Hau, Przyjaciele!
Zima trwa. Na szczęście mróz nieco zelżał i biegam starym zwyczajem za kościół. Tylko rodzina ma na to coraz mniejszą ochotę. Jest im zimno, wieje za mocny wiatr, chodniki oblodzone. Pan z sąsiadem bez końca omawiają warunki jazdy, schodzą wcześnie rano do garażu, zapuszczają silniki i przede wszystkim odśnieżają drogę dojazdową. Potem rolę tę przejmują Kuba i Łukasz. Ledwo wrócą ze szkoły, mają obowiązek odśnieżania chodnika i ścieżek ogrodowych oraz wjazdu do garażu. Dlatego wszyscy zgodnie uznali, że taka ilość czasu spędzanego na dworze zupełnie mi wystarcza. Nie narzekam. A jeszcze bardziej podoba mi się, gdy rodzina gromadzi się przed telewizorem i wspólnie przeżywają mecze piłki ręcznej. Kompletnie nie widzę i nie rozumiem, co się tam dzieje, ale uwielbiam, gdy wszyscy tłoczą się w jednym miejscu i skaczą, piszczą, krzyczą, biją brawo. Wczoraj i przedwczoraj były jakieś jęki zawodu, bo mecze przegrane, ale znowu siedzieli razem. Na niedzielny mecz wpadł nawet Łukasz ze swoim tatą i było jeszcze weselej. Cześć, Tobi.