Paweł ustawia się z piłką na górce miotacza. Dawid czeka już na pozycji z metalową pałką. Rzut, odbicie i sprint do pierwszej bazy.
Na boisku w Ligockiej Kuźni na Górnym Śląsku chłopcy zamiast futbolówki wyjmują z plecaka kij i rękawicę. W tej części Rybnika znajdują się korzenie polskiego baseballu. Gdy 9 lat temu przy parafii powstawał sportowy klub dla dzieci, stało się jasne, że nikt nie pogra w nim ani w piłkę, ani w kosza. Dziś chłopcy z Parafialnego Uczniowskiego Klubu Sportowego „Laura” to pięciokrotni mistrzowie Śląska i trzykrotni wicemistrzowie Polski.
Baseball jak szachy
Chłopcy z „Laury” rozpoczynają trening od ćwiczeń szybkościowych. Gibkość i dobry sprint to podstawa w tej grze. – Czy to wystarczy, by zostać dobrym baseballistą? – pytam młodzików. – Baseball to gra umysłowa... – tłumaczy poważnie dziesięcioletni Rafał Garus. Pozostali przytakują. – Ten sport to 70 procent myślenia, a 30 procent gry – wtrąca Dawid Kulonek. – Trener nam to często powtarza. Dawid trenuje w „Laurze” od pięciu lat. Teraz reprezentuje już śląską kadrę młodzików i drużynę narodową. Mieszka niedaleko boiska, więc baseballistów miejscowej Silesii Rybnik podglądał od małego. Wreszcie sam przyszedł porzucać piłką. – Najczęściej gram na pozycji łącznika lub jako lewy zapola – przyznaje Dawid. – Przed domem też czasem trenuję, ale muszę uważać, żeby nie potłuc szyb w oknach – dodaje. Kamil Szymura też jest kadrowiczem Polski. W jego domu baseball to tradycja rodzinna. Tata Kamila gra w składzie pierwszoligowej Silesii, a brat występuje w drużynie kadetów. – Gdy przychodzę na trening dorosłych – mówi Kamil – tata zawsze znajdzie chwilę, żeby ze mną porzucać.
Daszek, ucho, nos, koszulka
Baseballiści z Ligockiej Kuźni podczas ostatniego turnieju w Ostrawie zajęli drugie miejsce. Każdy wyjazd to wielkie emocje. – Ty się nie popisuj, bo miałeś w Czechach same kaczki – przekrzykują się koledzy. Kaczki? – To takie sytuacje, kiedy pałkarz trzy razy nie trafi w poprawnie narzuconą piłkę – wyjaśniają chłopcy widząc moje zdziwienie. – Nie mamy do siebie pretensji po nieudanym meczu – mówią już spokojnie. – Każdy może mieć lepszy lub gorszy dzień. W baseballu wiele zależy od trenera. To on wyznacza kolejność, w jakiej zawodnicy wystąpią na pozycji pałkarza. Co więcej, przez cały czas trwania zawodów, chłopcy obserwują jego zachowanie. – Mamy swoje umówione sygnały – zdradza Rafał. – Gdy na przykład trener podrapie się w ucho, to znak, że czas na tajny plan. Gdy dotyka daszka czapki a później lewej ręki, to znaczy, że kradniemy bazę. A kiedy dotyka daszka i koszulki, to pałkarz wie, że ma przepuścić piłkę, nawet, jeśli leci na dobrej wysokości. – Co jakiś czas zmieniamy znaki, żeby przeciwnicy się nie połapali – dodaje. Piłka do gry w baseball jest twarda. Nieraz chłopcy poczuli to na własnej skórze. – Najłatwiej oberwać piłką może pałkarz. Czasem trzeba być naprawdę szybkim i w porę schylić się, żeby nie dostać w głowę – uśmiecha się Dawid.
Chłopcy od św. Wawrzyńca
Parafialny Uczniowski Klub Sportowy „Laura” powstał w 2000 r. przy parafii św. Wawrzyńca w Ligockiej Kuźni koło Rybnika. Nazwa drużyny pochodzi od imienia patrona, bo Wawrzyniec to po łacinie Laurentus. Do tej pory przez klub przewinęło się blisko 90 baseballistów. Niektórzy z nich grają dziś w reprezentacji Polski. Denis Sawicki ma siedem lat. Jest najmłodszy i najmniejszy w grupie, ale na treningach daje z siebie wszystko. – Lubię odbijać, biegać i rzucać – wylicza. Najstarsi gracze mają 13 lat. Gdy przekroczą ten wiek, przechodzą do kadry kadetów. Ta amerykańska dyscyplina sportowa, w latach 60. minionego wieku, przywędrowała do Rybnika z ówczesnej Czechosłowacji. Wtedy w Polsce bardzo popularna była, podobna do baseballu, gra w palanta. Pierwsze rozgrywki ligowe w Polsce, które ruszyły równo 25 lat temu, wygrał właśnie zespół z Ligockiej Kuźni.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.