nasze media Mały Gość 12/2024
dodane 22.10.2011 20:30

Niedziela, 23 października, 2011r.

Wczoraj doszło do wielu nieporozumień. Kuba niby obiecał pracować przy liściach, jednak obaj z Łukaszem, sąsiadem- rówieśnikiem, szybko zniknęli. Widziałam, jak na chodniku kręciła się grupka młodzieży, prawie wszyscy z komórkami w rękach i nagle chłopaków nie było. Tak samo Paulina i Jadzia. Owszem, grabiły liście przez pół godziny, ale potem głównie pisały i odbierały SMS-y. Tobi i ja też narozrabialiśmy, bo coś nas podkusiło, by rozkopać istniejący już wielki stos. Dziewczyny orzekły, że to syzyfowa praca i poszły do domu. No i jakoś tak się złożyło, że w ogrodzie została Michasia, pani Maria i my. Wtedy właśnie Pan wrócił z warsztatu samochodowego. Zanim chwycił grabie, to zadzwonił. A ton głosu miał taki, że nagle zjawili się wszyscy. Panowała dziwna cisza, Michasia aż się wystraszyła i poszła do domu, Tobikowi i mi też się odechciało zabaw. Zrobiło się podejrzanie cicho. Na szczęście wieczorem wszyscy poszli na różaniec. No i wrócili zupełnie odmienieni. Wieczorem leżałam przy kaloryferze i próbowałam zrozumieć, co takiego dzieje się w kościele, że ludzie idą tam poważni i smutni, a wracają weseli? I dlaczego Pan powiedział takie dziwne zdanie, że zawodzimy nieustannie Jana Pawła II, który marzył, byśmy byli jak dęby? Fakt, nie czuję się dębem. A Kuba, chociaż taki wysoki, też do drzewa niepodobny. Niepojęte bywają czasami odzywki Pana. Jednak najważniejsze, że po niemiłej sobocie niedziela była kompletnie inna, a my szczekaniem musieliśmy się dołączać do rodzinnych rozmów, bo już skończyła się złowroga cisza. Mam nadzieję, że i u Was panuje sympatyczny gwar. Cześć, Astra
 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..