aby się cackać, żeby kogoś zupełnie nieświadomego w czym rzecz, nie urazić.
Dlatego wydaje mi się, że bilbordy nie służą ewangelizacji, a raczej katechizacji. Są skierowane już do tych, którzy spotkali Jezusa na swojej drodze, a nie do tych, którzy są jeszcze od niego daleko.
@Paladyn
1) Czy człowiek ochrzczony, który następnie został przygotowany do I Komunii Świętej i przyjął ją, oraz uczestniczył w wieloletniej szkolnej katechizacji, a nawet przyjął sakrament Bierzmowania, spotkał Jezusa - czy nie? Czy dzieci pierwszokomunijne spotkały Jezusa - czy nie? Czy Jezus jest obecny w Komunii Św. - czy nie?
2) Świadkowie Jehowy - jak sama nazwa wskazuje - są świadkami. Czy przez kontakt z nimi spotyka się Jezusa?
Moje nawrócenie też nastąpiło po osobistym spotkaniu i doświadczeniu Chrystusa podczas rekolekcji mimo iż wcześniej byłem lektorem w Kościele (co tak na prawdę nie miało wpływu na to jak żyłem).
Ad 2) Świadkowie Jehowy są teoretykami, a nie świadkami. Zapytaj przeciętnego członka tej sekty o jego relację z Bogiem i wpływ Jezusa na jego życie. Zapewniam cię, że wpadnie w konsternację (to jest moje doświadczenie rozmów z nimi w trakcie różnych ewangelizacji).
Wydaje mi się, że autorzy akcji nie bardzo wiedzieli jaki jest jej cel, ani do kogo powinna być skierowana. Bo na tych, których chcieli przestrzec przed grzechem, zadziałało wręcz odpychająco (od Kościoła). Chyba nie tędy droga do ich serc.
@Paladyn
1) "...wyraźnym obrazem tego jest tak zwany "sakrament wyjścia"..."
Znam Księgę Wyjścia, ale nie znam "sakramentu wyjścia". W Księdze Wyjścia Izraelici, prowadzeni przez Boga, wyszli wychodzi?skąd i kto z Egiptu. A w "sakramencie wyjścia" -
2) "...wcześniej byłem lektorem w Kościele (co tak naprawdę nie miało wpływu na to jak żyłem) "
Byłeś lektorem, a zatem miałeś kontakt z żywym słowem Bożym. Wiara rodzi się ze słuchania. Zatem nie słuchałeś tego, co czytałeś. Bóg jest obecny w swoim słowie. To Ty byłeś nieobecny.
3) "Moje nawrócenie też nastąpiło po osobistym spotkaniu i doświadczeniu Chrystusa podczas rekolekcji..."
Powiedz zatem, jakie to były rekolekcje, skoro miały większą moc, niż słowo Boże.
Ad 1) Już śpieszę z wyjaśnieniem. Sakramentem wyjścia nazywa się potocznie sakrament bierzmowania, ponieważ dla wielu młodych jest to ostatni moment regularnej obecności w Kościele, stąd "wyjścia" - czyli wyjścia z Kościoła.
Ad 2) Proszę cię, abyś nie komentowała rzeczy, co do których nie masz pełnych informacji. Będzie okazja spotkania, opowiem ci pełne świadectwo mojego nawrócenia. Komentarze w tym momencie są po prostu nie na miejscu.
Ad 3) W pełni oparte na Słowie Bożym. Moje nawrócenie wydarzyło się podczas kursu Filip (obecnie Nowe Życie) przy parafii św. Kazimierza.
Tak samo w ewangelizacji. Choć prawda o grzechu jest ważna, to jednak powinna być głoszona PO prawdzie o miłości Boga. Kto przestawi kolejność narażony będzie na UZUPEŁNIENIE. Zawsze to jednak jest POPRAWKA.
Proponuję kolejny plakat: "Bóg zwycięża grzech przez miłosierdzie - skorzystaj a będziesz szczęśliwy" (lub coś podobnego).
Wypełnieniem wszystkich naszych czynów jest miłość. Oto cel, do którego zdążamy. Ze względu na niego biegniemy i do niego biegniemy. Gdy go osiągniemy, znajdziemy w nim pokój.
Nie sądzę aby ten plakat rodził wzajemność i chęć powrotu do Boga z miłości. Strach jest sprzymierzeńcem przeciwnika ludzkiej natury.
Czy naprawdę sądzicie, że Bóg chce nas straszyć?
Grzech trzeba nazywać grzechem i pozbawiać nas złudzeń. Nas którzy chętnie tkamy sobie śliczne koronki złudzeń i usprawiedliwień, że jest ok i przykrywamy nimi trąd.
- Jan Hartman, którego można chyba określić jako "etatowy medialny ateista",
- Dorota Wójcik, Fundacja "Wolność od religii", która rozwiesiła plakaty: "Nie zabijam! Nie kradnę! Nie wierzę!",
- Piotr Żyłka, "katolicki dziennikarz" portalu Deon, Więź, ...,
- Adam Hlebowicz, dyrektora "katolickiego" Radia Plus.
Moim zdaniem antyklerykałowie są równie "zatroskani", jak dziennikarze z "katolickich mediów" typu Radio Plus, Deon i TP, Więź, Znak, ...
"Wydaje mi się, że każda akcja informacyjna musi być dobrze przemyślana i przygotowana. Osobiście wolę jednak, kiedy to odbywa się w sposób bardziej wysublimowany. Wówczas wytwarza się pewna korespondencja z odbiorcą. Wydaje się, że tutaj pomysłodawcom nie chodziło o taki kontakt"
" Problem tkwi w szczegółach. Zadaniem Kościoła nie jest kontrolowanie ludzi w duchu skrajnego formalizmu. "
"Para, która zobaczy taki billboard poczuje się molestowana, napiętnowana i z pewnością w mniejszym stopniu będzie skłonna chodzić do kościoła zobaczywszy coś takiego. Z punktu widzenia sztuki PR-u, marketingu ideologicznego, to to jest przeciwskuteczne ..."
"Wolność słowa przysługuje każdemu. Skoro Kościół chce w ten sposób mówić do swoich wyznawców, proszę bardzo ... Myślę jednak, że kampania dotycząca cudzołóstwa może przynieść odwrotny efekt."
- Zdumiewa mnie to, jak czytam wpisy.
Czasami zastanawiam się,
- Czy aby na pewno należymy do tego samego Kościoła?
