Raz w roku przyjeżdża tu rycerz w zbroi. Dzieciom kładzie miecz na ramieniu i wręcza tarczę obronną - Cudowny Medalik z Maryją.
W kapitularzu, czyli w sali zebrań ojców franciszkanów zawrzało. 30 dzieci rozsiadło się wokół wielkiego stołu. Ćwiczą śpiew. – Rozciąąągamy buzie na rozgrzewkę – mówi animatorka Marta. – Nie jesteśmy scholą! Jesteśmy małymi rycerzami – ucinają wątpliwości śpiewacy. Jutro będą śpiewać na Mszy św. w kościele. Ania, Daria i Natalka są najmłodsze. Mają niecałe cztery lata. Najstarsi kończą podstawówkę.
RZUT ŚWIATEŁKA
W franciszkańskiej parafii św. Jakuba Apostoła w Lęborku rycerzem Niepokalanej można zostać w dowolnym wieku. Grupy spotykają się co sobotę. Rano przychodzą mali rycerze, potem rycerze-gimnazjaliści, a po południu rycerska młodzież. Są też dorośli rycerze. Przedszkolaki zwykle rysują albo wyklejają religijne obrazki. – Rzucamy im takie światełko wiary – uśmiecha się licealistka Marta Pobłocka, animatorka, czyli prowadząca grupę najmłodszych. Nieco starsi rozmawiają o przeczytanym fragmencie Ewangelii. Spotkanie zaczynają dziesiątkiem Różańca. Zdrowaśka za zdrowaśką. Odmawia każdy, po kolei. Nie od razu zostają rycerzami. – Od niedawna jestem giermkiem – opowiada Wiktor Jędrzejewski. – Klęczałem przed ołtarzem, a na giermka pasował mnie rycerz w zbroi. Dostałem medalik i dyplom. I od tamtej pory codziennie odmawiam modlitwę „O Maryjo bez grzechu poczęta, módl się za nami…” – zapewnia siedmiolatek. Wiktor zostanie rycerzem po I Komunii św. Na koniec zdradza jeszcze: „A tamtym rycerzem w zbroi to tak naprawdę był ojciec Robert...”.
KOSMOS PRZED OŁTARZEM
Ojciec Robert Twardokus, franciszkanin, prowadzi wszystkie grupy. Jest tak zwanym moderatorem. – Super, że młodzież chce być odpowiedzialna za naszą rycerską wspólnotę, że razem ją tworzymy – mówi zakonnik. Animatorką starszych, czyli Młodzieżowego Ruchu Rycerstwa Niepokalanej, jest Aleksandra Kołonowicz. W tym roku zdaje maturę. Ale swoje pasowanie na rycerza zawsze wspomina z przejęciem. – Dla takiego małego dziecka to kosmos – śmieje się. – Po wielu latach zrozumiałam dopiero, co tak naprawdę wtedy się stało. Oddałam się Matce Bożej. Bezgranicznie – wyjaśnia. – Bo rycerzem jest się już do końca życia – dodaje. – Mnie pasował Mundek z Kołonowic. Tak się nazywał – uśmiecha się Martyna, młodsza siostra Oli. Kończy właśnie szóstą klasę i zastanawia się, co dalej z rycerstwem. A czekają już Dżastersi.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.