Hau, Przyjaciele!
W domu odczuwam dzisiaj jakiś podejrzany niepokój, a słowo "szkoła" słyszałem dzisiaj chyba ponad 10 razy. Kuba miotał się po pokoju, porządkował nerwowo szuflady, wyrzucał wiele starych zeszytów, a szczególnie pojedynczych papierków. Biegałem z nim do kubłów na śmieci z wielką ochotą. W dodatku potem zrobiła się niezła zabawa, bo z workami na śmieci biegali też Łukasz i Jadzia. Ujrzała to Michasia i zdumiała się, że wyrzucają tak ciekawe zeszyty, którymi ona bardzo chętnie by się pobawiła. Chłopcy z ochotą wręczyli jej cały stos. Znowu się rozpadało, więc dziewczynka urządziła sobie zabawę na korytarzu. Misie, lalki oraz ja byliśmy uczniami, a ona nauczycielką. Ale miałem tego dość, bo wciąż na mnie krzyczała. Nie wiedziałem, że szkoła to tylko krzyki i pouczanie. Przynajmniej nie jest mi żal, że zostanę w domu. Natomiast wysłuchałem zapewnień dziewczyn i chłopaków, że będą ze mną chodzili na spacery przez calutki rok szkolny. To mi się podoba, więc niech się już ta szkoła zacznie, bym się przekonał, czy dotrzymają słowa. Cześc, Tobi.