Trzy dni przed rozprawą sądową mojego męża nic nie jadłam – pościłam. Poszłam do sądu i okazało się, że... męża uniewinniono – mówi pani Stanisława Iżyk-Dekowska.
„Mały Gość”: Kiedy zaczęła Pani pościć?
Stanisława Iżyk-Dekowska: – W dzieciństwie byłam przyzwyczajona do zachowywania postów przepisanych przez Kościół, czyli w każdy piątek, w Popielec, w Wielki Piątek i w Wigilię Bożego Narodzenia. Ale dopiero w dorosłym życiu zrozumiałam, że post ma ogromną moc.
To znaczy, że pościć można w konkretnej sprawie?
– Prawie 30 lat temu, podczas stanu wojennego, aresztowano mojego męża. W ciągu miesiąca miała odbyć się rozprawa sądowa. Wtedy pierwszy raz poważnie pomyślałam o poście. Oczywiście znałam z Ewangelii czterdziestodniowy post Jezusa na pustyni, ale nigdy nie myślałam, że to mogłoby się odnosić do mojego życia. Przed rozprawą w sądzie przyszła mi do głowy myśl, żeby powstrzymać się od jedzenia. Postanowiłam przez trzy dni nic nie jeść, tylko pić. Do dziś nie potrafię wyjaśnić, skąd wziął się ten pomysł. Nie wiem. Myślę, że od Ducha Świętego.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.