Ziemia zaczyna drżeć, słychać huk i świst. 1000 ton stali zbliża się... pełną parą. Dym zasłania słońce. Na gapiów spada czarna sadza.
NAJPIERW POWOLI, JAK ŻÓŁW OCIĘŻALE
Niedługo ruszy parada. Wśród setek oczekujących na dumne parowozy stoi Grzegorz Trojniar. Od dziecka pasjonuje się koleją. Od lat przyjeżdża do Wolsztyna. – Parowozy to najpiękniejsze z lokomotyw – mówi. – Pamiętam, jako dziecko na wakacjach u babci w Przemyślu oglądałem ostatnie pracujące tam parowozy. Kiedyś wszędzie jeździło się pociągami. To zamiłowanie zostało mi do dziś. Pan Grzegorz do Wolsztyna przyjechał specjalnym pociągiem z Wrocławia ciągniętym przez parowóz. Podobnych miłośników jest tu wielu. Uzbrojeni w lornetki, aparaty, a nawet drabiny podziwiają stare parowozy. W tłumie słychać Anglików, Niemców, Czechów a nawet Francuzów. Przejechali setki kilometrów, by zobaczyć pociąg jak z bajki.
I KRĘCI SIĘ, KRĘCI SIĘ KOŁO ZA KOŁEM
Zaczyna się. Nad nami krąży śmigłowiec. Paradę rozpoczynają „Piękna Helena” i niebieski parowóz z Czech. Parowozy ważące 130 ton dudnią po torach. Za nimi kolejne gwiżdżąc, prezentują swoje wdzięki. Z okienek w białych rękawiczkach machają uśmiechnięci maszyniści. – Oni są czyści tylko dwa razy w ciągu dniówki – śmieje się ktoś w tłumie. – Wtedy, gdy się przebiorą, to pierwszy i ostatni raz. Taka parada to dla maszynistów nagroda za cały rok ciężkiej pracy. Prawie na samym końcu jedzie ciuchcia ze skansenu w Chabówce. Za rok staruszka skończy 100 lat, a nie widać wcale, że ma już prawie wiek za sobą. Kilka razy mijały nas parowozy, wciąż fotografowane przez tysiące ludzi. Na zakończenie jeszcze siedem parowozów złączonych razem przemknęło obok, hucząc, gwiżdżąc i dymiąc. Po pokazie kolejno podjeżdżały na obrotnicę, czyli jakby karuzelę, skąd parowóz obracany na odpowiedni tor zjeżdża w stronę swojego miejsca w parowozowni.
Jak działa parowóz?
Sercem parowozu jest wypełniony wodą kocioł, czyli podłużny walec z kominem. W jego przedniej części, w palenisku spalany jest węgiel lub drewno. Przez środek, od paleniska do przedniej części kotła, biegną rurki a w nich gorąca para leci do komina ogrzewając wodę. Woda paruje, zbiera się w specjalnym wybrzuszeniu zwanym zbieralnikiem pary. Przez przepustnicę maszynista wpuszcza parę do tłoków, które z kolei poruszają kołami. Część pary zasila też prądnicę albo specjalne urządzenie podające wodę z tendra do kotła. Nadmiar pary i ciśnienia musi być wypuszczany żeby kocioł nie wybuchł, dlatego wydaje się jakby parowóz wciąż sapał