publikacja 07.04.2025 09:47
Budynek szpitalny, oddziały i dźwięk aparatury. Zamiast lekarzy są dzieci. Reanimują, zaglądają do środka żyły, a nawet przeprowadzają operacje.
Edukatorium Juliusz powstało w autentycznym dawnym szpitalu. Jeszcze 20 lat temu w tych salach leżeli pacjenci. Prezentowane na ostatnim piętrze szpitalne łóżko i lampa operacyjna to jedne z wielu pamiątek po dawnym wyposażeniu. Szpital Juliusz otwarto w Rybniku w 1869 roku. Cztery lata wcześniej zmarł jego pomysłodawca Juliusz Roger, który chciał stworzyć w mieście szpital dla kobiet. Ten lekarz, społecznik, miłośnik śląskiej tradycji ludowej i… chrząszczy, jako młody człowiek miał leczyć ludzkiego ducha jako benedyktyn. Wybrał jednak drogę leczenia ciała i skończył medycynę w Tybindze, a potem specjalizację okulistyczną w Wiedniu.
Przed nami 4 piętra szpitalnych korytarzy. – Cała wystawa, jak w prawdziwym szpitalu, podzielona jest na oddziały – wyjaśnia nasza pani przewodnik, Karolina Kozar. Ortopedia i traumatologia, neurologia, kardiologia, chirurgia, onkologia, okulistyka czy najtrudniejsza do wymówienia otorynolaryngologia to na razie bardzo tajemnicze nazwy, lecz na każdym oddziale szybko udaje się odnaleźć, o co chodzi. Na ortopedii widzimy różne metody leczenia złamań. Na ekranie już czeka gra. Motocyklista pędzi krętą drogą. Po chwili wywraca się. Jego ręka jest sina, a komputer pyta, czy to złamanie, czy zwichniecie. Moja odpowiedź niestety jest błędna, więc chyba najpierw trzeba jednak przeczytać na sąsiedniej planszy o prawidłowej diagnostyce. Po kilku pierwszych oddziałach czas na chwilę odpoczynku w… żyle. Słychać bicie serca. Tu można wygodnie usiąść na miękkich płytkach krwi i zregenerować siły.
Resztę trzeba zobaczyć samemu w Rybniku na Śląsku, na ul. Klasztornej 11.