23 grudnia 2084 roku
Cały dzisiejszy dzień poświęciłam na oglądanie telewizyjnych programów informacyjnych.
Z uwagą śledziłam najnowsze doniesienia, prognozy, analizy i komentarze, dotyczące piątej wojny światowej. Pozwolę sobie zaprezentować niektóre z zasłyszanych wypowiedzi (warto wiedzieć, iż nagrałam kilka programów na GVC. Za kilkadziesiąt lat z dumą zaprezentuję je moim wnukom. Zakładając, oczywiście, że uda mi się przeżyć piątą światówkę oraz ewentualne inne konflikty).
WOLTER MASONOWICZ: R.P., jak i cała Unia Europejska, czuje się zobowiązana wynagrodzić światu krzywdy, które musiał znosić w ciągu ostatnich stu czterdziestu lat.
KRYSTYNA WOLNA-MULARCZYK: Przewaga Unii Europejskiej oraz innych państw, stojących u jej boku, wydaje się po prostu miażdżąca. Jak powiedzieliby średniowieczni władcy, wysyłający swoich rycerzy na wojnę: „Bóg jest po naszej stronie”
BENIAMIN von SEELEN: Jeżeli jakiekolwiek państwo wykazuje się agresją i brakiem roztropności, nie powinniśmy przejmować jego negatywnych cech; wprost przeciwnie, naszym zadaniem jest udowodnienie światu, że istnieją jeszcze państwa honoru, dobroci. Wojna nigdy nie rozwiązuje konfliktów. Sprawia, iż żal i gniew osiągają coraz wyższy poziom, nakłaniając nas do rozpoczęcia nowych działań zbrojnych. Żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku: erze zapierającej dech w piersiach technologii, geniuszu medycyny oraz złotych dni kultury. Dlaczego jednak nie potrafimy pozbyć się prymitywnej wady, jaką jest zdolność do prowadzenia wojen? NIE życzę przegranej Unii Europejskiej, ale NIE pragnę również klęski Stanów Zjednoczonych. Przysięgam, że wojna to zło w najczystszej postaci!
JĘDRZEJ KŁOS-WIERZBIŃSKI, MINISTER ROLNICTWA: Istnieją na tym świecie sprawy, dla których warto zrezygnować z osobistej wygody, beztroski. Zwłaszcza, jeśli mamy do czynienia z czymś tak doniosłym, jak prawdziwa, wybawicielska wojna!
31 grudnia 2084 roku
W ten właśnie sposób nadszedł ostatni dzień roku 2084- czasu beztroski i zmartwień, logiki i absurdu, przyjaźni i nienawiści. Z całą pewnością zapamiętam go jako datę wybuchu piątej wojny światowej oraz okres, w którym po raz kolejny musiałam grać ze śmiercią w kotka i myszkę. To właśnie w roku 2084 zdałam egzamin gimnazjalny, stałam się uczennicą Liceum Ogólnokształcącego. Poznałam wielu cudownych ludzi (von Seelen, nowe koleżanki) oraz zetknęłam się ze zjawiskiem dyskryminacji za stan zdrowia. Nauczyłam się tolerancji dla rzeczy, których po prostu się boję -jeszcze nigdy nie skrytykowałam nowej, mechanicznej ręki Olgi. Wbrew trudnej, wręcz horrendalnej sytuacji, panującej na arenie międzynarodowej, wierzę, iż rok 2085 okaże się dobry i pomyślny. Mam nadzieję, że nie będzie obfitował w negatywne przygody. No, ale nie mam zamiaru kontynuować tych pustych wróżb. O tym, jak będzie wyglądać przyszłość, decydują poszczególne istoty ludzkie. To od nas zależy, czy okaże się ona prawdziwą utopią, cz horrorem science-fiction. Pozdrawiam Was wszystkich bardzo, bardzo serdecznie!