- Według większości wpisów, najlepszym sposobem na zbawienie, jest upominanie bliźniego.
W tej sytuacji trzeba by zmienić treść Pisma Świętego.
Zamiast - "Bóg jest miłością" powinno Być - "Bóg jest upominaniem"
Niektóre wersety, takie jak poniżej, według zwolenników upominania powinny być wykreślone,
- J 3:16 bt "Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne."
Albo taki,
1J 4:11 bt "Umiłowani, jeśli Bóg tak nas umiłował, to i my winniśmy się wzajemnie miłować."
A za takie jak te,
Mt 5:44 bt "A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują,"
Łk 6:27 bt "Lecz powiadam wam, którzy słuchacie: Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą;"
- Powinno się karać(oczywiście według was)
Mnie uczono -
Na cały grzech świata, Bóg odpowiedział miłością.
- Bóg stał się człowiekiem.
- Jako bezbronne niemowlę, oddał się w ręce ludzi.
- Nauczał i powołał grzeszników.
- Na zarzuty takich ludzi jak wy, Jezus odpowiedział,
Mk 2:17 bt "Jezus, usłyszawszy to, rzekł do nich: Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem, aby powołać sprawiedliwych, ale grzeszników."
Kobietę pochwyconą na cudzołóstwie, Jezus ratuje od śmierci, na którą według Prawa zasłużyła.
- Jezus jej nie potępia i mówi to. Na odejście daje jej radę,
J 8:11 bt "A ona odrzekła: Nikt, Panie! Rzekł do niej Jezus: I Ja ciebie nie potępiam. Idź i odtąd już nie grzesz."
W całej tej sytuacji widać ogromną miłość Jezusa do kobiety, która zgrzeszyła.
Po Ofierze Jezusa, po Zmartwychwstaniu, Jezus mówi,
- Mk 16:15 bt "I rzekł do nich: Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!"
- Ewangelia, to Dobra Nowina.
A wy mówicie Jezusowi,
- Źle, należy upominać.
Minusy, które stawiacie, nie stawiacie mnie, bo ja nie od siebie piszę, tylko Jezusowi, którego naukę głoszę.
Upomnienie, to bardzo ważna rzecz, jednak nie można zaczynać nauczania, czy uświadamiania ludzi od upomnienia.
- Ci ludzie(od bilbordu) bardzo potrzebują pomocy. Robią tak, bo nie znają Jezusa. Upomnienie nic im nie pomoże, bo dobrze wiedzą co robią.
Tonącemu, a takim jest grzesznik, potrzebny jest ratunek, pomocna dłoń, dobre słowo, tak jak robił to Jezus.
A nie zamiast tonącego ratować, to upominać go,
- A po coś tam wlazł?
Czy wołać do niego,
- Grzeszyłeś człowieku, dlatego toniesz.
- Bóg jest miłością.
- Wszystko co robił Jezus, robił i robi z miłością.
Wiele lat chodziłem do więzień pomagać(ratować) ludzi tam osadzonym. Gdybym ich upominał, wywalili by mnie na zbity pysk. Ja poszedłem tam z miłością głosić Jezusa. Naczelnik jednego z więzień pytał nas,
- Co zrobiliście z tymi ludźmi?
Nie poznawał tych, z którymi wcześniej nie mogli sobie w żaden sposób poradzić.
- Tak działa miłość Jezusowa.
Ja naśladuję Jezusa,
- A kogo wy naśladujecie?
- Gdzie pisze, - Idźcie na cały świat i upominajcie?
Dodam parę słów od siebie. Po pierwsze zgadzam się w 100% ze słowami Jerzyka. On pokazał świadectwo wiary, w przeciwieństwie do faryzeuszy tego kościoła, którzy w grzeszników walą kamieniami bez opamiętania.
To parę słów do faryzeuszy. Czy Jezus nie powiedział: "drzazgę widzisz w oku swego brata, a nie widzisz belki we własnym? Usuń najpierw belkę ze swego oka...". Nikt z nas. NIKT! Nie ma prawa oceniać naszych braci ani wytykać im ich grzechy. Mamy świadczyć miłością o Bogu. Pokazać przykładem własnego życia, zaprosić do modlitwy, rozmawiać, spotykać się, przyjaźnić i nade wszystko kochać, kochać i jeszcze raz kochać. Kto nie potrafi kochać drugiego człowieka, nie zna miłości Jezusa Chrystusa.
Często się mówi, że Kościół "sprzedaje" nadzieję. Dlatego jest taki ważny. Jaką nadzieję sprzedajesz człowiekowi (podkreślam) NIEWIERZĄCEMU mówiąc "Bóg cię potępi". Pomijając fakt, że ma to głęboko w poważaniu, bo przecież nie ma wiary, weźmie ciebie za idiotę i zerwie kontakt. Na dodatek jeszcze bardziej zrazi się do kościoła i wiary. A jeżeli powiesz mu "Bóg Ciebie kocha"? Nie wytykaj mu błędu, konkretnego grzechu, przybliż go do światłości, przybliż go do Boga. On sam dozna nawrócenia i porzuci swoje grzechy.
No to tyle co chciałem powiedzieć. Pozdrawiam i wszystkim Jerzykom chciałem przytoczyć słowa mojego ulubionego myśliciela: "Bardziej niż wrogów naszej wiary, winniśmy się bać jej zaciekłych obrońców". Pozdrawiam Jerzyków! ;)
- Aniu, zgadza się i nikt tego nie neguje.
Ja wszystko co rozważam, wychodzę od,
- Bóg jest miłością, jak pisze Św.Jan.
Św.s.Faustyna mówi, że jest to największy przymiot Boga jaki znamy.
Jeżeli nie wychodzę od tego, mogę dojść do błędnych wniosków. To samo mówi Jezus, gdy pytają Go o największe przykazanie,
"Największe przykazanie"
"Gdy faryzeusze dowiedzieli się, że zamknął usta saduceuszom, zebrali się razem, a jeden z nich, uczony w Prawie, zapytał Go, wystawiając Go na próbę: «Nauczycielu, które przykazanie w Prawie jest największe?» On mu odpowiedział: «Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy»" Mt.22;34-40.
Jak więc widzisz, jeżeli głosisz słowa z kamiennego bilbordu bez miłości(bez Boga), to robisz krzywdę człowiekowi.
- Pamiętaj, że szatan też posługiwał się Słowem Bożym, gdy kusił Jezusa na pustyni.
