Dowód 1. Jeśli można być na dnie, to Mirosław tam był. Jeśli można być nikim – on był nikim. Jeśli człowiek może być cudem – on jest cudem
„Przez życie swe błądziłem w mroku” – śpiewa Mirosław Rękorajski. Głos ma czysty, choć nieco zachrypnięty. To pozostałość tego „mroku”. Pogrążył się w nim, gdy miał siedem lat. Upił się do nieprzytomności, gdy po pierwszokomunijnym przyjęciu pospijał to, co zostało w kieliszkach. – Potem to już tak szło – mówi. Szybko wpadł w alkoholizm. W rodzinnym domu nikt nie mógł z nim wytrzymać. – Ja tam byłem terrorystą. Mama wolała dać mi parę złotych, żebym poszedł i nie robił awantur w domu – opowiada. – Strychy, dworce, piwnice, ławki w parku – wylicza miejsca swoich noclegów. – Po trzy miesiące się nie myłem.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.