Hau, Przyjaciele!
Stało się to, co podejrzewałem, Kuba wybiera się na pielgrzymkę. Mama ma wiele wątpliwości co do Pauliny, trwają jeszcze rozmowy. Chętnie bym dodał do tych dyskusji kilka mocnych szczeknięć, ale nikt mnie dokładnie nie rozumie. Musiałby się pojawić św. Franciszek. Chociaż Jadzia spojrzała nagle na mnie i zagadnęła: "A ty, Tobi, pewnie byś chciał, abyśmy zostały, co?" Przekrzywiłem kilka razy łeb, bo tak się lepiej myśli i doszedłem do wniosku, że niech idą. W tym czasie sam mogę prowadzić nasz parafialny punkt opieki nad dziećmi. Dam radę. Zastanawiałem się, jak to wyszczekać, by mnie zrozumieli, gdy nagle zadzwonił ksiądz Wojtek. Okazuje się, że cztery studentki będą przez pielgrzymkowe dni dbały o dzieci, a ksiądz i wszyscy chętni pójdą na Jasną Górę. Wieść szybko rozeszła się po domach i po wieczornej mszy już było zebranie. Idą nie tylko nastolatki, ale też sporo dzieci. Studentki dały dużo dobrych rad, jeśli chodzi o buty, o pęcherze na nogach i opowiedziały, jakie mają plany na te pielgrzymkowe dni. Aż mi się uszy podniosły z wrażenia. Będzie wesoło. A ja jestem tym dziewczynom ogromnie potrzebny. Tak powiedziały. Jutro przyjdą już po ósmej rano, by poznać naszą gromadkę, by się już wspólnie bawić. Tym bardziej, że zapowiada się bardzo gorący dzień. W cieniu najstarszych drzew powstanie pracownia plastyczna. A w niedzielę chcą zorganizować wystawę prac. Ciekawe, może i ja coś namaluję. Na przykład ślady łap. Cześć. Tobi.