Z rekolekcji wróciłam tak naładowana, że energia mnie roznosiła. Ale to minęło. Chciałabym namówić iostrę, koleżanki, by też spróbowały pojechać, ale nikt nie chce. Szkoda. Co zrobić, by ten stan po czuwaniu trwal dłużej? Nastolatka
Pamiętam, w jakim cudownym nastroju wracało się z nocnych czuwań, z rekolekcji. To dla mnie jedne z najmilszych wspomnień z młodości. Nie trzeba martwić się tym, że euforia mija. Bo czuwania to spotkania z Jezusem, takie, jakie mieli apostołowie na górze Tabor. Chcieli tam zostać, ale Jezus kazał im wracać na ziemię.
Jeden wniosek- warto jak najczęsciej jeździć na takie imprezy. Wtedy będziesz ładować akumulatory. Lecz prawdziwą wartość tych wyjazdów oceni się wtedy, gdy się okaże, że po powrocie coś wnosisz do swojego życia, nie tylko energię przez kilka dni. Jakiś konkret. Mocny modlitweny kontakt z Bogiem. Prace domowe, odnoszenie się do domowników, może coś innego...
Wiem, jakie to przykre, gdy chce się innych wciągnąć, zaprosić, pokazać, a oni nie chcą. Ale to już mówi się "trudno". Bóg też szanuje wolność człowieka, stoi nieśmiało, czeka, nigdy sie nie narzuca...
Więcej listów: