Na stoku śmigają narciarze i snowbordziści. Obok, w chmurze śniegu jak motocykliści na autostradzie wyprzedają ich skibobowcy.
Wsiadam na skiboba, patrzę w dół stromego stoku. – To chyba mój ostatni zjazd – ledwo pomyślałem i już ruszyliśmy. Pierwszy zakręt, śnieg na twarzy i coraz większa prędkość. Przerażenie. Przecież to nawet hamulców nie ma! Dojechaliśmy na dół. Szczęśliwie. Chętnie spróbowałbym jeszcze raz.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.