nasze media Mały Gość 12/2024
dodane 31.07.2006 08:42

4 sierpnia - Święty Jan Maria Vianney, prezbiter

Henri Ghéon, francuski poeta i dramaturg urodzony ponad sto lat temu, napisał biografię świętego proboszcza z Ars.
W pierwszym rozdziale autor mówi, że życie tego świętego jest przepełnione prostotą i cudami tak, iż przychodzi pokusa by opowiadać je jako bajkę. A brzmiałaby ona mniej więcej tak:
"Pewnego razu we Francji, w prowincji Lion, pewien drobny gospodarz, chrześcijanin, od początku swojego ziemskiego życia kochał samotność i dobrego Boga. A ponieważ panowie z Paryża, którzy wywołali rewolucję, zabraniali ludziom modlić się, dziecko i jego rodzice udawali się na Mszę Świętą do stodoły.
W owym czasie księża żyli w ukryciu, a kiedy któregoś złapano, zwyczajnie ucinano mu głowę.
Z tego powodu Jan Maria Vianney marzył by zostać księdzem. Umiał modlić się, lecz brakowało mu wykształcenia. Pasł owce i pracował na roli.
Do seminarium poszedł dość późno, potykał się na wszystkich egzaminach, lecz ze względu na to, że powołania były wówczas rzadkością, w końcu dostał promocję i otrzymał nominację na proboszcza Ars, gdzie pozostał aż do śmierci. "Ostatni" proboszcz Francji w "ostatniej" francuskiej wsi. Był nim jednak w pełnym tego słowa znaczeniu, co nie zdarza się często. Był nim w całej pełni tak, że "ostatnia" wieś miała "pierwszego" proboszcza, a cała Francja udawała się w podróż, żeby się z nim zobaczyć.
Nawracał wszystkich, którzy do niego przybywali i gdyby nie umarł, nawróciłby całą Francję.
Leczył ciała i dusze. Czytał w sercach jak w książce.
Nawiedzała go święta Dziewica, a szatan wyrządzał mu wiele przykrości, jednak nie zdołał przeszkodzić być człowiekiem świętym.
Został mianowany kanonikiem, następnie kawalerem Legii Honorowej, a w końcu uważano go za świętego.
Lecz dopóki żył, nie zdawał sobie sprawy dlaczego tak się dzieje.
Było to jego najpiękniejsze doświadczenie, bo na taką cześć zasługiwał.
Wszystko to wydarzyło się w wieku dziewiętnastym, który w Raju, gdzie ujawnia się prawdziwa wartość człowieka był nazywany 'wiekiem proboszcza z Ars'. Jednak Francja nawet nie zdawała sobie z tego sprawy."
Czuje się w tym opowiadaniu rękę artysty, który bardzo krótkimi pociągnięciami pióra jest w stanie opisać, prawie całościowo, jego profil osobowy. Jednak autor nagle zatrzymuje się, spostrzegłszy, że w przedstawionej tak różowo rzeczywistości kryje się głęboki dramat, którego rozmiaru, na pierwszy rzut oka, nie podejrzewa się. Nakreślone wydarzenia są prawdziwe. Ów wieśniak z prowincji Lion miał siedem lat, gdy w Paryżu panował terror i pod karą śmierci wygnani zostali wszyscy ci księża, których nie zdołano zmusić do odstępstwa. Wielu z nich zostało zamordowanych. Co więcej, oddziały Konwentu przemierzały okolice Dardilly, gdzie zamieszkiwał, po to, aby zdławić w Lionie powstanie. Kościół był zamknięty. Proboszcz najpierw zrzekł się, zgodnie z tym co mu kazano, wszystkich przysiąg, a następnie przestał pełnić funkcje kapłańskie. Viannejowie co jakiś czas, ryzykując życiem, udzielali gościny niektórym utajnionym księżom. W jednym z ukrytych pomieszczeń, zastawionych wozem z sianem oraz pod strażą trzymaną przez chłopów, Jan Maria w wieku trzynastu lat mógł przyjąć Pierwszą Komunię Świętą, a trzeba pamiętać, że był to czas tak zwanego "drugiego terroru".

« 1 2 3 4 5 »
oceń artykuł Pobieranie..