Hau, Przyjaciele!
Mieliśmy wczoraj piękny dzień, a dzisiaj zapowiada się kontynuacja. A wszystko zaczęło się od Pani Marii, która w sobotni ranek wzięła grabie, miotły i zabrała się za otoczenie domu. Natychmiast otworzyły się okna i nasza Pani oraz mama Jadzi wołały, że zejdą pomóc. Po godzinie w ogrodzie urzędowali już wszyscy, a najgłośniejsza była Michasia. Tak jej się podobały jesienne prace, że nastolatki się rozchmurzyły i wśród przekomarzań uporaliśmy się z pracami. "Mogę też wziąc łopatę i kopac?"- pytała Michasia Kubę. Ale machnęła nieudolnie dwa razy i już stała przed Pauliną, prosząc o grabie. Nie minęło 15 minut, a dziewczynka zdążyła spróbowac każdej pracy. Panowie porządkując garaże, znaleźli starą huśtawkę i umocowali ją między drzewami. Starsze dziewczyny nagle przypomniały sobie, że ukryły w najciemniejszym kącie piwnicy swoje skarby z okresu wczesnego dzieciństwa. Michasia aż piszczała z zachwytu, gdy oglądała kolorowe szkiełka, tajemnicze szkatułki, pudełeczka. Jadzia pokazała, gdzie się bawiły w jej wieku, jak urządzały sobie dom w altance. Michasia natychmiast tam się rozłożyła. Nie opuszczałem jej na krok, bo jednak nie wiadomo, co jeszcze odnajdzie. Przecież niedaleko altanki jest moja skrytka. Mam tam zakopane dwie stare kości. W przeciwieństwie do Pauliny i Jadzi ja nie mam zamiaru się dzielic, no ale trzeba mnie zrozumiec, przecież nie mogę sobie sam otwierac lodówki. Kocham Michasię, ale moich kości nie oddam. Cześc, Tobi.