Gdy Archimedes podczas kąpieli odkrył prawo wyporu, wyskoczył z wanny, krzycząc: „Eureka!” (znalazłem). Ludzkość wiele razy miała powody do podobnej radości. Po każdym z wielkich odkryć żyło się wygodniej. Ale największe z odkryć to nic przy tym, co zdarzyło się ponad dwa tysiące lat w Betlejem. Od chwili, gdy Bóg stał się człowiekiem, każdemu, kto Go znalazł, żyje się szczęśliwie.
Gorąca niespodzianka
Zwierzęta uciekają w panice, gdy płonie las, nie podchodzą do ogniska, boją się rozpalonych żagwi. Ogień potrafi zabić i zniszczyć ze szczętem, więc żywe stworzenia słusznie się go boją. Kiedyś jednak pewna dwunożna istota pokonała strach. Podeszła do ognia i wzięła zapaloną gałąź. Ze zdumieniem zauważyła, że to dziwne zjawisko może być bardzo przydatne. W chłodne noce daje przyjemne ciepło, a usmażone na nim mięso jest smaczniejsze niż surowe. Nie wiemy, kiedy to było, ale znaleziska wskazują, że być może już półtora miliona lat temu. Ogień mógł pojawić się wskutek uderzenia pioruna, a może wywołał go strumień wulkanicznej lawy. Są dowody, że około pół miliona lat temu prehistoryczny człowiek nauczył się ogień rozniecać. Ślady takich pradawnych palenisk z resztkami narzędzi i kości zwierząt znaleziono między innymi w miejscowości Vértesszöllös na Węgrzech, w Terra Amata i Achenheim we Francji. Ogniska w tych miejscach były urządzone solidnie, niektóre mają murki chroniące od wiatru. Ogień służył do przygotowywania posiłków, ogrzewania pomieszczeń, a także ułatwiał wyrób narzędzi – na przykład do utwardzania drewnianych ostrzy dzid. Najstarsze znane nam kaganki pochodzą sprzed 20 tysięcy lat. Używano w nich knota nasączonego zwierzęcym tłuszczem. Od momentu opanowania ognia człowiek mógł żyć w rejonach, gdzie panowała surowa zima. Ogień umożliwił ludziom pracę po zmroku, dzięki niemu ludzie mogli wejść w głąb jaskiń i uczynić je swoimi domami. Ognisko gromadziło ludzi wokół siebie i chroniło przed drapieżnikami.
Zamorska niespodzianka
Nadchodził ranek drugiego dnia. Krzysztof Kolumb te dwa dni dalszej żeglugi na zachód wyprosił od marynarzy, którzy nie chcieli już dalej płynąć. Już ponad pięćdziesiąt dni nie widzieli żadnego lądu i zwątpili, że ten wodny bezkres kiedykolwiek się skończy. Kolumb obiecał im, że jeśli przez najbliższe dwa dni nie osiągną celu – zawrócą. Nagle w szarości wstającego świtu rozległ się głos wachtowego z „Pinty”. Marynarz wykrzyczał właśnie to jedno słowo, o jakim marzyły załogi wszystkich trzech żaglowców: „ziemia!”. Był 12 października 1492 roku. Tak oto Krzysztof Kolumb odkrył Amerykę. Właściwie nie była to Ameryka, lecz jedna z wysp Bahama, a na dodatek Kolumb myślał, że to Indie. Tak sobie wyliczył, zakładając słusznie, że ziemia ma kształt kulisty. Nie miał jednak pojęcia, jak wielka to kula i jak wielka odległość dzieliła go jeszcze od Indii. Do końca życia trwał w przekonaniu, że dopłynął do Azji. Pamiątką po tym jego błędnym przekonaniu jest nazwa Indianie, jaka przylgnęła do rdzennych mieszkańców Ameryki. Wszystkie te błędy nie zmieniają jednak faktu, że Krzysztof Kolumb dokonał rzeczy niezwykłej. Ta rzecz dla ludzi była ogromnym zaskoczeniem i miała skierować historię na zupełnie nowe tory.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.