Był odważny i wierny, bo nie opuścił papieża, gdy inni uciekli. Był łagodny, bo gdy sam został papieżem, nie szukał zemsty.
Był wczesny poranek 7 września 1303 roku, gdy papieską siedzibę w Anagni na wschód od Rzymu otoczyła duża grupa zbrojnych. „Niech żyje król Francji i Colonna!” – krzyczeli nieproszeni goście. Sciarra Colonna był członkiem potężnej włoskiej rodziny Colonnów i zawziętym wrogiem papieża Bonifacego VIII. To on, wraz z wysłannikiem króla Francji Wilhelmem Nogaretem, zwerbował najemników i napadł na następcę św. Piotra. Napastnicy śpieszyli się, bo następnego dnia papież miał ogłosić bullę z ekskomuniką na króla Francji Filipa IV Pięknego. Zanim przypuścili szturm, zażądali rezygnacji Bonifacego VIII z urzędu papieża. Ten odmówił. „Mój koniec jest bliski, przynajmniej ja umrę jak Papież” – miał powiedzieć. Ubrany w papieskie szaty, z krzyżem w ręce, oczekiwał dalszych wydarzeń. Dworzanie papiescy uciekli, pozostali przy papieżu tylko najwierniejsi, wśród nich kardynał Ostii, Niccolo Boccasini.
Zniewaga
Gdy najemnicy wpadli do sali, w której przebywał Bonifacy VIII, Sciarra Colonna podszedł do papieża z mieczem w dłoni i uderzył go w twarz. Być może chciał go zabić, ale podobno powstrzymał go Nogaret. Dworzanin króla Filipa planował przewieźć Bonifacego do Francji. Król chciał tam zwołać sobór, na którym zastraszeni przez niego biskupi mieli papieża osądzić i pozbawić urzędu. Byłoby to, oczywiście, zupełnie bezprawne, ale francuski władca nie dbał o takie rzeczy. Zbrojni rabusie pojmali więc namiestnika św. Piotra i poniewierali nim bezlitośnie, nie bacząc ani na jego godność, ani nawet na to, że miał już 84 lata. Napastnicy nie bardzo wiedzieli jednak, co robić dalej. Bali się, że w drodze do Francji ktoś zechce odbić więźnia. Nie mogąc się zdecydować, przez dwa dni siedzieli w pałacu papieskim, przy okazji rabując co popadło. W tym czasie narastało oburzenie wśród mieszkańców Anagni. Wielu mieszczanom zrobiło się wstyd, że dopuścili do pojmania papieża, który w dodatku był ich rodakiem, bo Anagni było rodzinnym miastem Bonifacego VIII. Na trzeci dzień mieszczanie zaatakowali najemników francuskiego króla i uwolnili papieża. W asyście zbrojnego orszaku poprowadzili go do Rzymu. Papież jednak był w bardzo złym stanie. Wydarzenia w Anagni nadszarpnęły mocno jego siły. Miesiąc po zbójeckim napadzie dostał silnej gorączki i 12 października, po złożeniu wyznania wiary, zmarł.
Nowy papież
10 dni później zebrani w Rzymie kardynałowie wybrali kolejnego papieża. Był nim kardynał Ostii, 63-letni Niccolo Boccasini – ten sam, który dzielnie wytrwał przy Bonifacym w czasie zamachu w Anagni. Ponieważ przez kilka lat był „prawą ręką” poprzedniego papieża, wydawało się, że teraz ostro rozprawi się z tymi, którzy podnieśli na Bonifacego rękę. Benedykt XI (bo takie imię przyjął) okazał się jednak człowiekiem skłonnym do pojednania. Krótko po wyborze zdjął z dwóch kardynałów z rodu Colonnów ekskomunikę, nałożoną na nich przez poprzednika. I choć nie zwrócił im kardynalskiej godności ani odebranych majątków, jego łaskawość oburzyła z kolei ludzi oczekujących raczej jeszcze cięższej kary na kardynałach i innych ludziach zamieszanych w zamach w Anagni. Doszło do tak wielkich awantur, że papież – nie mogąc ich znieść – wyniósł się z Rzymu do odległej o 135 km na północ Perugii. Tam było nieco spokojniej, ale przenosiny nie zlikwidowały największego kłopotu, jaki sprawiał król Francji. Choć papież Bonifacy już nie żył, Filip IV wciąż chciał się na nim zemścić. W tym celu rozpuszczał plotki o tym, że papież po zajściach w Anagni postradał zmysły i umarł w niegodny sposób. Wciąż też domagał się zwołania soboru, który – według jego planów – miał pośmiertnie potępić Bonifacego.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.