Ziemia zaczyna drżeć, słychać huk i świst. 1000 ton stali zbliża się... pełną parą. Dym zasłania słońce. Na gapiów spada czarna sadza.
Przez wolsztyński dworzec w Wielkopolsce przejechało właśnie 7 parowozów. Każdego roku pod koniec kwietnia mają tu swoją paradę. Ogon wagonów ciągnie prawdziwy potwór, a nie bezduszna elektryczna lokomotywa. Czarny parowóz zaczyna właśnie w Wolsztynie swoje święto.
STOI NA STACJI LOKOMOTYWA
To jedyne takie miejsce w Europie, gdzie pędzący parowóz można zobaczyć codziennie na regularnych trasach. W parowozowni unosi się zapach spalonego węgla i drewna. Po lewej stronie, wśród setek ludzi, one. Ustawione w kształt wachlarza kolosy. Piękne, ogromne i sapiące parą. Wrażenie niesamowite. „Ciężka, ogromna i pot z niej spływa – tłusta oliwa. Stoi i sapie, dyszy i dmucha, żar z rozgrzanego jej brzucha bucha” – pisał Julian Tuwim. Jego znany wiersz „Lokomotywa” w jednej chwili ożył. Bo parowóz naprawdę żyje. Z różnych rur wylatuje para, gdzieś przy kołach spływa gorąca woda a z komina powoli unosi się czarny dym. Wszystko ocieka smarem. Po stromej drabince wspinamy się do budki maszynisty. Wystarczy dotknąć poręczy, by od razu zabrudzić rękę. Słaba żarówka rozjaśnia mrok. Widać kocioł, drzwiczki paleniska i mnóstwo czerwonych pokręteł, zaworów i zegarów.
ŻAR Z ROZGRZANEGO JEJ BRZUCHA BUCHA
Prowadzenie lokomotywy nie jest takie proste. Maszynista odkręca odpowiednie zawory, kontroluje ciśnienie w kotle, poziom wody i prawidłowy żar w palenisku. Żeby parowóz przygotować do pracy, trzeba rozpalić ogień i rozgrzać wodę, co może trwać nawet 12 godzin. Paleniska się nie wygasza, bo zajęłoby to kolejne godziny. W nocy lokomotywy drzemią tylko, dymiąc po cichu. Co dwie godziny zagląda do nich obsługa, żeby nie zasnęły na dobre. Tylko do napraw i czyszczenia kotła parowozy wygasza się całkowicie.
PALACZ WĘGIEL W NIĄ SYPIE
Idziemy dalej. Mijamy tak zwany zasiek węglowy, czyli miejsce gdzie węgiel czeka na załadowanie. Niebieski dźwig pracujący na szynach zabiera wielki wózek z węglem. Podjeżdża kilka metrów i wysypuje go do tendra. To krótki wagon tuż za parowozem przewożący węgiel i wodę, czyli paliwo potrzebne lokomotywie. Legendą wśród polskich parowozów jest „Piękna Helena”. Podobno takie imię miała wybranka serca jednego z maszynistów. Parowóz ma już ponad 70 lat. Ten model powstał tylko w 2 egzemplarzach. Jedynie on przetrwał wojnę. Węgiel wsypany, maszynista czarny od pyłu, daje znak: odsunąć się. „Piękna Helena” z sykiem, w kłębach pary, zaczyna ślizgać się kołami po szynach. Po chwili łapie przyczepność i rusza w stronę szarego żurawia wodnego. Z dużego kranu leje się woda – 32 000 litrów wprost do jej tendra. Parowóz gotowy, pora ruszać w drogę.