nasze media MGN 09/2024

Franek fałszerz

dodane 08.08.2024 13:27

Michaił Niestierow, „Widzenie chłopca Bartłomieja" (1889-1890)

Ładny obraz, prawda? Ja uważam, że bardzo ładny. Przykro patrzeć. Nie, nie dlatego przykro, że ładny. Dlatego, że namalował go zdolny artysta rosyjski pod koniec XIX wieku.

Spójrz na dwa obrazy i znajdź 10 fałszerstw   Spójrz na dwa obrazy i znajdź 10 fałszerstw
Michaił Niestierow (1862–1942) „Widzenie chłopca Bartłomieja"

A co w tym złego? – zapytacie. Nic złego, tylko mi przykro. Zawsze mi się tak robi, gdy oglądam dobre dzieła malarzy, którzy dożyli rewolucji bolszewickiej w Rosji – a tak właśnie było też z Niestierowem, autorem tutejszego malowidła. Przykro, gdy się pomyśli, że to są już ostatnie oddechy wolnej twórczości, zanim „wielki kraj na wschodzie rozszerzył swoje błędy” (tak o rewolucji w Rosji mówiła Maryja w Fatimie). Gdy komuniści zgarnęli całą władzę w tym ogromnym kraju, to było tak, jakby ktoś narzucił krwawą płachtę na kawał świata. I wiele milionów ludzi ogarnęła ciemność. Odtąd przez całe dziesięciolecia nie wolno tam było mówić, śpiewać, pisać, malować, rzeźbić niczego, czego nie życzyłaby sobie władza. A władza życzyła sobie, żeby ją chwalono, a nawet – w zastępstwie Boga, którego zakazano wyznawać – uwielbiano.  Miliony ludzi zamordowano, a żywych poddano terrorowi, jakiego świat nie widział. Po 1917 roku nikt nie namalowałby już tam takiego obrazu, jak ten. I tak szczęście, że się ostał. W książkach pisano potem, że Niestierow miał „dwa okresy twórczości”. Pierwszy do rewolucji, i drugi po rewolucji (przeżył pod czerwonymi rządami jeszcze 26 lat). W pierwszym tworzył „staroruskie pejzaże”, obrazy religijne, malowidła w cerkwiach, a w drugim… No właśnie, nic już ciekawego nie stworzył, może poza paroma portretami ulubieńców władzy.

Taka była cecha diabelskich rządów komunizmu: zabić, zniszczyć, zepsuć, zakazać. I jak tu nie żałować, tych wszystkich „staroruskich pejzaży”, jakie jeszcze na pewno powstałyby, gdyby taki Niestierow w obawie o życie nie zajął się tworzeniem byle czego. A ten obraz, „Widzenie chłopca Bartłomieja”, to już mnie zupełnie rozkłada. Nawiązuje do tradycji prawosławnej, w której czci się świętego Sergiusza z Radoneża. To właśnie ten chłopak na obrazie, Bartłomiej. Imię Sergiusz przybrał po wstąpieniu do zakonu. Podobno był niesłychanie pobożny i to o nim pisano w żywotach, że jeszcze jako niemowlę wstrzymywał się od ssania piersi matki w dni postne. To pewnie nieprawda, ale za to chyba prawda, że był kiepskim uczniem. Zaczął się więc modlić o to, żeby mu więcej do głowy wchodziło. Pewnego dnia zdarzyło się to, co na obrazie. Gdzieś w polu spotkał postać w habicie mnicha wielkiej schimy (człowieka wielkiej modlitwy) z aureolą wokół głowy. Bartłomiej miał go zaprosić do domu. Rodzice mało nie padli z wrażenia na widok gościa, a ten przepowiedział im, że ich syn będzie Bożym człowiekiem, pełnym Ducha Świętego. Po tej wizycie Bartłomiej „w try miga” nauczył się czytać i w ogóle dobrze się odtąd uczył. Zapowiedź gościa z nieba się sprawdziła. Bartłomiej został mnichem pełnym Bożej mocy, a w końcu wielkim świętym prawosławia.

Na obrazie widać „mnicha”, który wręcza chłopcu (widać, że pobożnemu) pudełko z prosforą, czyli chlebkiem, używanym w liturgii prawosławnej. Postać w habicie emanuje światłem, które lekko rozświetla okolicę. A okolica to prawdziwe wsie Abramcewo i Komiakino, które malarz „sportretował”. Cały ten obraz ma w sobie spokój i ciszę, jaką Niestierow umiał po mistrzowsku odmalowywać. Oczywiście do czasu rewolucji. Potem skończyła się „święta Ruś”, zaczął się Związek Radziecki. Zły, ciemny i zimny. Ale i on się skończył – i znów można tworzyć.

***

Odpowiedzi można wysyłać na adres falszerz@malygosc.pl

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..