Hau, to ja!
Są ferie zimowe, a ja myślałem, że wiosenne. Słońce w południe tak mocno świeciło, że Pani zaczęła myć zakurzone okna, a sąsiadki zaraz poszły w jej ślady. Paulina szybko uciekła ze mna na pola, by jej mama nie zagoniła do pracy. Pobiegliśmy na Żołędziową Górkę, a po drodze SMS-ami zostały ściągnięte koleżanki. Wszystkie brnęły w błocie, ale były radosne, rozpinały kurtki, śmiały się nieustannie. Zziajany piłem wodę ze strumieni, a one chyba mi pozazdrościły. Nie wiem, dlaczego nie korzystają z tego, co daje natura, uznają tylko picie ze sklepu. Skręciliśmy na pobliskie osiedle, kupiły napoje i powoli wracaliśmy. Pani właśnie kończyła mycie i nie miała radosnej miny, gdy ujrzała moje łapy i brzuch. Kazała mnie wykąpać, co uważam za jawną niesprawiedliwość. Niestety, nie mam się komu poskarżyć. Przydałby się rzecznik praw psa. Cześć. Tobi.