We Wspólnocie w której jestem jest taka zasada,
- Jeżeli chcesz komuś powiedzieć o czymś niedobrym co zrobił tobie, lub komuś innemu, znajdź dwie dobre rzeczy o nim. Najpierw powiedz mu te dwie dobre rzeczy, a dopiero później te przykre.
- Pamiętaj, prawda bez miłości potrafi nawet zabić.
Takie coś(napisałem to swoimi słowami) zaleca nam pasterz naszej Wspólnoty, ksiądz.
Bo może sensownie byłoby obok wspomnianych plakatów zawiesić następne w stylu: - katechezy przygotowujące do sakramentu małżeństwa - w takim, a takim miejscu; - rekolekcje / dni skupienia tu i tu; - rozważania o byciu mężem i żoną prowadzone przez małżeństwa... itp.
Ludzie potrzebują informacji, że ktoś się o nich troszczy, że nie chce żeby w tym grzechu trwali. Do tego są to bardzo często świeccy, którzy dokładnie znają problemy współczesnego człowieka, małżonka. Takich inicjatyw jest naprawdę mnóstwo i wcale nie stoi za nimi hierarchia, tzn. są pomysłami oddolnymi, wynikającymi z chęci dzielenia się dobrem doświadczanym w małżeństwie, a nie chęcią dokopania komuś, czy pokazywania swojej świętości.
Niech przygotowanie do udzielenia sobie sakramentu małżeństwa będzie naprawdę na wysokim poziomie, z takimi tematami jak kredyty, wynajem mieszkania, kwestie socjalne itp. bo to są często sprawy, które rzutują na decyzje o życiu w grzechu.
Z nawróceniem nie jest tak, że przychodzi ono ze strachem. Te czasy już dawno minęły i strach działa raczej na ludzi z niedorozwojem. Człowiek ma się nawrócić z miłości. Miłości do Jezusa Chrystusa. On obdarza nas miłością niewyobrażalną, ale jednostronną. Naszym zadaniem jest odszukanie "drogi" jaką jest Jezus i podążanie tą drogą. Człowiek szuka Boga nie dlatego, że zobaczy na ulicy godny pożałowania, poroniony plakat grupy fanatyków, ale dlatego, że nieznana światłość (której doświadcza w pewnym momencie swojego życia) skłania go do szukania jej źródła. Światłość ta przychodzi nieoczekiwanie i powala człowieka na kolana. To może być przypadek, obserwowanie swoich znajomych, ludzi wierzących, drobna "stłuczka" z wartościowym człowiekiem itp. Jeżeli zaś kto z was wierzy w Boga ze strachu, to tak naprawdę wierzy bardziej w szatana niż w to, że Bóg jest miłosierny. Jest jakby opętany swoimi słabościami, grzechami i tkwi w nich i nie jest z nich uwalniany.
Pozdrawiam ;)
"Z nawróceniem nie jest tak, że przychodzi ono ze strachem."
Strach, czy niepokój pochodzą od szatana, pokój pochodzi od Boga. Jeśli coś kogoś niepokoi w jego sumieniu po spoglądnięciu na takie słowa, jak z tego plakatu, to jest znak, że powinien się zwrócić w stronę Prawdy, by tam otrzymać pokój dla swojej duszy, aby szatan więcej nie miał już możliwości go niepokoić.
- Dobrze sytemu rozmawiać z głodnym na temat zdrowego żywienia, o jego wspaniałych owocach, itd.
- Jak ktoś żyje w lęku, jak widzi zagrożenie, to ucieka jak najdalej.
- Czy o to ci chodzi?
Byłeś kiedyś poważnie i długotrwale po stronie "głodnych"? Ja niestety byłem i wiem o czym piszę i jak wygląda takie działanie Boga, które skłania do spojrzenia w prawdzie na stan własnej duszy kogoś, kto już o własnych siłach nie dałby rady podjąć się takiego kroku. To samo, jestem przekonany, działo się u Samarytanki. To jest dla duszy niepokojące, wręcz paraliżujące, bo szatan wcale nie zamierza wypuścić ze szponów swojej zdobyczy, ale jednocześnie dusza zaczyna już doświadczać słodyczy wolności, gdy jest na właściwej drodze i postanawia z niej już nie schodzić (bo odnalazła ukryty skarb i zaczyna się pozbywać wszystkiego, co jej przeszkadza, by ten skarb zdobyć).
Z mojego osobistego doświadczenia, a nie zwydumanych teorii, mogę więc powiedzieć, że mówienie prawdy o grzechu jest aktem miłosierdzia, a nie czymś miłosierdziu przeciwnym. Ten plakat nie atakuje obłudnie nikogo konkretnego i nie jest uczciwe zarzucanie mu jakiegoś domniemanego faryzejstwa. Jest stwierdzeniem prawdy o jednym z grzechów, więc wezwaniem do nawrócenia dla tych, którzy są gotowi, by je usłyszeć, którzy mają już dość życia w szambie na tyle, że zdecydują się nawet na "absurdalny" krok. Dla nich to właśnie taki plakat może się stać momentem wyrwania z grzechu, z objęć myślenia tego świata, jeśli Bóg udzieli im łaski nawrócenia, a oni za nią podążą. Jest więc współpracą z Bogiem w myśl słów: jeden sieje, drugi zbiera. Tym Drugim jest tu wtedy sam Zbawiciel. Nie odbierajcie Mu przez nieprzemyślaną do końca krytykę, tej szansy na dokonanie największego dzieła - na zdobycie dla Miłości duszy grzesznika.
Owszem, mam rację, ale w zupełnie inny sposób, niż to napisałeś.
"sp"
Nie wiem co ty z tą Samarytanką. Ja nie widzę tam żadnego upominania Jezusa, a wręcz przeciwnie, Jezus ją chwali za prawdę.
Samarytanie byli przez Żydów traktowani bardzo źle. Żaden Żyd nie rozmawiał z nimi. Nie podał ręki, nie pozwolił się dotknąć bo zaciągał w ten sposób nieczystość.
- Jezus już przez samą rozmowę z samarytanką, bardzo ją wywyższył.
Zobaczmy co Jezus robi z grzesznikami, którzy uczynili zło bezpośrednio Jezusowi.
- Piotr.
Jeż na samym początku poinformował Jezusa o swoich grzechach.
Łk 5:8 bt "Widząc to, Szymon Piotr przypadł Jezusowi do kolan i rzekł: Wyjdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny."
