Hau, to ja, Tobi!
Ojej! Z samego rana pod dom podjechał wielki samochód. Przy zgrzytach i pisakach łańcuchów zostawił duży kontener. Funia zgrabnie wskoczyła na krawędź, zajrzała do środka. A ja? Nie daję rady, jestem zbyt niski. Zaczął się ruch w całym domu. Z każdego kąta i z każdego mieszkania znoszono jakieś podejrzane starocie. Nie obyło sie bez protestów. Wciąż ktoś krzyczał oburzony. Nagle zauważyłem, że Pani wrzuca do kontenera mój ukochany stary kocyk. O, nie! Wspiąłem się na przednie łapy, piszczę, błagam Funię o pomoc, ale nikt mnie nie rozumie! Tymczasem Kuba i Łukasz wdrapują się do środka, by ugniatać zawartość i dlatego z radością skaczą i depczą. Wciągają mnie i śmieją się, że usiłuję zębami wydostać kocyk. Lecz nagle w środku ląduje stary plecak Kuby. Chłopak już się nie śmieje. "Uwaga, Tobi, robimy tajną akcję". Cicho wynosi do piwnicy swój plecak i mój kocyk. Jestem taki szczęśliwy! Szczekam, skaczę, mimo lekkiej wagi ugniatam śmieci. Tylko Pani przygląda mi się podejrzliwie. Dobrze, że psy się nie rumienią, bo byśmy się zdemaskowali. Cześć. Tobi.