Hau, to ja!
Chłopcy od rana urządzają swoją piwinicę. Chyba się tam przeprowadzą? Hm, mógłbym wtedy zająć tapczan Kuby, no nie? Pomieszczenia w naszej piwnicy są już czyste i wysprzątane. Co prawda brud i bałagan nie przeszkadzają mi, ale domownicy robią się nerwowi, bo coraz wiecej niepotrzebnych rzeczy pojawiło się na korytarzu i w ogrodzie. Atmosfera staje się aż gęsta. Każdy krzyczy: "weźcie Tobiego, bo przeszkadza". Już ja wiem, że to nie ja jestem przyczyną nerwów. Widzę, że Funia spogląda z dachu garażu z zupełną obojętnością. No to ja idę do furtki i zaczynam obszczekiwać przechodniów. Oj, niedobrze, krzyczą na mnie. Wreszcie ojciec Łukasza podejmuje decyzję, że trzeba zebrać wszelkie niepotrzebne rzeczy, zamówić kontener i oczyścić dom oraz ogród. Dorosłym od razu poprawia się humor, ale po chwili w każdej rodzinie wybuchają dyskusje na temat tego, co jest niepotrzebne. Mogę swobodnie szczekać i tak nikt nie zwraca na mnie uwagi. Pod wieczór pani Maria zaprasza mieszkańców na sałatkitki i robi się weselej. Niestety, nie lubię piątkowego jedzenia, no może żóły ser, ale i tak podrzucają mi go w zbyt małych ilościach. Zostaje mi więc miska Funi. Kocica nie prostestuje, gdy ją wylizuję do czysta. Cześć. Tobi.