Później próbował Jezusa ustawiać,
Mt 16:22 bt "A Piotr wziął Go na bok i począł robić Mu wyrzuty: Panie, niech Cię Bóg broni! Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie."
Później trzy razy zaparł się Jezusa.
- Jak upomniał Jezus Piotra za to wszystko?
- Judasz.
Wiesz co zrobił Judasz. Jezus, kiedy przyszli po Niego powiedział przyjacielu,
- Mt 26:50 bt "A Jezus rzekł do niego: Przyjacielu, po coś przyszedł? Wtedy podeszli, rzucili się na Jezusa i pochwycili Go."
- Szaweł, który został Pawłem, największym ewangelizatorem.
Szaweł łapał uczniów Jezusa i wydawał ich na śmierć. A Jezus do niego,
- Dz 9:4 bt "A gdy upadł na ziemię, usłyszał głos, który mówił: Szawle, Szawle, dlaczego Mnie prześladujesz?"
- Byłbym ci niezmiernie wdzięczny, gdybyś mi pokazał jak Jezus wypomina im grzechy.
Ja jedynie widzę jak Jezus wylewa miłość na grzesznika.
- Krzyż, to obraz źródła nieskończonej miłości.
- Za grzesznika.
Po spotkaniu z Jezusem sama Samarytanka stwierdziła: «Powiedział mi wszystko, co uczyniłam» , J 4,39. Taki był sens ich spotkania. Jezus oczywiście z pewnością był zadowolony ze szczerości tej kobiety, bo to jest pierwszy stopień do nawrócenia, ale to nie wszystko, co się tam wydarzyło. Wydarzyło się coś więcej.
Odnośnie Piotra, to pamiętam pewne słowa skierowane w jego stronę - Mt 16,23 - które również uszły twojej uwadze.
Słowa do Judasza zawierały w sobie upomnienie i wskazanie na nieszczerość jego intencji, jak i te o pocałunku, którym wydał Jezusa - Łk 22,48.
Pytanie, które usłyszał Szaweł, także było upomnieniem i wskazaniem na konkrete grzechy w jego życiu.
Nie wiem, dlaczego nie potrafisz tego dostrzec, czy raczej bronisz się przed dostrzeżeniem tego. Piszesz, że Bóg kocha człowieka. Tak jest, ale upomina również dlatego, że kocha. To jest również przejaw Jego troski, żebyśmy nie pozostali na wieczność w stanie, w którym sami się Jego Miłości pozbawiamy. Nawet względem Judasza miał taką troskę, czy raczej przede wszystkim względem niego.
W pewnym momencie powiedział do nas,
- Wszyscy macie Pismo Święte, znajdźcie więc proszę choć jedno złe słowo, które Jezus powiedział do grzesznika.
Zrobił się szum, wszyscy szukali. Minęło około 10 minut i o.Tom pyta,
- Kto znalazł?
Nikt się nie odzywa, więc o.Tom mówi,
- Nie znajdziecie, bo nie ma.
- Jezus nigdy nie powiedział złego słowa do grzesznika.
Owszem, mówił nawet ostre słowa, wziął nawet bat, jednak było to pod adresem "wielce świątobliwych ludzi uważanych powszechnie za bezgrzesznych".
- Do grzesznika Jezus zawsze odnosił się z miłością.
- Za grzeszników Jezus zgodził się cierpieć, poniżać, urągać, ...
- Jezus wziął cały grzech świata na siebie i życie oddał.
- To wszystko dla grzesznika, tak bardzo kocha.
- Jezus Zmartwychwstał, Jezus żyje.
- Czy to nie Zmartwychwstałego Jezusa mamy ludziom głosić?
- Czy to nie w Jezusie Chrystusie mamy ludziom pokazywać wyzwolenie z grzechu?
Widać niektórzy wolą poprawiać Boga i mówią,
- Pokażemy ci grzeszniku twój grzech !!!
- Pokażemy ci co robisz, pokażemy ci gdzie twoje miejsce, ...
- Będziemy ci pokazywać twoje grzechy i wykończymy cię.
- Itd, itp, ...
Każdy grzech, to rana na naszym duchu.
- Jak się czujesz jak zrobisz coś złego, nawet jak nikt nie widzi?
- Co wtedy Boli?
Grzesznik, to człowiek straszliwie poraniony na duchu.
- Czy takiego poranionego człowieka należy nawracać kijem napomnienia?
- Bóg z miłości stworzył świat i człowieka.
- Przez miłość do końca także zbawił człowieka.
- Z miłości odpuszcza także człowiekowi grzechy.
- Jezus pochyla się nad grzesznikiem z miłością.
- ...
- Ale my wiemy lepiej, trzeba pokazywać grzech.
- Niech widzą co robią(jakby nie wiedzieli).
Szkoda że Jezus o tym nie wiedział, bo jak mówił o upominaniu brata, to w cztery oczy radził,...
Pamiętam, jak grałem rocka i robiłem źle, to przestałem chodzić do kościoła, bo nieustannie mnie straszono,
- Bóg cię pokarze.
Doznałem szoku, kiedy pierwszy raz usłyszałem,
- Bóg kocha cię takiego jaki jesteś.
Nie dowierzałem, więc mówię,
- Ale ja narobiłem wiele zła.
Usłyszałem,
- Jezus wziął na siebie twoje grzechy i zapłacił za nie.
- Jezus powiedział do Św.s.Faustyny, że nawet największy grzech świata jest jak mała kropelka w oceanie Miłosierdzia Jego.
Brakuje słów po usłyszeniu tego, po tak ogromnej fali miłości Bożej.
Nawróciłem się, wstąpiłem do Katolickiej Wspólnoty i od tego czasu pomagam ludziom.
Wiele lat chodziłem do więzień z ciężkimi wyrokami i Jezus czynił tam cuda.
Służę na rekolekcjach, na Kursach SNE, byłem na Misjach Świętych an Ukrainie.
- To wszystko przez ludzi którzy wylali na mnie Miłość Bożą.
Jestem codziennie na Eucharystii i przyjmuję Jezusa.
- Gdyby wtedy walono we mnie upominaniem, to by mnie zabiło.
Zresztą sam już chciałem umrzeć, bo nie widziałem sensu życia.
- To Jezus przez swoją miłość wlał we mnie całkiem nowe życie.
Mam, jak to się mówi,
- Niewyparzoną gębę i czasami może za ostro piszę.
- Jeżeli kogoś uraziłem, to przepraszam.
