Gdyby władcy wybierali biskupów, byliby nimi zawsze ludzie życzliwi władcom, ale niekoniecznie Bogu. Kalikst II temu zaradził.
Orszak papieski posuwał się z Francji na południe przez Lombardię i Toskanię ku Rzymowi. Zewsząd zbiegali się ludzie, żeby zobaczyć papieża i otrzymać od niego błogosławieństwo. 3 czerwca 1120 roku Kalikst II dotarł do Rzymu. Bramy otwarły się przed nim szeroko wśród gorących wiwatów ludności Wiecznego Miasta. Radość była wielka, bo już dawno papież nie mieszkał w Rzymie. Stolicę Piotrową okupowali kolejni, popierani przez cesarza niemieckiego, antypapieże. Poprzednik Kaliksta, prawdziwy papież Gelazy II, zmarł na wygnaniu w Cluny we Francji. Tam też zebrani wokół niego kardynałowie 2 lutego 1119 roku obrali jego następcą Gwidona, arcybiskupa francuskiego miasta Vienne. Kalikstowi II – bo takie imię przyjął – nic już nie groziło. Antypapież Grzegorz VIII uciekł z miasta, bo niemiecki władca Henryk V przestał go popierać. Zamknął się w twierdzy Sutri, ale gdy wojska papieskie obległy miasto, mieszczanie wydali go i otworzyli bramy. Został przewieziony do Rzymu. Musiał przejechać przez miasto na wielbłądzie, siedząc twarzą do ogona, wśród gwizdów, szyderstw i obelg. Po takim widowisku był skompromitowany. Resztę życia spędził w więzieniu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.