Hau, Przyjaciele!
Nerwowo biegam od rana po mieszkaniu, drepczę za każdym, a już szczególnie za Panią. Nie poszła do pracy, pakuje, gotuje, smaży, piecze, porządkuje. Suszy mnie w gardle, nerwowe drgawki wstrząsają mym psim ciałem. Już wiem, że dzisiaj wieczorem wyjeżdżamy nad morze. Bardzo sie cieszę, chociaż nie wiem, jak to będzie. Moje obawy są proste- gdzie będziemy spać, co będziemy jeść? Dlatego jestem pełen obaw, a moja rodzina tryska radością. Entuzjazm ich roznosi. Dzieci pobiegły w południe na plebanię. Zbierały resztki czereśni i agrestu, a potem wszyscy siedzieli w cieniu i słuchali opowieści o św. Pawle. Na pożegnanie każdy dostał dwa jego listy. Nie wiem, dlaczego wręczał je ksiądz Wojtek, a nie nasz listonosz. Lubię na niego szczekać, zawsze do mnie zagaduje, udaje, że się boi. Nie potrafiłem usiedzieć ani w ogrodzie, ani w domu. Dopiero gdy Kuba zaczął znosić bagaże do samochodu, usiadłem obok i już wiem, że żadna siła nie zmusi mnie, bym stamtąd odszedł. Wyjeżdżam, ale podobno wrócę za 10 dni. Wtedy napiszę. Cześć. Tobi.