Nigdy nie byłem dobry z polskiego, byłem dobry ze ścisłych. Na maturze jako wybrany zdawałem fizykę. Z dobrym pisaniem zawsze miałem kłopoty.
No dobra Słowacki mi to wybaczy - mam nadzieję...
Ewangelia jest dobrą nowiną, to niezaprzeczalna prawda, ale prawda jest taka że nie sposób głosić Ewangelii bez wyrazistości. Apostołowie byli bezkompromisowi w głoszeniu prawdy, bo w głoszeniu prawdy nie ma kompromisów, konkubinat to grzech, i koniec kropka. Wasza mowa ma być prosta, "tak, tak, nie nie, a co ponad to od złego pochodzi". Święty Paweł mówiąc do wierzących Koryntian że ich postępowanie jest gorsze od pogan, nazywał grzech grzechem, bez jakichś szatańskich prób zmazywania istoty grzechu. Grzech to grzech.
"Chrześcijaństwo z kolei nie jest jakimś opresyjnym systemem z nagrodami i karami, w którym musimy na wszystko sobie zasłużyć, a jak jesteśmy niegrzeczni, to zły Bóg się na nas wkurza i zaczyna się na nas mścić."
Według mojej skromnej oceny ten bilbord tylko w wyraźny sposób nazwał grzech grzechem. Gdzie tam jest mowa o boskiej zemście?.
"Jeżeli naprawdę nam na kimś zależy, najpierw powinniśmy próbować podzielić się z nim fundamentalną prawdą, która mówi, że Bóg go kocha za darmo, że wszystko jest mu dane z łaski, na nic nie musi sobie zasłużyć. Dopiero kiedy to do niego dotrze, pojawia się jakaś sensowna perspektywa zrozumienia, czym jest grzech."
Kościół na co dzień dzieli się fundamentalną prawdą że Bóg kocha za darmo. Jednocześnie mówiąc o bezgraniczne miłości Bożej, nie sposób nie mówić że grzech od Boga odsuwa. Nie od miłości Bożej, bo ona jest,była, i będzie, grzech odsuwa od samej istoty człowieka, bo każdy człowiek został powołany by zostać zbawiony.
Po pierwsze, bo pokazuje, jak wielu znalazło sobie doskonałe wymówki od głoszenia jasnej prawdy. Banialuki o tzw. miłosierdziu czy tzw. miłości nie są ani ewangelizacją, ani też nikogo nie nawrócą na drogę zbawienia.
Po drugie nie ma czegoś takiego, jak ewangelizacja bez mówienia o grzechu. Te współczesne pitu-pitu kończy się, gdy emocje opadają.
Trzeba byś ślepym, aby nie widzieć korelacji pomiędzy współczesnym "ewangelizowaniem" a pustymi kościołami.
Po trzecie, najważniejsze. Sacrum przestrzeni publicznej. Nie można w tej przestrzeni mówić o grzechu, bo kogoś takie mówienie może urazić.
Kogo?
W mojej ocenie wielu letnich katolików, którzy uważają się za tych dobrych, wspaniałych, pobożnych. Ale niestety pogan.
Żadnego katolika publiczne nawiązanie do Dekalogu nigdy nie urazi.
Pan Jezus, zapytany, jakie jest największe przykazanie, wymienił w pierwszej kolejności przykazanie miłości względem Boga. Najpierw mamy miłować Pana Boga, z całego serca, umysłu, sił. A na czym polega miłość do Boga?
"Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania."
"Kto ma przykazania moje i zachowuje je, ten Mnie miłuje. Kto zaś Mnie miłuje, ten będzie umiłowany przez Ojca mego, a również Ja będę go miłował i objawię mu siebie."
"Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej! Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości."
Kochać Boga, to przestrzegać Jego przykazań. Kto nie przestrzega przykazań, ten Bogu miłości nie okazuje. Pierwsze najważniejsze przykazanie mówi właśnie o miłości względem Boga. Dopiero potem Pan Jezus wymienił przykazanie miłości względem bliźniego "jak siebie samego". Jeśli celem i pragnieniem Twojego życia jest wieczne zbawienie, to okazywanie miłości bliźniemu będzie polegało w pierwszej kolejności na trosce o zbawienie bliźniego, a dopiero potem na trosce o ziemskie potrzeby.
"JacekNowak"
- Sam sobie zaprzeczasz.
- Wybiórczo i jedynie częściowo pokazujesz Słowa Jezusa.
- Bóg jest miłością.
1J 4:8 bt "Kto nie miłuje, nie zna Boga, bo Bóg jest miłością."
Nie wiem czy widzisz to:"Kto nie miłuje, nie zna Boga, bo Bóg jest miłością."
Pokazujesz tylko część wypowiedzi Jezusa o największym przykazaniu, czyli manipulujesz, wciskasz swój kit.
Aby zrozumieć o co chodzi, trzeba pokazać całą wypowiedź Jezusa.
"Największe przykazanie"
"Gdy faryzeusze dowiedzieli się, że zamknął usta saduceuszom, zebrali się razem, a jeden z nich, uczony w Prawie, zapytał Go, wystawiając Go na próbę: «Nauczycielu, które przykazanie w Prawie jest największe?» On mu odpowiedział: «Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy»" Mt.22;34-40.
Sens jest taki, że Miłość do Boga jest najważniejsza. Mamy Kochać Boga całym sobą, wszystkim co mamy, kim jesteśmy,...
Jedyne relacje z Bogiem, to relacje miłości, bo Bóg jest miłością.
Drugie podobne do niego, jak mówi Jezus, jest miłość do bliźniego.
- I tu jest warunek - "jak siebie samego".
Miłosne relacje z Bogiem uzdalniają nas do miłowania siebie.
- Bóg wylewa na nas swoją miłość.
Miłując siebie, jesteśmy zdolni do miłowania drugiego człowieka.
Nie muszą to być takie wielkie słowa, wystarczy "SZACUNEK", to taki rodzaj miłości.
- Jak nie szanuję siebie, to nie będę umiał szanować drugiego człowieka.
- Jak szanuję drugiego człowieka, to będę dla niego dobry i będę przestrzegał przykazania dotyczące bliźniego.
- Jak szanuję człowieka, to nie mówię o nim źle, nie okradnę go, nie będę zalecał się do jego żony, ...
Jezus mówi:
- "Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy»"
- Czyli wszystko, całe nasze życie, wszelkie relacje z Bogiem i między ludźmi.
