Wyobraź sobie, że
…jesteś dzieckiem w Afryce, żyjącym w małej szopie, zrobionej z cegieł z błota wypalanych na słońcu, pokrytej starą blachą, która przecieka przy nawet najmniejszym deszczu. Pokój jest mały. Dom ma tylko ten jeden pokój. Gdy masz wyjątkowe szczęście może będziesz miał dwa pokoje. Nie ma kuchni, masz kuchenkę na zewnątrz, taką na węgiel drzewny, który kosztuje około 7 US$ za worek, który niektórym wystarcza na cały miesiąc. Jeżeli nie masz pieniędzy znajdziesz gdzieś trochę chrustu, aby na nim gotować.
Łazienka to małe ogrodzenie z trzciny na końcu ścieżki, dzielone przez wiele rodzin. Za wynajem takiego domu w większych miastach trzeba zapłacić od 20 do 30 US$, a znajdują się one w tych częściach miast, które popularnie nazywamy slumsami. Wspólny dochód twoich rodziców to tylko około 70 US$. Ojciec pracuje jako nocny stróż dla bogatej rodziny, od 7 wieczorem do 7 rano. Mama wychodzi o 6:30 rano do pracy jako pomoc domowa u jakichś białych ludzi z Europy.
Jesteś dwunastoletnią dziewczynką, i teraz jesteś sama w domu, prawie sama. Ojciec może spać przez kilka godzin, ale zaraz wyjdzie do centrum w poszukiwaniu jakiegoś extra zajęcia i dodatkowych dochodów dla rodziny. Dlaczego nie jesteś w szkole? No cóż, odpowiedź jest prosta, dziewczynka nie potrzebuje szkoły, ona musi tylko zająć się domem, znaleźć męża, kiedy jest nieco starsza, mieć dzieci, założyć rodzinę, gotować, może pracować gdzieś jako pomoc domowa, albo w restauracji, ale, po co inwestować w dziewczynę – wielu pomyśli. (W większości przypadków dziewczynki nie są posyłane do szkoły ze względów ekonomicznych, zazwyczaj pierworodny syn będzie tym, który zostanie wysłany do szkoły, o ile znajdą się na to pieniądze Twój najstarszy brat wyszedł o 7:00 rano, musiał zabrać ze sobą rolkę papieru toaletowego, bo wczoraj był już ukarany za nieposiadanie takowej. Musiał też zabrać nową miotłę do zamiatania w klasie i na boisku po lekcjach.
Szkoła jest droga.
Wprawdzie szkoła podstawowa (od 1 do 7 klasy) jest w Zambii bezpłatna, ale za to rodzice muszą znaleźć pieniądze na wszystkie „inne” obowiązkowe opłaty, jak Komitet Rodzicielski, fundusz budowlany, extra to i tamto… Ponadto powszechne są „ukryte” koszty, o których nikt nie mówi. Klasy to bardzo często małe pomieszczenia wypchane ponad możliwości od 80 do 100 uczniami. To też miało się zmienić, ale jakoś jeszcze nie teraz. Mama musiała zapłacić nauczycielowi extra pieniądze, tak, aby twój brat mógł siedzieć w jednym z pierwszych rzędów, gdzie mógłby lepiej słyszeć i lepiej się nauczyć. Trzeba też było zapłacić, aby prace domowe były sprawdzone i poprawione, i jeszcze za dodatkową pomoc zwaną korepetycjami, jako przygotowanie do egzaminu w 7 klasie.
To właśnie, dlatego tylko najstarszy brat chodzi do szkoły, podczas gdy pozostali włóczą się dookoła w oczekiwaniu dnia, kiedy to może któryś z wujków lub któraś z ciotek będą mogli dołożyć cokolwiek do ich edukacji. Bo to tak właśnie wygląda w Afryce, żadna rodzina nie może sama z siebie znaleźć środków potrzebnych do wykształcenia dzieci, do tego w większości przypadków potrzeba połączonych sił całej „szerszej” rodziny.
oceń artykuł