Hau, Przyjaciele!
Życie nabiera niesamowitego tempa. Pani wstaje nieco wcześniej i biegnie raniutko do kościoła. To takie jej postanowienie adwentowe. Wczoraj Pan jej towarzyszył, ale dzisiaj poszedł na wieczorną mszę roratnią razem z dziećmi. Kuba służy, wiadomo, ministrant, a Paulina wychodzi nieco wcześniej, by trochę pogadać z przyjaciółkami, by ustawiać małe dzieci z lampionami, prowadzić je przez ciemny kościół. Szkoda, że nie mogę jej pomóc. Siedzę teraz wieczorami na parapecie kuchennego okna i widzę, jak małe krasnale z zapalonymi lampionami w rękach maszerują dzielnie do kościoła. Skończyły się więc moje przedwieczorne drzemki, tym bardziej, że po powrocie z kościoła są ustalone dyżury, kto idzie ze mną na spacer. Ale zarówno córka jak i syn chętnie wyręczyli ojca, bo oboje nie mieli ochoty wracać do domu. Na dworze sucho, dosyć ciepło, a ze mną można odprowadzać koleżanki pod same drzwi. Podoba mi się Adwent. Cześć. Tobi.