Hau, Przyjaciele!
Dziwne dni. Przede wszystkim udziela mi się niepokój dzieci, które mają teraz jeden temat- szkoła. Przykro mi, że nie biorą pod uwagę faktu, że ja nie lubię szkoły. Co za sens, by istniały budynki, do których psy nie mają prawa wstępu. Jakby tego było mało, to wczoraj wieczorem rodzina kompletnie zapomniała o obowiązkach wobec mnie. Zjedli kolację, zaczęli się ciepło ubierac, wysyłali mnóstwo SMS-ów, opowiadali coś o koncercie pod radiostacją. Szykowałem się więc do wyjścia, bo przecież byłem tam kilka razy na spacerze, znam teren. A tu nagle padły brutalne słowa: "Nie, Tobi, ty zostajesz." Byłem tak zawiedziony, że nawet nie wyłem specjalnie. Kuba nie schował swojej nowej bluzy, więc ją zaciągnąłem do mojej budki i wyobrażałem sobie, że mam rodzinkę pod bokiem. Zasnąłem i obudziłem się, gdy trzasnęły drzwi samochodu. Paulina pierwsza wpadła do domu, przepraszając mnie gorąco i zapewniając, że koncert z pewnością by mi się nie spodobał, bo przecież nie jestem miłośnikiem muzyki poważnej. Kuba zapraszał mnie na krótki spacer, tylko nie potrafił znaleźc bluzy, a podobno wieczór bardzo chłodny. Dreptałem zakłopotany wokół mojej wiklinowej budki. No jak sie przyznac, że bluza jest u mnie? Na szczęście Paulina mnie rozszyfrowała, ale nie zdradziła niczego, bo podobno jest teraz szczególny czas pojednania i przebaczania z powodu rocznicy wybuchu jakiejś wojny. Kuba trochę się zdziwił, że bluza jest tak strasznie wygnieciona, ale machnął ręką i wybiegliśmy w ciemną noc. Poczułem kota, rzuciłem się w pogoń, lecz nagle zahamowałem. Może nie wypada go gonic, skoro trwa czas pojednania i przebaczania? Cześc. Tobi.