Hau, Przyjaciele!
Sobotnie spotkanie marianek odbywało się przy grocie. Najpierw rozgrzewka, czyli zamiatanie, grabienie rabatek, wyrywanie chwastów, okopywanie róż i innych kwiatów, zmiana wody w wazonach. Potem rozsiadły się, zaśpiewały pełnym głosem kilka radosnych pieśni i czekały na to, co przygotował dla nich ksiądz Wojtek. Tymczasem on się spóźniał a potem pojawił się przygarbiony, ze skrzywioną, smętną miną. „Co za dzień. Musiałem wcześnie wstać, siedzieć w zimnym konfesjonale, a teraz spotkanie z moimi pesymistkami. Ludzie wyjeżdżają za miasto, spotykają się ze sobą, a ja muszę tu tkwić.” Dziewczyny spojrzały na siebie zdumione. Niby to jasne, że ksiądz żartuje, ale robił to po mistrzowsku i zmylił je przez chwilę. Wreszcie wybuchnął śmiechem i oświadczył nagle poważnie. „Takie podejście do życia zaprezentowały wczoraj moje dzielne marianki. Teraz widzicie, jakie to bez sensu i jakie dołujące dla otoczenia. Nie będę was już pouczał ani krytykował. Odreagujmy złe wspomnienia w działaniu. Dostaliśmy cztery skrzynki sadzonek, trzeba je posadzić. Do roboty.” Marianki chętnie rzuciły się w wir pracy, by pokryć zawstydzenie za wczorajsze zachowanie. Do ogrodu wbiegł Tobi, więc zaczęliśmy swoje zabawy. Cześć. Astra