Kuba wrócił dzisiaj ze szkoły w bardzo złym humorze. Poznałem to sposobie, w jaki rzucił tornister. Aż huknęło! Dał krótką komendę: "Tobi, spacer", a idąc miedzą, kopał wszystkie napotkane z kamienie z taką siłą, że przestałem je gonić. W domu włączył głośną muzykę, potem ignorował Paulinę, aż się popłakała. Czuło się, że złość aż rozsadza chłopaka. A Pan wrócił dziś wcześniej i od razu pojął, że ktoś ma poważne problemy. Paulina nastawiła ciekawie uszu, ale Pan zaprosił Kubę na spacer. No właśnie, to są nasze, męskie sprawy. Niestety, mało zrozumiałem z opowieści o kolegach, którzy poszli na wagary/ co to są wagary?/, a potem kłamali i chcieli, by Kuba zaświadczył, że mówią prawdę. A on przecież nie kłamie i dlatego chłopcy dostali uwagi. Teraz przezywają Kubę, że donosi. Pan cierpliwie słuchał i wszystko rozumiał. Udawałem, że tropię ślady i dowiedziałem się wiele o uczciwości, kłamstwach, konsekwencjji i sam już nie wiem, o czym. Ważne, że po chwili ojciec i syn byli tak weseli, że zaczęli się ze mną ścigać, a potem rzucali mi kamyki. Może częściej Kuba mógłby mieć takie kłopoty, które zakończą się męskim spacerem i gonitwą? Tylko, czy on by też tak chciał? Cześć. Tobi.