nasze media Mały Gość 12/2024

s. Celina Natanek, Misjonarka Afryki

dodane 19.06.2006 11:04

ZA BAOBABEM W LEWO

Gdy w Mwanga powstawały pierwsze szkoły, to ci, którzy przychodzili do nich, to była młodzież w wieku kilkunastu lat. Dziewczęta i chłopcy, którzy często nie umieli czytać i pisać. Ale chcieli.

Amani, znaczy pokój
Taką wzruszającą historią z mojego pobytu w Mwanga był dzień, kiedy przyszła do mnie dziewczynka o imieniu Amani. (Amani, w języku swahili znaczy – pokój.) Znałam jej rodzinę. To była wielodzietna rodzina. W tej rodzinie nie było łatwo. Ale rodzice starali się jak najlepiej dla dzieci, aby było im dobrze, by nie trafiły na ulice. No i kiedyś Amani przychodzi, to był czas przed końcem wakacji, w grudniu, ( bo tam rok szkolny zaczyna się w styczniu), i mówi do mnie: „siostro daj mi pracę” Ja taka zdziwiona, widząc siedmioletnią dziewczynkę pytam: „Amani, chcesz pracować u nas?” „Tak, bo potrzebuję pieniędzy” odpowiada. „O!, to już inna sprawa. Ale dlaczego potrzebujesz pieniędzy?” „No, bo siostro, idę do szkoły” „No, ale skoro idziesz do szkoły, to jak możesz pracować? Przecież jedno z drugim nie da się pogodzić” No i ona tak na mnie spojrzała, pokiwała głową i mówi: „No siostro, siostra to nic nie rozumie”. Hm, zamyśliłam się, rzeczywiście nie zawsze rozumiem wszystko, z tego, co dzieje się w Afryce. A Amani zaczęła mi tłumaczyć, że się zaczyna rok szkolny, a ona chce wcześniej zarobić na... fartuszek. „No a co z butami, co z książkami?’ Trochę się z nią droczyłam. „Siostro, wczoraj pracowałam u sąsiada, nosiłam wodę i mam już zeszyty. A buty to tato mi kupił.” I to była taka lekcja dla mnie. Nie tylko odpowiedzialności, ale i takiego szerszego spojrzenia, że ta dziewczynka chciała iść do szkoły i brała to na serio. A rodzice, wiem, że nie mieli pieniędzy. Więc ona sam podjęła inicjatywę, by sobie na szkołę zapracować...

Szkoła kukurydzy
Był też tam Stefano. Jest liderem w kościele, śpiewa w chórze, kiedyś był w grupie młodzieżowej. Opowiadał mi swoją historię, jak to sam się uczył. Miał iść do piątej klasy szkoły podstawowej, kiedy tato mu rzekł „Stefano, koniec szkoły, bo nie ma pieniędzy, a ja potrzebuję pieniędzy na leki dla twej siostry” Chciał też tato, aby Stefano pracował. Smutny, więc był Stefano, ale cóż - tato zakazał, więc nie ma dyskusji. Niedługo potem, ktoś się dowiedział o całej sprawie. Wkrótce okazało się, że są w wiosce ludzie, którzy mają duże pola, a sami ich nie obrabiają, więc chętnie odstąpią Stefanowi po kawałku. No i Stefano pracował na tych polach przez rok, zasiał kukurydzę, i zarobił nie tylko na leki dla swej siostry, ale poszedł też do piątej klasy (tylko, że po roku). No i potem już czuł się tak odpowiedzialny, że za każdym razem -rok pracował, rok do szkoły. I w taki sposób skończył szkołę średnią. Dzisiaj pracuje na misji, jest nauczycielem w szkole zawodowej, która powstała z inicjatywy starszych wioski, przy współ-pomocy sióstr, które były pierwszymi nauczycielkami. Ale dzisiaj już uczą tam tamtejsi młodzi ludzie. Bo zadaniem naszego zgromadzenia jest nie tyle pracować na rzecz Afrykańczyków, co pomagać im, aby to oni potem mogli sami uczyć kolejne pokolenia. Gdy w Mwanga powstawały pierwsze szkoły zawodowe, to ci, którzy przychodzili do nich, to była młodzież w wieku kilkunastu lat. Dziewczęta i chłopcy, często nie umieli czytać i pisać. Ale chcieli. Ta chęć nauki dawała im wielką motywację. A po roku, kiedy już umieli podstawowe rzeczy, to oni zaczęli uczyć i poprowadzili niektóre zajęcia. W ten sposób wykształceni zostali nauczyciele i liderzy, którzy dzisiaj prowadzą te szkoły. I to jest piękne.
« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..