Szwajcarzy drążą pod Alpami tunele. Chcą, by jak najbardziej przypominały ser z dziurami – ich narodowy przysmak.
Najdłuższa dziura pod Alpami właśnie powstaje. Prace potrwają do 2017 roku, a może nawet trochę dłużej. Początkowo zakończenie robót planowano na 2015 rok, ale piętrzące się – tak jak skały nad nimi – problemy techniczne spowodowały opóźnienie. 57 kilometrów. Tyle będzie liczył najdłuższy tunel na świecie. Powstaje niedaleko przełęczy św. Gotharda w Alpach, w Szwajcarii. Dzięki niemu przeprawa przez góry, która Hannibalowi zajęła kilka miesięcy i wiele słoni, teraz potrwa kilkadziesiąt minut. Zanim jednak to nastąpi, przed budowniczymi jeszcze szereg problemów. W tej chwili trwają prace nad przebiciem się pod górami. A jeszcze dziurę trzeba przerobić na tunel – obudować, wzmocnić i wyposażyć w różne instalacje.
Moda na ser
Szwajcarskie dziurawienie gór jest zaraźliwe. Do podobnej pracy zabrali się i Włosi, i Francuzi, i Austriacy. Pierwsza ćwierć XXI wieku to czas, kiedy pod Alpami zostanie uruchomionych kilka tuneli. Pierwszy, Lötschberg, zostanie otwarty jeszcze w tym roku. Stosunkowo niedługi, bo tylko 34-kilometrowy, tunel wybudowano specjalnie dla narciarzy. Inwestorzy liczą prawdopodobnie na to, że niedługo na nartach będzie można jeździć już tylko w Alpach. Kolejny ma zostać ukończony w 2010 r. Na trasie z Turynu do Lyonu. To już spory kawałek dziury, bo tunel będzie miał 53 kilometry. Jeszcze dłuższy, 55-kilometrowy Brenner połączy Austrię ze Szwajcarią w 2018 roku. A przecież istnieją już dużo starsze tunele, jak na przykład pierwszy nazwany imieniem Gotharda, używany od 1882 roku. Niedługo trzeba będzie wzmacniać Alpy, bo się zawalą.
Marzenie Hannibala
Tunelem św. Gotharda będą jeździć pociągi. Dlatego tak naprawdę wydrążone zostaną dwie równoległe dziury pod Alpami, i jedną będą jeździć z północy na południe, a drugą z południa na północ. W nowym tunelu (stary, krótszy, wybudowano ponad 100 lat temu) będą mogły jeździć pociągi ważące 4000 ton. Przez istniejące dziś mogą poruszać się tylko o połowę lżejsze, bo cały tunel leży wyżej. Na trasie planowane są 3 stacje, z których mniejszymi tunelami będzie można się wydostać na powierzchnię. Będą to jednak tylko stacje techniczne, a nie przeznaczone dla pasażerów. W nowej konstrukcji pociągi będą mogły mknąć swoje 250 km na godzinę, tak jak na powierzchni. Wszystko będzie łatwiejsze.
57 km problemów
Zanim jednak będzie łatwiej – jest bardzo trudno. Tunel drążą 4 maszyny-potwory, każda o długości prawie pół kilometra. Ponieważ nikt jeszcze nie budował tunelu z taką masą skały na wierzchu, co rusz okazuje się, że trzeba budować mocniejsze stropy niż projektowano, albo skała jest za twarda i maszyny nie dają rady. Wtedy w sukurs przychodzą materiały wybuchowe. Zamiast powolutku wgryzać się w skałę, rozbija się ją ładunkami, a potem specjalne urządzenia wybierają skalne rumowisko. I tak metr po metrze postępują prace. Ponieważ tunele są drążone odcinakami, często zdarza się, że dwie części muszą się spotkać pod ziemią. Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby się rozminęły.
Zbójnicy górą
Dobrze, że w Polsce nie trzeba budować takich tuneli. Sądząc po historii metra w Warszawie, zajęłoby to jakieś 2000 lat. Nasze góry są o połowę niższe od Alp i w dodatku trzeba by raczej budować tunel wzdłuż nich, a nie w poprzek, żeby osiągnąć taką długość. Na szczęście jednak, by dobrze komunikować się ze Słowakami, nie trzeba aż tunelu. Janosik wystarczy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.