Hau, Internauci!
Na dworze było jeszcze szaro, a moja rodzina już się szykowała do kościoła. Przecież byli wczoraj wieczorem! Tymczasem oni bardzo się spieszyli, więc wszedłem do budki, by trochę pospać. Nie minęło dużo czasu, a tu dzwony zabrzmiały z wielką siłą! Przerażony wskoczyłem na parapet, patrzę, a z kościoła wprost wylewa się rozśpiewany tłum ludzi. Tuż za księdzem kroczy orkiestra! Trąby huczą, ktoś uderza w bęben, inny w talerze! Trochę szczekałem, ale nikt mnie nie usłyszał, bo co może mały piesek wobec tak radosnych pieśni?! Potem było bardzo długie śniadanie i nikt nikogo nie popędzał. Wtem nastawiłem uszy! Ktoś się skrada po ogrodzie! Alarm! Wskoczyłem do okna, a tu się okazuje, że to pani Maria schyle się dysktretnie pod krzaki i coś chowa, coś wiesza na gałązkach! "Idziemy szukać zajączka!"- krzyknęły dzieci. Z wrażenia prawie sturlałem się ze schodów. W kilka sekund znalazłem 5 czekoladowych jajeczek. Dzieci podniosły wrzask, że ja nie mam prawa szukać. Rodzice mnie trzymali, więc ujadając obserwowałem, jak nieporadnie i z trudem znajdują prezenty zostawione przez zajączka. Hm, dziwne zwierzę, które nie zostawiło żadnych śladów. Mam swoje zdanie na ten temat. Cześć. Tobi.