Miał być produktem, który dobrze się sprzeda. Nie zgodził się na to.
Ani duszący pył, ani piekielny żar nie przestraszyły nowojorskich strażaków i policjantów przed wejściem do płonących wieżowców World Trade Center. Tam ludzie czekali na pomoc.
Wyruszył w sierpniu. Miał przed sobą ponad cztery tysiące kilometrów. W połowie drogi rozpadły mu się buty. W grudniu dotarł do Ziemi Świętej.
Tutaj lekcje trwają nieraz 12 godzin, a uczniowie czasem zastanawiają się nad tym, czy odejść. Pozostają, bo największą ich pasją jest taniec.