Hau, to ja!
Co za dzień. Drzwi nie zamykają się od rana. Na obiad przyszli ciocia, wujek i kuzynki. Nie wiadomo skąd, pod choinką znowu pojawiło się kilka prezentów. Ledwie oni pojechali, a tu kolejne odwiedziny. Witałem serdecznie każdego gościa, potem podjadałem, ile się dało i skomlałem o jeszcze. Ale wszyscy już mieli ochotę na śpiewanie, a nie na jedzenie. Szkoda. Tymczasem dzwonek ogłasza przybycie kolejnych gości. Stoją w progu i kolędują. Ja szczekam, inni biją brawo, zamieszanie, salwy śmiechu, brakuje już krzeseł. Kuba biegnie więc pożyczać od pani Marii i zaprasza ją do nas, więc jest jeszcze ciaśniej i jeszcze weselej, a ja- chociaż tak zapracowany- to bardzo szcześliwy. Cześć. Tobi.