Anka Sasanka-Sas
18 stycznia 2085 roku
Ostatnio w moim życiu nie dzieje się nic godnego uwagi. Prawie nigdy nie
wychodzę z domu, ponieważ boję się ewentualnych wybuchów, strzelanin,
zamachów terrorystycznych. Godziny mijają mi na rozmyślaniu, układaniu
wierszy oraz oglądaniu telewizji. Jeśli chodzi o moją ulubioną, komercyjną stację TV Shock 3, zamieniła się ona w swoistą telewizję informacyjną. Wystarczy spojrzeć na dzisiejszą ramówkę, żeby się przekonać, iż przeważają tu programy takie, jak „W zasięgu wzroku” (kontrowersyjny magazyn reporterów, słynący z licznych ”dziennikarskich prowokacji”), „Twarzą w twarz” (nudna publicystyka) czy „Prześwietlenie” (audycja, w której Krzysztof Nabłonka zadaje politykom mnóstwo bezczelnych pytań). Ogromną popularnością cieszy się również nadawane o godzinie 23:00 „Przesłuchanie. Program stanowi autentyczną relację z brutalnych przesłuchań, prowadzonych w europejskich obozach koncentracyjnych. Talk-show słynie z dramatyzmu i tajemniczości, ale najbardziej intrygujące są interpretacje redaktora. Jedyną wadą programu jest to, iż co kilka minut przerywają go reklamy. Naprawdę nie znoszę złośliwych tekstów w stylu: „Czy as wywiadu przyzna się do konszachtów z kanadyjską organizacją terrorystyczną? O tym już po krótkiej przerwie”. Najlepsze- oczywiście, są filmy wojenne oraz telenowele z wątkami żołnierskimi. Ostatnio zdarzyło mi się obejrzeć trzeci odcinek opery mydlanej „Po dwóch stronach frontu”. Bohaterką serialu jest żyjąca w latach 40 XX wieku Rosjanka- tragicznie zakochana w hitlerowcu, atakującym Związek Radziecki. Niemiec jednak udaje, że odczuwa do niej wyłącznie nienawiść. W telenoweli przewija się również wątek nastoletniej komunistki Iriny, która zaszła w ciążę z jakimś sześćdziesięcioletnim kryminalistą, oraz ciężko chorego Pietra-Władimira. Operę mydlaną kończy i rozpoczyna stara piosenka „Gdybyś był” Łez.
VANITAS VENITATUM ET OMNIA VANITAS!
2 lutego 2085 roku
Przez wiele lat pułkownik Valeria Dywerska dowodziła dużymi oddziałami wojska- wzięła nawet udział w czterech konfliktach zbrojnych. Sześć lat temu cudem uniknęła wyroku śmierci za zbrodnie, których dopuszczała się w czasie wojny o wyzwolenie Bliskiego Wschodu spod wpływów USA. Zamiast tego dyscyplinarnie zwolniono ją z wojska i przeniesiono do policji. Żeby dodatkowo pognębić kobietę, nie odebrano jej tytułu pułkownika. Od tej pory całe Wróżkowice naśmiewają się z „Wielkiej Pani Pułkownik”, która musi wykonywać zadania na poziomie zwykłego gliniarza. Nie sądziłam jednak, iż Dywerska zginie aż tak surrealistyczną śmiercią!
W dniu dzisiejszym stałam się świadkiem konfrontacji dwóch największych lokalnych morderczyń- wspomnianej mundurowej i doktor Anhedonii de Pressio. W wyniku krwawego starcia, które miało miejsce na przedmieściach Wróżkowic, Dywerska odniosła wiele głębokich ran. Oczywiście, pobojowisko natychmiast odwiedziła „troskliwa” de Pressio. Pani doktor dokonała kilku obliczeń, po czym stwierdziła, iż pułkownik osiągnęła „skażenie ewidentne”. Zgodnie z ustawą Ministra Zdrowia lekarka była zobowiązana uśmiercić swoją pacjentkę. Wówczas doszło do ostrej dyskusji. Okazało się, iż Dywerska wcale nie chce poszerzyć grona umarłych. „Nie licząc piątej wojny światowej, wzięłam udział już w czterech konfliktach zbrojnych”- powiedziała. Uczestniczyłam w wielu niebezpiecznych akcjach i bitwach, przeżyłam próbę zamachu na moją osobę, raz nawet cudownie uniknęłam wyroku śmierci! Czy po tym wszystkim wolno mi stracić życie ot tak, z ręki jakiejś nadgorliwej lekarki? Przecież sama pani widzi, iż moja śmierć nie przyniesie żadnego pożytku! „Pułkowniku, niech się pani nad sobą nie rozczula”- warknęła de Pressio. ”Przecież to nie ja decyduję o tym, który z pacjentów powinien zostać uśmiercony. My, lekarze, nie zwracamy uwagi na dokonania czy tytuł danego człowieka, traktujemy wszystkich jednakowo. Dlatego też nie mogę robić dla pani wyjątków. No, pułkowniku, proszę odsłonić żyłę!” Valeria Dywerska zdobyła się na szczerość: „Nie chcę umierać”- powiedziała cicho, ale naprawdę stanowczo. Niestety, było już za późno. Anhedonia de Pressio wyjęła z apteczki strzykawkę i wykonała najgorszy z możliwych zabiegów.
Doszłam do wniosku, iż definicja zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem powinna objąć również eutanazję. Oraz, oczywiście, aborcję i karę śmierci.