Hau, Internauci!
Cały dzień spędzam jako pomocnik uczniów. Najpierw zaprosiła mnie Jadzia, która zachorowała i nie chciała być sama w mieszkaniu. O, jak miło rozłożyć się na kanapie, rozciągnąć na plecach z łapami do góry, by okazać zadowolenie. Od czasu do czasu biegałem do drzwi i szczekałem dla niepoznaki. W końcu ochraniam Jadzię. A ona za każdym razem nieruchomiała i trochę się bała. To chyba skutek powieści przygodowej, którą czyta! Potem wróciłem do mojej rodziny i pomagałem Paulinie dokończyć lekturę. Leżeliśmy zgodnie na wersalce i podjadaliśmy orzeszki. Gdy usłyszałem, że Kuba idzie do Hani na strych, to zerwałem się, by mu towarzyszyć. Pan zajął komputer, a Kuba musiał wejść na gadu. Nasza maturzystka leżała na tapczanie wśród mnóstwa kartek i karteczek. Jednak dla psa znalazło się trochę miejsca. Kuba stukał w klawisze, ale wciąż zerkał na Hanię. "Masz jakiś problem?" -spytała wreszcie. Usłyszeliśmy cichy, zachrypnięty i niepewny głos: "Co najlepiej kupić dziewczynie na urodziny?" Ojej, ale się Hanka poderwała! Czy to takie ważne, że musiała mnie zrzucić z tapczanu? Jakże ciężkie psie życie! Cześć! Tobi.