- Nie potrafię zauważyć upominania w tych najważniejszych przykazaniach.
- Upominanie jest też formą miłości, jednak aby upomnieć, najpierw muszę pokazać temu człowiekowi, że mi na nim zależy, że jest ważny dla mnie, że robię to aby mu pomóc.
- PRAWDA BEZ MIŁOŚCI ZABIJA.
- Upominanie bez miłości szkodzi, a nawet zabija.
W rodzinach dysfunkcyjnych jest brak miłości,
- Kogo one wychowują?
- Upominanie jest tam na co dzień.
Wiem coś o tym, bo pomagam ludziom.
- Każda rzecz, niewłaściwie użyta szkodzi.
Bez jedzenia człowiek umrze, jednak obżarstwo zabija.
Jedyna rzecz, która nie szkodzi w nadmiarze, to miłość.
- Taka jaką pokazał Jezus.
- Taka jaką pokazuje Matka Jezusa, Maria.
A w naszych czasach,
- Św.Jan Paweł II.
- Bł.Matka Teresa
- ...
Lecz sami, w swym nędznym ziemskim życiu dalecy są od postawy miłości i miłosierdzia.
Takich "ewangelizatorów" wkurza krytyka, wkurza inne zdanie.
Czują się atakowani czy niedoceniani.
Powstaje więc pierwsze pytanie, czy oni wierzą i czynią tak jak głoszą, czy jedynie bajdurzą.
Miłość ewangeliczna jest radykalna postawą wobec świata. To nie jest ani przymilanie się, ani tolerancja wobec zła. Tym bardzie głosząc miłość ewangeliczną nie można przemilczeć "drobiazgu", czyli czym grozi odrzucenie Boga.
Współcześnie wielu głosi jakąś miłość, która nie ma nic wspólnego z Ewangelią, za to ma wiele wspólnego z ruchami hipisów. I to jest właśnie to bardzo popularne pitu-pitu.
Szczególnie, iż nie można realnie i faktycznie kochać drugiego człowieka, gdy nie kocha się najpierw Boga. A kochać Boga, to (niestety) zachowywać przykazania.
Więc nie można mówić o miłości, gdy człowiek życiem zaprzecza przykazaniom.
Owszem, może darzyć kogoś uczuciem miłości, ale to nie jest miłość w rozumieniu Ewangelii.
I oczywiście że szacunek to nie miłość.
Na koniec, skoro tak chwalisz się swoja miłością do bliźniego, czemu krzyczysz na forum używając Bolda.
Czytam dyskusję pomiędzy TomaszemL, a Jerzykiem…
Kiedy pierwszy raz dyskutowałem z Jerzykiem nie przypuszczałem jeszcze, że będzie mi trzeba stanąć po Jego stronie. No tak, ale to właśnie dyskusja pozwala nam poznać drugiego człowieka… I to jest tu fajne.
Zatem Panie TomaszuL!
Miłość Boga nie jest radykalna, coś Pan przesterował, ja w ogóle uważam, że nie ma miłości radykalnej, bo co to ma być? No chyba, że terroryści kochają radykalnie…
Nie da się zrozumieć słowa miłość, miłość czuje się sercem, tu nawet rozum zawodzi…
Ale Jezus naucza, że Boga kocha się całym sercem duszą i umysłem czyli rozumem! No to robi się jeszcze ciekawiej. To przykazanie jest powiązane z drugim gdzie kocha się bliźniego jak siebie samego. Ale rozumieć je należy tak, że jak nie kochasz siebie to i bliźniego nie da rady, nie mówiąc już o Bogu.
Bo co znaczy kochać sercem to wiadomo, ale co znaczy kochać umysłem? To już trochę trudniej, bo moim zdaniem umysł kocha Boga poznając jego myśl, jego zamierzenia. Tu mamy też odniesienie do duszy, ale co to oznacza? Dusza porusza ciałem, jest symbolem aktywności i zmysłów, które dostarczają rozumowi bodźców…
Kampania plakatowa jest skandaliczna przede wszystkim z powodu błędnego rozumienia, jakim grzechem jest konkubinat, bo grzechem cudzołóstwa być nie musi – już o tym pisałem! Pomijam masakrę psychologiczną.
Nie lubię się powtarzać, ale jeszcze raz napiszę, że jeśli w imieniu Episkopatu ktoś nieznający katolickiej etyki rozwiesza takie banery to jest to prowokacja. I sam odpowiem na polskie przysłowie anonima, że ten co powiesił plakaty jest chyba zepsutym jajkiem.
Miłość człowieka do Boga (ta płynąca z ewangelicznego serca) również winna być radykalna i bezwarunkowa. Ten radykalizm miłości opisał dokładnie św. Paweł.
Miłość nie szuka swego, nie wygasa...
Współcześnie wielu (tak jak i Ty) wiele pisze o miłości, ale to jest jakieś silenie się na wymyślanie pojęcia miłość od nowa. Piszesz o kochaniu sercem i umysłem, czyli nie rozumiesz ewangelicznego pojmowania serca, jako centrum człowieka. Mimowolnie za serce przyjmujesz dzisiejsze, uczuciowe jego rozumienie. I powstaje bełkot.
Kampania plakatowa jest bardzo dobra, w konkubinacie jest cudzołóstwo, bo nie ma współżycia z własną żoną/ własnym mężem.
Patrzeć oczami ST, tylko w jednym wypadku można mówić o braku cudzołóstwa - gdy w konkubinacie żyją, które nigdy wcześniej nie współżyły z inna osobą. Tyle, że wg. ST staja się małżeństwem.
NT, czyli Prawo katolika przynosi jednak ważną "redefinicję", a właściwie rozszerzenie cudzołóstwa.
Katoliccy twórcy plakatu mają racje.
I na koniec - jeśli masakrą psychologiczną nazywasz proste przypomnienie Prawdy, to czym dla Ciebie jest Biblia. Przecież nazwanie konkubinatu cudzołóstwem jest niczym w porównaniu do opisu radykalnego odrzucenia grzechów cudzołóstwa.
Wyłupanie oka, odcięcie ręki, bo się pożąda w myśli, to jest dopiero masakra.
Jezus bardzo wyraźnie pokazuje miłość Ojca w przypowieści o "Marnotrawnym Synu" Łk.15;11-32.
- Ojciec z otwartymi ramionami przyjmuje grzesznego syna i cieszy się z jego powrotu.
- Jezus zaleca nawet miłość do nieprzyjaciół.
