publikacja 31.01.2012 08:45
Horace Vernet (1789–1863), „Rafael i papież Leon X”, Luwr, Paryż
Ach, jak ja lubię tych malarzy batalistycznych. Bitwy, przemarsze, szarże, strzelanie, kobieta z dzieckiem na kolanach… No dobra, wiem, że matka z dzieckiem nie bardzo pasuje do wojny, ale tak się składa, że ten obraz obok namalował batalista. Horace Vernet – bo tak się nazywał – jest autorem wielu wybitnych obrazów z epoki napoleońskiej. Ale nawet batalista nie musi w kółko malować ludzi w charakterze trupów albo kandydatów na trupy. Dlatego w dorobku Verneta jest i to malowidło pod tytułem „Rafael i papież Leon X”. Nie ma tu grzmotu i łomotu, nie ma krzyku i kwiku, a na pierwszy rzut oka wydaje się, że nie ma także Leona X. W centrum jest za to wspomniana pani z dzieckiem, w sielankowej pozie. Jej wizerunek szkicuje Rafael Santi, wybitny malarz renesansu. To ten mężczyzna w pomarańczowym płaszczu. Papież jest dopiero na drugi rzut oka – u góry, pod parasolem. I właśnie to mnie w obrazie zauroczyło, bo to jest jakby migawka z normalnego dnia namiestnika Chrystusa.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Papież po ludzku