Po nocy, którą spędziliśmy w chacie ulepionej z błota i pokrytej słomą, wschodzi słońce. Wioskę budzi dźwięk wuwuzeli. Tu jakby czas się zatrzymał.
Nagle urywa się droga przez busz. Ranger nakazuje ciszę. – Są blisko – mówi. – To samica z młodymi. Przedzieramy się przez chaszcze i… są. Wielkie, majestatyczne.
Pokochała misje i Afrykę. Takie piękno i prostotę ludzi trudno znaleźć w Europie. Nie trzeba nic wielkiego. Wystarczy z nimi być.
Marzyła o założeniu rodziny. Chciała mieć męża i 10 dzieci. Jest misjonarką. Mieszka wśród uchodźców. Pokochała Afrykę.
Gdy wodził palcem po mapie, nie wiedział, że świat jest na wyciągnięcie ręki. Dziś podróżuje, zdobywa kolejne szczyty świata. I zaraża swoją pasją innych.
Dwa tysiące kilometrów w miesiąc. Dziennie około stu. Od świtu do zmierzchu na... hulajnodze.
Gdy wsiadali do samolotu, myśleli, że dostaną pracę, pomogą rodzinie… Kiedy wylądowali, okazało się, że mają pracować jak… niewolnicy.
Tropikalny las, bujna zieleń i zwierzęta przechadzające się w słońcu. Kilka tysięcy metrów wyżej śnieg i temperatura dochodząca do minus dwudziestu stopni.
Tu wszystko jest ważne. I drewno, i lakier, i struny… Nawet najlepszy skrzypek nie zachwyci, jeśli ma złe struny czy fatalny smyczek.
Od rana do wieczora w ich domu brzmi muzyka. Albo ktoś muzyki słucha, albo ktoś ćwiczy. Nawet 11 godzin dziennie.