nasze media Mały Gość 12/2024

wg artykułu o. Alfonsa Krupki OMI

dodane 27.06.2006 11:59

OBLACI NA MADAGASKARZE

Drogi są nieprzejezdne nawet dla silnych samochodów, które po prostu grzęzną w gliniastej mazi. Misjonarze wyruszają zatem do wspólnot pieszo, przeprawiają się przez rzeki i wzgórza.

Polscy misjonarze oblaci pracują na Madagaskarze już ponad 25 lat. Przybyli tam w roku 1980. Dokładanie 3 grudnia, w święto św. Franciszka Ksawerego, patrona misji. Byli to ojcowie: Franciszek Chrószcz, Jan Sadowski, Jan Wądołowski, Marian Lis oraz Roman Krauz..

Idźcie tam!
Polacy pojawili się Madagaskarze na prośbę ówczesnego biskupa miejscowości Toamasina, która jest stolicą diecezji. Diecezja zaczęła odczuwać brak kapłanów i misjonarzy. Biskup więc zwrócił się o pomoc do Rzymu, do zgromadzenia oblatów. Asystent generalny od spraw misji ojciec Marcello, zaproponował wtedy aby zadania podjęli się Polacy. „Byłem wówczas prowincjałem.- pisze ojciec Alfons Kupka - Otrzymałem polecenie zapoznania się z sytuacją na miejscu. Razem z o. Franciszkiem Chrószczem, misjonarzem pracującym w tym czasie w Kamerunie, którego przewidziano na przełożonego nowej misji, udałem się na Madagaskar.
W ciągu trzech tygodni trudno było zapoznać się ze wszystkim problemami, ale szybko dało się zauważyć wielką potrzebę wzmocnienia kadry misjonarzy dla (…) ubogiego i opuszczonego ludu. Nie mogę zapomnieć tego, co powiedział mi bp Pierre Zevaco CM z diecezji Tolagnaro, gdzie już od kilku lat pracowali polscy misjonarze św. Wincentego à Paulo. Rzekł krótko: „Ojcze, nie wahajcie się ani przez moment! Idźcie tam!” Biskup, zanim wstąpił do Zgromadzenia, był lekarzem i nadal opiekował się chorymi. Swoim starym Citroenem 2CV zabrał mnie do chorych w ubogiej dzielnicy miasta. Gdy zobaczyłem, jak ludzie go darzyli sercem, nie mogłem się nie wzruszyć. Otrzymawszy zgodę polskiej prowincji, wyraziliśmy wolę przyjęcia tej misji. 17 maja 1979 r. swoją aprobatę wyraziła również Rada Generalna. O. Fernand Jetté, superior generalny, dołączył do oficjalnego pisma list, w którym czytamy m.in.: „Niech ta fundacja będzie znakiem żywotności polskiej prowincji i wyrazem jej ducha misyjnego, a dla całego Zgromadzenia natchnieniem i nowym bodźcem. Z całego serca winszuję wam i dziękuję! Proszę Matkę Najświętszą, by zawsze obdarzała was zapałem, radością i pokojem”.

Rzeki i cyklony
Tereny przyjętej przez Polaków misji obejmują południową część diecezji Toamasina nad Oceanem Indyjskim. Głównymi środki znajdują się w Mahanoro, Ambinanindrano, Marolambo i Masomeloka. Panuje tam wilgotny, tropikalny klimat a krajobrazy zachwycają urodą i bujną roślinnością. Jest wiele rzek. „Właśnie te rzeki czynią ten teren trudno dostępnym i przysparzają misjonarzom najwięcej problemów, bo mostów nie ma, a drogi są wciąż rozmywane. Są nieprzejezdne nawet dla silnych samochodów, które po prostu grzęzną w gliniastej mazi. Misjonarze wyruszają zatem do wspólnot pieszo, przeprawiają się przez rzeki i wzgórza.” Ale pomimo trudnych warunków, praca misjonarzy przynosi obfity owoce. Jest coraz więcej wspólnot chrześcijańskich. „25 lat temu na powierzonym nam terenie było ich 208, a obecnie jest 545. W samym Marolambo liczba wspólnot wzrosła z 54 do 186. Pracuje tam 4 misjonarzy, a każdy z nich obsługuje 40-50 wiosek. Trudno nawet policzyć dokładnie katechumenów i chrześcijan. Liczby sięgają dziesiątek tysięcy. Sprawdza się Chrystusowe porównanie Królestwa do ziarnka gorczycy, które ktoś wziął i posadził na swej roli. Wyrosło i stało się wielkim drzewem, tak że ptaki gnieździły się na jego gałęziach. (Mt 13, 31). (…). We wszystkich większych wspólnotach działają różne stowarzyszenia, organizacje. Ogromny wysiłek wkłada się w rozwój szkolnictwa, służby zdrowia, pomocy charytatywnej, która okazała się niezastąpiona zwłaszcza wtedy, gdy te tereny nawiedzały bardzo częste na tych terenach cyklony.”

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..