publikacja 30.12.2009 23:21
Hau, Przyjaciele!
Było tak pięknie! Spadł śnieg, przywieźli węgiel, który zrzucałem z Kubą i Łukaszem. To znaczy, oni zrzucali, a ja szczekałem i błagałem, by mi rzucali te cudowne czarne kamienie. Ukryłem sobie co najmniej 10 czarnych bryłek w różnych zakamarkach ogrodu. Będę się miał czym bawić. Niestety, już wczoraj pod wieczór, gdy leżałem obok pana na kanapie, usłyszałem pierwszy wybuch. Ze skowytem i drżeniem ukryłem się w toalecie. Nikt mnie nie mógł przekonać, że to tylko petardy. Mój psi instynkt jasno podpowiada śmiertelne niebezpieczeństwo. Gdy po godzinie ostrożnie wróciłem do pokoju, znowu strzeliło i to dosyć blisko. Paulina mnie tuliła, pocieszała, wyjaśniała, ale ja swoje wiem. Cała rodzina zastanawiała się, co ze mną zrobić w sylwestrową noc. Jak to co? Ukryjmy się gdzieś wspólnie, najlepiej w piwnicy. Mógłbym wykopać jamkę w węglu. Niestety, rodzina nie rozumie zagrożenia, szykują przyjęcia, pieką, smażą. A ja nie mam apetytu, bo co dojdę do siebie, to bliższy lub dalszy wybuch powoduje atak panicznego lęku. Ale to nic, mówią, że najgorsze dopiero przede mną. Nie wierzę. Cześć. Tobi.
Sylwester 2009r.