Hau, Przyjaciele!
Dzisiaj nie ma odwiedzin, tylko zgodnie z umową dzieci i dziadkowie idą na wyprawę pod radiostację. Drżałem od rana, by tylko nie uznali, że psa lepiej zostawić w domu. No i wreszcie usłyszałem długo oczekiwane zdanie "Tobi, obroża i smycz". Chyba przesadziłem z okazywaniem radości. Kuba chciał mnie za karę zostawić. Ale podobno zrobiłem taką minę, że nawet kamień by skruszał. Wyprawa była wspaniała. Teren wokół radiostacji pełen trawników, małych łączek, nieużytków. Za płotami szczekały różne psy, z którymi ostro wymieniałem poglądy. Dziadkowie na zminę opowiadali, wnuki pytały, ja wąchałem i nikt mnie nie popędzał. W ten sposób wszyscy byli zadowoleni i żałuję, że w Gliwicach jest tylko jedna słynna drewniana radiostajca, która jest rozsławiła miasto. Niestety, szczegółów nie podsłuchałem, bo akurat poznawałem się z uroczą labradorką. Cześć. Tobi.