Hau, Przyjaciele!
Niedziela zaczęła się tak przyjemnie. Dosyć ciepło, mnóstwo liści, a w nich przecudne zapachy. Pobiegłam po porannym spacerze do kuchni, gdzie kontroluję to, co Pan przygotowuje na śniadanie. No i słuchamy oboje radia, a tam jakaś kobieta zachwyca się pracowitością żuków. Znam te pancerne maluchy wędrujące z uporem leśnymi ścieżkami. Jest ich mnóstwo, chyba nawet ciut za dużo. Tymczasem do kuchni weszła Pani i teraz wspólnie z Panem cmokają z podziwu nad tymi stworkami. Bo każdy żuk zbiera mnóstwo liści, wciska je w wydrążone korytarze. To jedzenie dla larw, które rosną prawie rok i jedzą to, co im troskliwi rodzice zgromadzą. Kopanie tuneli i sprzątanie liści w lesie to podobno fantastyczne zasługi żuków. No dobra, podziwiam, ale bez przesady. Pan mógłby podać więcej na stół, a jeszcze więcej pod stół do pewnej miseczki. A właściwie, to mogłabym dostać większą miseczkę. Bo skoro larwy żuków zjadają tylko 40% tego, co im rodzice zostawią, to ja też tak chce. Mogłabym wówczas bardziej wybrzydzać. Niestety, nie ma szans na spełnienie tego marzenia, bo potem pojawił się temat marnowania żywności i ja też zostałam skrytykowana, że nie wylizuję moich misek, że dopominam się o smakołyki. No nic, cierpliwie poczekam na audycję o psach, bo wierzę, że się doczekam. Może wtedy rodzinka mnie bardziej doceni. A o żukach niech zapomną. Cześć. Astra