Mt 5:44 bt "A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują,"
Łk 6:27 bt "Lecz powiadam wam, którzy słuchacie: Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą;"
- Jezus jasno i wyraźnie mówi o grzesznikach,
Łk 15:7 bt "Powiadam wam: Tak samo w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia."
- Ten baner jedynie pokazuje grzech.
- Co załatwia pokazanie grzechu?
Jedynie to, że ktoś poczuje się lepiej, udając że coś robi.
- Jest to jedynie pewna forma oskarżania.
Powstaje pytanie,
- Kto oskarża?
Odpowiedź jest w Apokalipsie.
- "I usłyszałem donośny głos mówiący w niebie: «Teraz nastało zbawienie, potęga i królowanie Boga naszego i władza Jego Pomazańca, bo oskarżyciel braci naszych został strącony, ten, co dniem i nocą oskarża ich przed Bogiem naszym" Ap.12;10.
Szatan mówi do Boga,
- Zgrzeszyli, więc do mnie należą.
Ten baner pokazuje grzesznikom,
- Należycie do szatana.
- Czy o to chodzi w Świętym Jezusowym Kościele Katolickim?
Ps. Nie wymyśliłem to sam, słyszałem to na rekolekcjach.
- Dzisiejsza Ewangelia.
Mt 18,21-35
Piotr zbliżył się do Jezusa i zapytał: „Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy?”
Jezus mu odrzekł: „Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy.
Dlatego podobne jest królestwo niebieskie do króla, który chciał się rozliczyć ze swymi sługami. Gdy zaczął się rozliczać, przyprowadzono mu jednego, który mu był winien dziesięć tysięcy talentów. Ponieważ nie miał z czego ich oddać, pan kazał sprzedać go razem z żoną, dziećmi i całym jego mieniem, i tak dług oddać.
Wtedy sługa upadł przed nim i prosił go: «Panie, miej cierpliwość nade mną, a wszystko ci oddam». Pan ulitował się nad tym sługą, uwolnił go i dług mu darował.
Lecz gdy sługa ów wyszedł, spotkał jednego ze współsług, który mu był winien sto denarów. Chwycił go i zaczął dusić, mówiąc: «Oddaj, coś winien!» Jego współsługa upadł przed nim i prosił go: «Miej cierpliwość nade mną, a oddam tobie». On jednak nie chciał, lecz odszedł i wtrącił go do więzienia, dopóki nie odda długu.
Współsłudzy jego widząc, co się działo, bardzo się zasmucili. Poszli i opowiedzieli swemu panu wszystko, co zaszło.
Wtedy pan jego wezwał go przed siebie i rzekł mu: «Sługo niegodziwy, darowałem ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś. Czyż więc i ty nie powinieneś był ulitować się nad swym współsługa, jak ja ulitowałem się nad tobą?» I uniesiony gniewem pan jego kazał wydać go katom, dopóki mu całego długu nie odda.
Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu”.
Oto słowo Pańskie.
tyle mówicie o miłości wobec grzeszników, a sami zachowujecie się, delikatnie mówiąc, nie w porządku.
Jerzyk przypisuje diabelskie intencje autorom billbordu (w tym jak rozumiem Konferencji Episkopatu Polski), a Tatrzański zaklasyfikował niedawno pana Jakimowicza (wraz z całą wspólnotą charyzmatyczną) jako sekciarza, tylko dlatego, że ten ośmielił się przypomnieć, że Zbawienie jest darmowe. Panowie litości w tej Waszej miłości, bo grzeszników zmieciecie z drogi i nawet tego nie zauważycie.
Moje posty wiszą w GN i każdy może sprawdzić czy się z Pani opinią zgodzi. Tylko z tego powodu nie będę z Panią dyskutował. Zauważyła Pani zapewne, że w wielu sprawach z Jerzykiem się nie zgadzamy, ale jeśli uważam, że pisze prawdę to, czemu mam nie napisać, że się z nim zgadzam? Bo co? Jerzyk ma tu być chłopcem do bicia?
Pani przypisuje Jerzykowi i mnie „zmiatanie” grzeszników, a my tu piszemy coś dokładnie odwrotnego. Czy to uczciwe z Pani strony?
Ja występuję w obronie Kościoła dla „normalnych” nie ekstremalnych w swoich postawach ludzi, w taki kościół wierzę i mam ku temu powody w postaci osobistych doświadczeń i historii Kościoła. I powiem Pani na koniec, że obracam się w środowiskach czasami dalekich o lata świetlne od Kościoła, spotykam tam fajnych ludzi i wie Pani, że jest w teologii taki termin jak „anima naturaliter christiana”?
mam prośbę do Pana, w ocenianiu ludzi proszę zachować więcej rozwagi i cierpliwości.
Tacy niezdecydowani jeszcze, co wybrać: świat, czy wiarę. Tacy, co Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek.
Bo widzą, iż poza Kościołem są fajni, nawet fajniejsi ludzie niż w Kościele.
Szkoda jedynie, iż nie doczytali Apokalipsy.
Pisze Pan TomaszL niestety bzdury. Nie ma sprzeczności pomiędzy „światem“ i wiarą.
Nie mam pojęcia czy Pan ze wspólnoty, czy tylko w swoim imieniu, jeśli takiej postawy uczą Pana we wspólnocie to jest to fanatyzm albo sekta. Wie Pan mnie w szkole podstawowej cały czas wmawiano, że nie wolno być letnim, że trzeba płonąć… Ale to była szkoła im. Lenina!
W „letnim” kościele jest wiecej wiary niż się szanownemu Panu wydaje. Pisałem to już i powtórzę. Postawa „Bereza dla zbereźników”, jest postawą antyintelektualnego nurtu w Kościele i to musi budzić niepokój i troskę.
Letniość jest obrzydliwością, zresztą widać to po owocach letnich katolików. Katolików stojących pomiędzy sacrum i profanum i nie mogących się zdecydować co wybrać.
Ale nie można służyć dwom panom.
Pan więcej o swoim stosunku do innych już napisać nie może... Pan w Kościele Katolickim? Jeśli mogę zapytać?
- "owieczko", ja jedynie naśladuję Jezusa.-
- Oddałem Jezusowi całe moje życie, jestem uczniem Jezusa.
Ja cały czas niie robię nic innego tylko tłumaczę że mamy naśladować Jezusa i tak jak to robił i tłumaczył Jezus (o najważniejszym przykazaniu) wszystko robić z miłością.
