Hau, Przyjaciele!
Pada deszcz. Kuba od rana przy komputerze, a Paulina dalej układa, przekłada, wybiera ubrania na nasz wyjazd. Co chwilę woła Jadzię na naradę lub sama do niej biegnie, ze mną oczywiście. Wreszcie telefon od mamy przerywa nasze zajęcia. "Co? Mamy iść z Tobim do szczepienia!?" Bardzo się ucieszyłem, słysząc swoje imię. Lubię być w centrum zainteresowania. Myślałem, że się rozpłynę ze wzruszenia, gdy okazało się, że cała czwórka wyrusza ze mną na szczepienie. Nawet deszcz przestał padać, więc wciskałem nos w mokre krzaki i w trawę. Niestety, potem przeżyłem wielkie rozczarowanie! Jak mogli mi zrobić taką przykrość! Byłem ufny, a oni mnie zawiedli. Nie miałem pojęcia, że idziemy do weterynarza, że oni będą się tylko przyglądać mojemu cierpieniu i bezbronności! Mają jednak szczęście. Już im przebaczyłem, bo dziewczyny w drodze powrotnej kupiły mi wafelka. Osłodził mój ból. Cześć. Tobi.