Hau, Przyjaciele!
Rano biegałem wokół domu i poszczekiwałem niezbyt głośno ze względu na małego Filipa. Bardzo się ucieszyłem, gdy pani Kasia wyszła z wózkiem na spacer. Takie króciutki, w sam raz dla mnie, w stronę pól i z powrotem. Szedłem tuż przy Filipie, bo przecież nigdy nie wiadomo, z której strony może czyhać niebezpieczeństwo. Wracając, zatrzymaliśmy się przy plebanii, gdzie ksiądz Wojtek majstrował coś przy choinkach w ogrodzie. Wyszedł zaraz do nas, gratulował synka i takiego ochroniarza jak ja. Tłumaczył, że zakłada już oświetlenie, bo teraz z każdym dniem będzie więcej prac. Ciekawe, jakie to prace? Ale coś ważnego się zbliża, bo pani Maria długo buszowała w piwinicy i wyniosła dwie reklamówki lampek. Kazała je chłopakom sprawdzać, żeby były gotowe już wkrótce, najlepiej na IV niedzielę Adwentu. Słucham tego, kombinuję, co to może znaczyć, ale zbyt wiele nie rozumiem. Cześć. Tobi.