- Jeżeli człowiek tonie, a żyjący w grzechu tonie, to trzeba go ratować, a nie prawić mu morały.
- Czy to aż takie trudne?
- "Skrupulatni Przestrzegacze" Prawa, Bożego Prawa, zgodnie z Prawem skazali i zabili Jezusa Chrystusa.
- Tak to jest, jeżeli pomija się miłość w Prawie.
Jezus wyciągał ręka nawet do największych grzeszników.
- Kto dziś z przestrzegaczy prawa wpuściłby Szawła do Kościoła?
- Jezus uczynił z Szawła największego w dziejach świata ewangelizatora Pawła.
- Z celnika, któremu żaden pobożny Żyd nie podałby ręki, Jezus uczynił apostołem i ewangelistą.
Przeczytaj sobie co mówi doktor teologii, wykładowca na UŚ, wydziale Teologicznym, Aleksander Bańka
Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić.
Mt 5,17-19
Jezus powiedział do swoich uczniów:
„Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić. Zaprawdę bowiem powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni.
Ktokolwiek więc zniósłby jedno z tych przykazań, choćby najmniejsze, i uczyłby tak ludzi, ten będzie najmniejszy w królestwie niebieskim. A kto je wypełnia i uczy wypełniać, ten będzie wielki w królestwie niebieskim”.
Przestrzegając przed samowolnymi próbami znoszenia prawa, Jezus nie tylko wzywa swych uczniów do jego przestrzegania, ale zachęca także, aby nauczyć się je wypełniać. Owo wypełnianie nie polega jednak na mechanicznej realizacji jego przepisów, ale na takim ich odczytaniu, aby objawił się rządzący prawem duch. Zbyt często bowiem, niestety, zakładamy sztuczne maski usankcjonowanej przez prawo sprawiedliwości, a w głębi naszego jestestwa ukrywamy śmierć – wegetację, pustą i pozbawioną ducha. Tymczasem chodzi o to, aby kochać. Owszem, możemy kurczowo trzymać się litery prawa, karmiąc własne ego subiektywnym poczuciem moralnej poprawności, które często rodzi się w nas w chwili, gdy rozum sygnalizuje nam dobrze zrealizowany prawny obowiązek. Możemy jednak chcieć czegoś więcej i w obowiązek wprowadzić miłość, która jako jedyna ma moc przemienić ludzkie serce. I tego właśnie oczekuje od swych uczniów Jezus, choć nie jest to proste. Wszak od rozumu do serca wiedzie często bardzo długa droga.
Możesz też tego posłuchać,
- http://radioem.pl/doc/2382166.Chrzescijanin-a-prawny-obowiazek
zacznij więc pokazywać czynem, że kochasz tych ludzi, którzy są autorami tego billbordu (przypominam, że stoi za tym polski episkopat) i przestań obrażać ich przypisując im diabelskie intencje. Nie pomyślałeś o tym, że na chrzcie św. dostaliśmy do wypełnienia misję prorocką, która ma za zadanie m.in. przybliżać słowo Boże tym, którzy są go złaknieni. Słowo Boże, Boże ustawy są źródłem życia i mądrości. A jednym z uczynków miłosierdzia względem duszy jest: "grzesznych upominać", skorzystaj z tego napomnienia, podobnie jak ja i wszyscy grzesznicy (z episkopatem i autorami billbordu włącznie).
- Ja jestem za cieniutki.
Wszystko co pisałem, to Jezus, to Słowo Boże z Pisma Świętego.
To co pisałem, rozumienie tego, pochodzi z rekolekcji prowadzonych przez wybitnych kapłanów rekolekcjonistów z Polski, jak i z zagranicy.
Jestem w Wspólnocie ewangelizacyjnej, służę na rekolekcjach w Polsce i za granicą. Wysłuchałem i przeżyłem wiele rekolekcji rekolekcjonistów uznanych na całym świecie. Niektórzy byli przyjaciółmi Św.Jana Pawła II.
Jako Papież wołał,
- Niech zstąpi Duch Twój i odnowi ziemię, tę ziemię.
- I stał się cud.
- A jakie cuda dzieją się po upominaniu?
- Znasz Jakieś?
- Byłbym ci niezmiernie wdzięczny, gdybyś mi pokazała w którym miejscu kogoś obrażam?
Chyba że obrażaniem jest prawda.
- Jezusa zabili za prawdę, bo się obrazili.
- Jezus ich kochał.
Ty też robisz za boga(wiesz co ja myślę, co robię, itp.) i swoje odczucia przypisujesz mnie(że ja to robię).
- Szkoda że nie żyłaś w czasach Jezusa.
Wyprostowałabyś Jezusa jak trzeba i wtedy Jezus nie musiałby umierać, wystarczyłoby aby upominał.
Skoro tak bronisz, to załatw aby skreślono z PŚ, m/in takie wersety jak,
- J 3:16 bt "Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne."
- Abo je zmieniono np. na,
- "Tak bowiem Bóg upominał świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby upominał wszystkich grzeszników i aby przez to napominanie się nawrócili i zbawili".
Abo taki,
- 1J 4:11 bt "Umiłowani, jeśli Bóg tak nas umiłował, to i my winniśmy się wzajemnie miłować."
Aby zmieniono na;
- Upominajmy się, upominajmy, bo to jest istota zbawienia, nie ma zbawienia bez upominania.
Myślę że potrafisz wymyśleć jeszcze lepsze, bo ja cieniutki jestem w tym względzie.
Jak widzę że niektóre moje wpisy, cytaty z PŚ(Słowa Jezusa), są pięknie ninusowane,
- Pięknie tak być razem z Jezusem minusowanym.
- Pozdrawiam, niech cię Bóg błogosławi, owieczko.
- Pobłogosław Panie Boże twórców tych bilbordów.
- Błogosław Panie Boże każdego kogo to dotyczy.
Od kiedy zawisły, już kilkadziesiąt związków konkubinackich zapisało się na nauki przedmałżeńskie i poszło do spowiedzi.
Kler nie posiada dzieci (a przynajmniej ich nie wychowuje) więc prawdopodobnie stąd wie najlepiej jakimi metodami wychować "niegrzeczne owieczki".
A to, że przemawia w imieniu Boga, to przecież prawo nadane od przeszło dwóch tysiącleci. Dobrze, że ma podłączoną stałą linię telekomunikacyjną z Bogiem, żeby móc konsultować swoje pomysły.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.