nasze media Mały Gość 12/2024

s. Celina Natanek, Misjonarka Afryki

dodane 19.06.2006 11:04

ZA BAOBABEM W LEWO

Gdy w Mwanga powstawały pierwsze szkoły, to ci, którzy przychodzili do nich, to była młodzież w wieku kilkunastu lat. Dziewczęta i chłopcy, którzy często nie umieli czytać i pisać. Ale chcieli.



Jasny t-shirt, ciemne włosy, serdeczny uśmiech. To pokrótce siostra Celina. Należy do Zgromadzenia Sióstr Misjonarek Najświętszej Marii Panny Królowej Afryki. Zgromadzenie założył w 1869 roku, francuski kardynał Karol Lavigerie. Powołaniem sióstr jest praca wśród ludzi Afryki i dla afrykańskiego Kościoła. Dzisiaj siostry pracują w szesnastu krajach Czarnego Lądu. Reprezentują trzydzieści narodowości. S. Celina jest jedną z niewielu Polek w zgromadzeniu. Gościła w niejednej chacie w afrykańskim buszu. Gości też u Małego Gościa:

Z Tarnawy do Tanzanii
Nazywam się Celina Natanek. Pochodzę z Tarnawy koło Krakowa. Pracowałam przez sześć lat w Tanzanii, we wschodniej Afryce. Pierwsze cztery lata spędziłam w pięknym mieście Arusha, u podnóża góry Kilmanjaro, która w języku lokalnym nazywa się Górą Wiecznego Śniegu. Piękna.. Ostatnie dwa lata spędziłem w wiosce Mwanga. To region środkowy kraju. Mwanga znaczy w języku swahili – światło, a w języku kirak znaczy - ten, który ma wodę. A wyobraźcie sobie, że właśnie w tej wiosce ani nie było bieżącej wody, ani nie było prądu. Mimo to było życie. A tam życie naprawdę tryskało. Mwanga to była wioska w buszu. Jak ci ludzie mówili gdzie iść to np. „za baobabem to w lewo, a przy kamieniu to w prawo” A jak baobab się przewrócił to nie było drogowskazu i się szło prosto (ze śmiechem).

Cztery klasy i kropka
W czasie mej pracy spotkałam wiele dzieci i młodzieży. Dzieci w wioskach, w mieście, dzieci ulicy... Według statystyk, w Afryce ok. 70 % dzieci kończy szkołę podstawową. Bardzo dużo dzieci na wioskach zaczyna szkołę podstawową, której jednak nie kończą. Przerywają po trzech, czterech latach. A więc mają trudną sytuację, bo i bardzo chcą się uczyć. Z dzieci, które spotkałam w Mwanga, wiele nie chodziło do szkoły, bo musiały pracować. Gdzie pracują, tanzanijskie dzieci? Dużo pracuje na polu razem z dorosłymi. Uprawiają ziemię, pasą bydło. Dzieci w miastach pracują na bazarach, tam gdzie sprzedaje się np. warzywa. Bardzo często dzieci są tragarzami. Czasami jak się idzie na targowisko, to dzieci biją się między sobą, aby móc nieść ci siatkę. Dużo dzieci pracuje też w miejscach gdzie zatrzymują się autobusy (ale to nie takie przystanki jak u nas), lub na stacjach kolejowych. Tam noszą na swych głowach tace albo skrzynki z ciastem, jajkami, bananami. Sprzedają wodę, albo orzeszki ziemne (bardzo pyszne). Wygląda to tak, że podchodzą do autobusu, a towar można sobie wziąć przez okno i zapłacić. Najtrudniej jest wtedy, gdy autobus się zatrzymuje na krótką chwilę. Bo bywa, że ktoś nie zdąży zapłacić, i dzieci wtedy na tym tracą.

Woda siły doda
Dla mnie pięknym świadectwem dzieci było to, że one pomimo tego, iż musiały iść po kilkanaście kilometrów do szkoły, to potrafiły to czynić i nie narzekały. Przeciwnie, cieszyły się i często słyszałam: „siostro, byłam w szkole!”. Zazwyczaj rano, nim szły do szkoły musiały iść po wodę, i to do trzech kilometrów. Potem wracały z tą wodą, z wiadrem na głowie. Potem szły do szkoły. A jak wróciły ze szkoły to znowu po wodę... Ale nigdy nie narzekały, zawsze były radosne. „Skończyłam pierwszą klasę! Skończyłem druga klasę! Siostro, jestem w czwartej klasie!” Taka radość, z tego, że mogą się uczyć, że coś potrafią, że wiedzą ile jest cztery dodać cztery, albo, że potrafią powiedzieć po angielsku „dziękuję”... To cieszy.



« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..