Hau, Przyjaciele!
Właśnie drzemałem na fotelu Pana, gdy pełen oburzenia krzyk Pauliny obudził mnie: "Mamo, Kuba już trzy godziny siedzi na komputerze. A ja muszę na polski znaleźć coś w internecie!" Gdy słyszę ten ton, dostaję alergii, a Pani chyba też. Z doświadczenia wiem, że zaraz zacznie się awantura. Zapobiegliwie ukryłem sie w budce. Oby tylko czyjaś złość nie wyładowała się na mnie. Czekałem na wrzask, a tu... cisza. Pani spokojnie zaprosiła dzieci do kuchni na herbatę. "Siadajcie po dwóch stronach stołu i negocjujcie. Nie wolno wam powiedzieć nic przeciwko sobie, tylko rozwiążcie problem." Dzieci spojrzały ze zdumieniem. Paulina nawet otworzyła usta, ale zaraz je zamknęła. Kuba nerwowo pocierał czoło. A Pani gwizdnęła na mnie: "Tobi, idziemy na spacer, muszą sami sobie poradzić." Zamerdałem radośnie ogonem, ale jednocześnie myślałem, co to za nowe metody? Mam nadzieję, że wobec mnie Pani nie zmieni zasad. Zresztą, wieczorny spacer uspokoił moje obawy. Cześć. Tobi.