Hau, Przyjaciele!
Myślałem, że Wielki Post to czas spokoju, wyciszenia, taki w sam raz dla Pani Marii i Funi. Myliłem się. Paulina wpadła do domu jak burza. Kazała mi natychmiast pędzić do ogrodu, potem o spacer prosić Kubę i już jej nie było. Oburzony wskoczyłem na parapet kuchennego okna. Ujrzałem, jak wielka grupa dziewczyn zmierza do kościoła. Zresztą, było je wyraźnie słychać, tak piszczały i nawoływały się. Dostrzegłem też gitary, więc domyśliłem się, że będą śpiewać, ale kiedy? Potem biegiem dołączył do nich ksiądz Wojtek. Szkoda, że nie mogłem tam być. Za to wrócił Kuba. Spojrzał na mnie. "Co, Paulina na próbie scholi? No tak, śpiewają dzisiaj na Drodze Krzyżowej". Idąc z Kubą na pola, zatrzymałem się przy drzwiach wejściowych do kościoła i usłyszałem pięknie śpiewaną pieśń o krzyżu. Dziewczyny wpadły potem do domu tylko na chwilę, zjadły coś, pogadały, rozesłały przez gadu zaproszenia na nabożeństwo i wybiegły. A ja patrzyłem, jak bardzo dużo ludzi wspina się ulicą Głowackiego w kierunku kościoła. Rodzice też poszli i sąsiedzi, więc poczułem wielką odpowiedzialność za dom. Dlatego chociaż sam nie miałem dzisiaj dużo ruchu, to czułem się bardzo zmęczony tym dniem. Cześć. Tobi.