Hau, Przyjaciele!
Idziemy do Babci na urodziny. Super! Już dawno nie byłem na żadnej rodzinnej imprezie. Oczywiście, zaczęło sie od dyskusji, jaki sens zabierać Tobiego. No, ale moje specjalnie opracowane na tę okoliczność smutne spojrzenie, zwieszony łeb i podkulony ogon zrobiły swoje. Czekałem potem niecierpliwie przy drzwiach, a tu nagle nowy problem. "Paulinko, może byś jednak włożyła spódniczkę, a ty, Kuba, coś z kołnierzem?" Po tym pytaniu przestało być miło. Dyskusje na temat ubrań nie należą do udanych. Wszyscy się zdenerwowali, ja ukryty z budce troche się trząsłem ze strachu, bo bardzo krzyczeli. Pan nawet uderzył pięścią w stół, ale dzwonek telefonu uciszył awanturę. Pani nagle zbladła i usiadła. Coś szepnęła. Dziadek w szpitalu? Cała rodzina natychmiast zapomniała o konflikcie- Paulina w ekspresowym tempie włożyła spódnicę, Kuba w locie nakładał polo i granatowy sweter, rodzice wyjechali samochodem do szpitala, a ja potulnie pozwoliłem się zapiąć i ruszyliśmy do Babci. Najpierw było smutno, ale po godzinie Dziadek wrócił i to była najweselsza impreza- Babcia okazywała swoją radość ładując gościom mnóstwo jedzenia ma talerze, a mi do miski. Wracaliśmy w dobrych humorach, tylko przez chwilę zastanawiałem się, czy stroje nastolatków to ważna sprawa, czy nie. Cześć. Tobi.